czwartek, 26 czerwca 2014

Sungjae ~ Horror



Scenariusz dla Min Jung ^o^
Miłego czytania!

***

- __________, może pójdziemy dzisiaj do kina, co?
Sungjae wpadł do twojego pokoju i z uśmiechem trzymał w ręce dwa bilety. Oderwałaś wzrok od swojego laptopa i odłożyłaś go na bok. On za to pomachał biletami jeszcze raz robiąc przy tym minę zachęcającą do spojrzenia w stronę dwóch papierków jakie trzymał.
- A na jaki film?- spytałaś.
- Oh, najpierw opowiem ci historię tych biletów- zaśmiał się i wskoczył na łóżko tuż obok ciebie. Oparł się plecami o poduszki i podał ci jeden bilet- Więc najpierw zgłosiłem się do konkursu w Internecie… Trzeba było wysłać swoje śmieszne zdjęcie. Potem okazało się ze wygrało dwie osoby bo mieliśmy tyle samo głosów! Wtedy specjalnie wybrałem się do sklepu elektronicznego. Ogłoszono że do 24:00 tego samego dnia ludzie będą głosować tylko na te dwa zdjęcia i ta osoba wygra z większą ilością głosów. Ja już chyba zaprosiłem wszystkich znajomych tam dlatego poszedłem do tego sklepu. W dziale komputerowym na włączonych urządzeniach założyłem konta i zagłosowałem.
- To nie uczciwe!- byłaś w szoku słuchając tej wypowiedzi jednak się śmiałaś z niego. Tyle trudu.
- No a potem ochrona mnie wyniosła na zewnątrz.
- Co?! Oppa!- uderzyłaś go w ramię a on zachichotał cicho- Jak możesz się tak zachowywać!
- Oh, po prostu chciałem bardzo wygrać te bilety! Wiec idziesz?- uniósł jedną brew do góry.
- A jaki film?
- Jakiś horror…
Dalej nie słuchałaś. Lubiłaś oglądać horrory jednak ostatnio miałaś z tym problem. Nikt nie wiedział że nie spałaś po nocach z powodu dziwnych lęków. Obejrzałaś horror, sama w nocy, bardzo realistyczny. Tej samej nocy miałaś już koszmar i zbudziłaś się cała mokra, zmęczona i wystraszona. Od tygodnia nie spałaś spokojnie bo twoja wyobraźnia przeważała nad rozsądkiem.
 Nie chciałaś oglądać kolejnego filmu, na dodatek w kinie.
Ale Sungjae tak się napracował żeby zdobyć te bilety i zaprosił właśnie ciebie. Swoją najlepszą przyjaciółkę.
- Horror?- spytałaś dla pewności.
- Dokładnie. Z tego co wiem to lubisz horrory wiec akurat się złożyło- uśmiechnął się przyjaźnie i potargał ci grzywkę dłonią. Potem zerwał się z łóżka i przeciągnął leniwie- Zbieraj się bo dzisiaj o 20: wychodzimy!
- Dzisiaj?!
- A co? Nie możesz?
- Mogę ale… Jest późno tak o 20:00…
- _______, przecież idziesz ze mną. Nic się nie stanie- kolejny raz oczarował cię swoim uśmieszkiem i opuścił twój pokój spokojnie.
Westchnęłaś. Postanowiłaś iść tam, kupić sobie popcorn i cały film wolno go jeść nie patrząc na ekran żeby niczego się nie bać.
                Wreszcie nadeszła pora wyjścia. Na dworze było już trochę ciemno, jak to w lecie. A twój koszmar dopiero się zaczynał.
Naprawdę nie chciałaś robić mu przykrości. Był taki szczęśliwy.
                Szliście spokojnie do kina i rozmawialiście o filmach, różnych. Za wszelką cenę chciałaś utrzymać się przy komediach żeby nie pamiętać scen z ostatnio oglądanego horroru.
- Z tobą można iść na każdy film, lubię to- przyznał Sungjae- Wiedziałem że się zgodzisz.
Zanim cokolwiek powiedziałaś wydawało ci się ze widzisz cień przemykający przez drogę tuż za zakrętem. Wzdrygnęłaś się i od razu złapałaś ramienia Sungjae.
- Co się stało?- spytał.
- Tam… Tam coś jest… Za rogiem…- wskazałaś w miejsce które wydawało ci się już nawiedzone.
- Sprawdzę to – uśmiechnął się.
Szedł w tamtą stronę a ty za nim trzymając delikatnie skrawek jego koszuli. Kiedy wyszliście za róg budynku nic tam nie było po za kotem. Siedział spokojnie na chodniku i czyścił sobie przednią łapkę. Widząc was od razu uciekł.
- Tylko kotek – zapewnił cię Sungjae- Nic strasznego.
- T-tak… Kotek…
                Nie chciałaś żeby wiedział cokolwiek o twoim lęku tuż przed samym seansem. Wszystko miało iść zgodnie z planem. Miał być szczęśliwy aż do zakończenia waszego wyjścia. Koniecznie.
Weszliście do budynku kina. Chciałaś sobie kupić popcorn ale Sungjae uparł się że dzisiaj on za wszystko płaci.
Weszliście na salę kinową. Trochę ogarniał cię strach ponieważ było tutaj ciemno. Kiedy tylko usiedliście włączyły się reklamy.
- Myślisz że będzie dobry?- spytał Sungjae już zajadając się popcornem.
- Chyba t-tak…- odparłaś cicho.

