sobota, 12 kwietnia 2014

Kris ~ "Kris, Hwaiting!"




Scenariusz dla Jezusa Zbawiciela (zdechłam XD)


Na początku przepraszam za moją strasznie długą nieobecność. "Trochę" brakowało mi weny. Postaram się to wszystko szybko nadrobić! HWAITING! 
Miłego czytania! 


Leniwie przeciągnęłaś się na łóżku. Trochę zaspałaś, nie wiedziałaś dlaczego budzik wcale cię nie obudził, tak jak zwykle. Okazało się że jest wyłączony.
Poszłaś do kuchni ledwo przytomna. To co zobaczyłaś przeszło twoje oczekiwania.
Na całej podłodze była rozsypana mąka, na blacie leżało rozbite jajko, na desce do krojenia było ok. 6 noży –każdy wysmarowany dżemem.
Twoje nerwy sięgały zenitu.
- Kris!!
Cisza. Zdziwiłaś się że go tu nie ma. Wyruszyłaś ku poszukiwaniu swojego chłopaka. Najpierw zwiedziłaś całe piętro.
- Kris!!! Yifan!
Ktoś musiał ci wyjaśnić co stało się w kuchni. A to bez wątpienia tą osobą musiał być Kris.
Zbiegłaś na dół po schodach. Wchodząc do salonu uderzyłaś się w mały palec u stopy i przez to chwile siadłaś na fotelu.
- Zabije go kiedyś- mruknęłaś pod nosem trzymając się za palec u nogi.
Jeszcze bardziej wkurzona wyszłaś na werandę. Zdziwiłaś się. Była ona przyozdobiona kwiatami, konkretniej różowymi forsycjami. Było ich tak dużo że prawie nie dochodziło tu światło. No i coś w tym momencie przestało ci się zgadzać…
Wtedy zza forsycji wybiegł Kris i postawił nogę na pierwszym schodku. Jednak niefortunnie potknął się. Na całe szczęście utrzymał równowagę i uklęknął na jednym kolanie na ostatnim schodku.
Wyciągnął w twoją stronę ręce z bukietem białych konwalii.
Mimo złości uśmiechnęłaś się. Kris miał coś mówił i kiedy podniósł na ciebie wzrok zaciął się. Jego mina w tamtym momencie była nie do opisania.
- Jagi…?
- Słucham?- zmarszczyłaś brwi.
- Czesałaś się dzisiaj?
- Niee…
- Widać.
Kris wstał i podszedł do ciebie po czym się nachylił w przód przyglądając twojej twarzy.
- Może najpierw się uczesz?
Oburzyłaś się, ale mimo to nieco cie rozśmieszył. Mówił to z niepewnym śmieszkiem i bardzo… „delikatnie”.
Nic nie mówiąc już więcej wziął cię na ręce i pomimo twoich protestów zaniósł do łazienki.
- Musisz przynajmniej się uczesać!- krzyknął- Przyniosę ci ubranie!
Westchnęłaś. Do czego doszło żeby twój chłopak kazał ci się „ogarnąć”. No ale nie spodziewałaś się że przygotuje jakaś niespodziankę.
Kris postawił pod drzwiami łazienki torebkę upominkową. Szybko stamtąd zniknął.
Zdziwiłaś się jeszcze bardziej nowa sukienka i butami. Na dodatek wszystko wyglądało na to że on to dokładnie przemyślał. Chyba za dobrze cię znał…
Teraz już nawet nie mogłaś się na niego złościć, tak się starał.
Ubrana i (przede wszystkim) uczesana wyszłaś na werandę. Kris zrobił powtórkę we wręczeniu ci kwiatów.
-O co tak właściwie chodzi?- uśmiechałaś się niepewnie.
-Nie podoba ci się?- zdziwił się.
-N-nie o to chodzi! Po prostu pierwszy raz tak… Jest.
-Właśnie, kiedyś trzeba zacząć. _______, nie pytaj tyle.
- Oświadczasz mi się?
Kris zrobił się cały czerwony na twarzy i strzelił mi palcem w czoło.
-Pabo!- denerwował się.
Złapał mnie za rękę i zbiegliśmy ze schodów. Zaraz za górą forsycji stał stolik na którym było własnoręcznie wykonane przez niego śniadanie. To było widać, gdyś te same fruwające składniki znajdowały się obecnie w całej kuchni.
- Jejku, Kris…- rozczuliłaś się.
- To nadal nie są oświadczyny…!- krzyknął od razu i szybko posadził ciebie na krześle- Smacznego śniadania.
Usiadł naprzeciwko i oparł się łokciem o stolik. Długo ci się przyglądał. Ty za to podziwiałaś wszystko na około, szczególnie werandę. Już wiedziałaś kto będzie musiał zbierać te wszystkie forsycje kiedy już zwiędną… Nie kto inny jak ty.
- Możesz w końcu zacząć jeść, Pabo?- powiedział unosząc jedną stronę ust i lekko przymykając jedno oko.
Wzięłaś ciastko (???) i ugryzłaś niepewnie. Aż cię zdziwiło to że było jadalne.
- I jak?- spytał podekscytowany.
- Fajne.
- Fajne?- zaśmiał się lekko zdenerwowany.
- Fajne.
Widziałaś jego minę i nie mogłaś się powstrzymać od chichotu. Kris musiał być bardzo komplementowany żeby coś z tego wyszło… Szczególnie kiedy się starał.
- Mmm… Bardzo smaczne- uśmiechnęłaś się jedząc kolejne ciastko.
- Ha! – zerwał się z krzesła po czym znowu usiadł- Kris hwaiting, Kris, Kris…
Był taki zabawny. Kompletnie nie wiedziałaś co planuje. Najpierw rozmawialiście o jego koncepcji.
- Zrezygnowałem z nagrań i zostałem w domu żeby w końcu zająć się nami. Jak ci się podoba?
- Jesteś cudowny.
Kris zaśmiał się zawstydzony i poprawił włosy. Wyglądał tak pięknie że kolejny raz się na niego zapatrzyłaś.
Kiedy skończyło się wam jedzenie, Kris złapał cię za rękę i kazał wstać. Wtedy uklęknął przed tobą na kolanie.
- To nadal nie są oświadczyny…- zaznaczył na początku.
Zaśmiałaś się.
- Więc co to?- twoje policzki zrobiły się całe czerwone.
Kris zaczął wiązać sznurówkę w swoim bucie. Ty musiałaś znowu usiąść na krześle ze śmiechu.
- Wybacz – sam zaczął się śmiać i zrobił się cały czerwony- Nie chciałbym się zabić.
Oznajmił że na cały dzień jedziecie na miasto. Zwiedzaliście wszystko co się da, poszliście na film do kina, nawet do zwyczajnej kawiarenki na gorącą czekoladę, gdzie Kris nie zwracał uwagi na fanki.
- Ignoruj je. Dzisiaj liczymy się tylko my…
Spacerowaliście po molo, a kiedy słońce zaczęło zachodzić usiedliście na plaży i wpatrywaliście w zachód słońca.
-Nigdy nie przyglądałam się temu jak słońce zachodzi…- powiedziałaś - Dużo straciłam.
- Nigdy? Musimy to powtórzyć jeszcze raz i kolejny. Cudownie jest prawda?
- Z tobą wszędzie jest cudownie.
Kris objął cię ramieniem i z uśmiechem pocałował w czoło. Uznał że szkoda jeszcze iść stąd więc leżeliście na piasku i nawet kiedy zrobiło się ciemno nie chcieliście się stąd ruszać. Gwiazdy były równie piękne.
- Spadająca gwiazdka! – krzyknęłaś.
-Wiesz że to nie koniecznie jest spadająca gwiazda…
-Cicho!
Przerwałaś jego filozofie i zamknęłaś oczy. Pomyślałaś o tym żeby zawsze już było tak jak dzisiaj. Żeby zawsze Kris był z tobą.
Jeszcze chwilę posiedzieliście na piasku i postanowiliście wracać do domu.
Zanim doszliście do samochodu Kris znowu padł na jedno kolano.
- Zawiąż sobie te buty raz a dobrze, okej?- zaśmiałaś się i założyłaś ręce na biodra.
Kris podniósł głowę do góry po czym wyciągnął ręce w twoją stronę.
Serce zaczęło ci bić mocnej a on patrzył na ciebie z takim przejęciem.
Lekki podmuch wiatru rozwiał twoje włosy.
- Teraz to są oświadczyny- uśmiechnął się lekko.
Wziął twoją dłoń i włożył na ci na palec pierścionek. Ty nie mogłaś oderwać od niego wzroku.
- Pabo, wyjdź za mnie- ucałował twoją dłoń.
Wpadłaś mu w ramiona mimo że nadal klęczał na piasku.
- Będę twoją gwiazdką, Pabo.
- Yifan…
- Tak?
- Kocham cię.
Kris pocałował cię delikatnie. Zauważył że masz lekko załzawione oczy. Wytarł twoje policzki z łez i mocno cię przytulił. Zaniósł cię do samochodu i po drodze obiecał…
- Pamiętaj że twoja gwiazdka nigdy nie spadnie, Pabo.

~Sungmi