                Film nie był straszny na początku. Dopiero w połowie postanowiłaś nie patrzeć bo przypominał ci ostatni twój „seans”. Zajęłaś się popcornem. Sungjae po chwili to zauważył.
- Jagi, zostaw popcorn i oglądaj- powiedział cicho i zabrał ci twój ostatni ratunek sprzed oczu.
Jagi?
Powiedział do ciebie w taki sposób? Nigdy wcześniej tak nie mówił.
W pewnej chwili w sali rozległ się przeraźliwy dźwięk a kiedy spojrzałaś na ekran trafiłaś na niemiłą scenę. Momentalnie się odwróciłaś i wtuliłaś się w ramię przyjaciela. On za to spojrzał na ciebie zdziwiony. Miałaś zamknięte mocno oczy i przy okazji ściskałaś jego koszulę w dłoni. Nie obchodziło cię to jak mu to wyjaśnisz, wtedy naprawdę się wystarczyłaś. Dziwiłaś się bo akurat horrory były twoją mocną stroną.
- Może chcesz wyjść?- Sungjae szepnął ci na ucho.
Kiwnęłaś głową na „tak” chociaż przyszło ci to z trudem. Za parę sekund byliście już w holu. Sungjae jednak wyprowadził cię aż na zewnątrz.
- Myślałem że się nie boisz- słyszałaś w jego głosie troskę. Objął cię ramieniem i usiedliście na krawężniku- Jest blada i właściwie… Zmartwiłaś mnie.
- Przepraszam że musieliśmy wyjść, jeśli chcesz możesz tam wrócić beze mnie, poczekam tu. Potem ci to wyjaśnię.
- Naprawdę nie rozumiesz ze przyszedłem tutaj tylko dlatego żeby być tu z tobą? Chciałem zabrać cię na horror bo mówiłaś że je lubisz…
- Doceniam to wszystko, dziękuję. Lubię horrory ale ostatnio miałam straszny a zarazem dziwny przypadek…
- Opowiesz mi o tym?- uśmiechnął się lekko i spojrzał ci prosto w oczy.
- No dobrze… Widziałam film który szczególnie zapadł mi w pamięci. Mam przez niego teraz koszmary i co noc nie mogę spokojnie zasnąć. Męczy mnie to.
- Dlaczego nie mówiłaś, Yeobo? Zamieniłbym bilety albo poszlibyśmy gdzies indziej… Oh, Jagi- przytulił cię do swojego torsu i głaszcząc po włosach.
Byłaś teraz bardziej rozproszona tą sytuacją z Sungjae niż całym swoim lękiem. Właśnie nazwał cię „kochanie” po raz kolejny i na dodatek jeszcze przytulał do siebie.
To było do was niepodobne.
Nigdy jeszcze się tak nie zbliżyłaś do niego a zarazem on do ciebie.
- Może pójdziemy do domu i obejrzymy coś na laptopie? Komedię?- zaśmiał się i uszczypnął cię w policzek kiedy pokiwałaś znacząco głową.

                Usiedliście na łóżku w pokoju Sungjae z górą jedzenia na około i laptopem. Szukaliście dobrego filmu. To było o wiele wygodniejsze niż kino.
W końcu zaczęliście oglądać komedię. Razem śmialiście się, żartowaliście w między czasie i ogólnie dobrze się bawiliście. Było tak świetnie że włączyliście drugą część.
W połowie filmu zachciało ci się spać. Nawet nie zauważyłaś jak szybko głowa poleciała ci na ramię Sungjae.
- Jesteś śpiąca, Jagi…- powiedział.
- Dlaczego tak do mnie mówisz?- spytałaś podnosząc głowę lekko, aby spojrzeć na niego.
Wzruszył ramionami. Dłonią przyłożył twoją głowę ponownie do swojego ramienia. Zabrał kosmyk włosów z twojej twarzy.
- Może dlatego że chcę dla ciebie jak najlepiej?
Nie spodziewałaś się takiej odpowiedzi. Jego ciepła dłoń właśnie dotknęła twojego czoła. Zamknęłaś oczy ze zmęczenia i rozkoszy jednocześnie. Było tak przyjemnie.
Sungjae zabrał rękę na bok i nachylił się w powodując że czułaś jego oddech na swoim policzku.
- Dobranoc, Yeobo – szepnął czule po czym pocałował cię delikatnie w policzek.

                Z samego rana pierwsze promienie słońca padły na twoją twarz przez niedosunięte zasłony. Otworzyłaś oczy zakrywając się dłonią przed słońcem. Podniosłaś się do pozycji siedzącej.
Zero koszmarów.
Brak problemu z zaśnięciem.
Czułaś się taka wypoczęta i szczęśliwa. Za chwilę dotarło do siebie to że obok ciebie śpi Sungjae. Spał z lekko rozchylonymi ustami przez co wyglądał kompletnie uroczo. Wyglądał jak aniołek. Twój stróż.
- Yeobo… Czego musisz być taki słodki…- spytałaś się sama siebie.
Cicho wstałaś z łóżka i poszłaś doprowadzić się do porządku. Zaraz po tym postanowiłaś teraz zrobić coś dla niego i przygotować pyszne śniadanie. Korzystając z okazji że śpi miałaś czas na jego ulubione danie.
Uwinęłaś się ze wszystkim w porę bo akurat usłyszałaś jak Sungjae schodzi po schodach. Za chwilę pojawił się w progu. Miał rozczochrane włosy i ten anielski uśmiech na twarzy.
- Jak się spało?- spytał się pierwszy.
- Dzięki tobie bardzo dobrze… Nie miałam złych snów. Jestem ci wdzięczna wiec przygotowałam na ścianie twoją ulubioną potrawę.
- Naprawdę?!- podszedł od razu do stołu i zaciągnął się zapachem twojego dania. Zaraz usiadł i zaczął jeść.
Ty w tym czasie zmywałaś naczynia. Rozmawialiście.
- Mam nadzieję że nie masz mi za złe tego filmu –powiedział Sungjae.
- Nie bądź głupiutki – zaśmiałaś się- Bardzo dobrze się wczoraj z tobą bawiłam. Dziękuję za to wyjście i za wszystko.
- To dobrze, Jagi.
Podszedł do ciebie i przy okazji wstawił talerzyk do zlewu. W pewnym momencie poczułaś jego ręce na swoim ciele. Objął cię od tyłu, w talii i oparł się brodą o twoje ramię.
- Dlaczego rano powiedziałaś do mnie „yeobo”?
Słyszał to? Trochę cię zawstydzał. Poznawałaś całkiem nowe i nieznane ci dotąd odczucia. To było niesamowite.
On był niesamowity.
- Może dlatego że jestem ci wdzięczna…- powiedziałaś z uśmiechem na twarzy- A ty…? Naprawdę chcesz mojego dobra?
- Wszyscy pragną dobra dla osoby którą darzy się wyjątkowym uczuciem… Chcę żebyś zawsze była ze mną bezpieczna- Sungjae westchnął lekko i zaczynał kiwać się na boki.
- Wyjątkowym uczuciem…?- przerwałaś zmywanie naczyń i odwróciłaś się do tyłu. Od razu spotkaliście się wzrokiem.
Sungjae założył włosy za twoje ucho i uniósł jeden kącik ust w swoim pięknym uśmiechu. Czule spojrzał ci w oczy jeszcze raz.
- Pragniesz dobra osoby którą kochasz, Yeobo…



~Sungmi

środa, 25 czerwca 2014

B:eta ~ Jealousy



Scenariusz na życzenie Park Ji Yong <3
Mam nadzieję że ci się spodoba :>
(Nie wiem czy to dobry gif bo nie znam za bardzo AlphaBAT XD)

Miłego czytania!

***

                Za oknem powoli robiło się ciemno a ty siedziałaś w pokoju i powoli dostawałaś szału. Byłaś zmartwiona jutrzejszym egzaminem. Musiałaś napisać go jak najlepiej bo od tego zależało to czy dostaniesz się do wymarzonej szkoły czy też nie. Uczyłaś się już od samego rana.
                Pukanie do twoich drzwi. Nie zareagowałaś nawet. Nie oderwałaś wzroku od książek. Drzwi lekko się uchyliły a do środka zajrzał twój chłopak, Hayong. Uśmiechnął się delikatnie po czym wszedł dalej. Przymknął drzwi butem gdyż ręce miał zajęte. W jednej dłoni trzymał szklankę soku a w drugiej talerz z ciastkiem. Postawił to przed tobą.
- Musisz coś jeść- powiedział czule i stał nad tobą.
- Nie mam na to czasu…- westchnęłaś kartkując książkę i zeszyt jednocześnie- Szukam czegoś…
- Ja poszukam a ty zjedz.
- Nie wiesz czego masz szukać.
- Powiesz mi. No jedz, bo nie wyjdę i nic się nie nauczysz. Nie zostawię cię dopóki ciastko nie zostanie przez ciebie zjedzone.
Spojrzałaś na niego. Był zabawny. Rozśmieszył cię tym i rozczulił jednocześnie. Odłożyłaś książki na bok i przysunęłaś do siebie talerzyk z ciastkiem. Beta wziął krzesło i usiadł naprzeciwko ciebie przy stole. Czułaś jak macha nogami. Przy okazji rozglądał się po pomieszczeniu i cierpliwie czekał aż zjesz to co ci podarował. Przekartkował nawet twój zeszyt.
- Protisty…- powiedział w pewnej chwili.
- Omo!- zawołałaś w pewnej chwili z ustami pełnymi po brzegi od ciasta- Tego szukałam!
Zabrałaś mu zeszyt a on odchylił się nieco w tył przerażony tym z czym się umawiał. Zjadłaś ciastko w błyskawicznym tempie i podziękowałaś za nie. Nachyliłaś się do Hayonga i pocałowałaś w policzek.
- Jak dobrze ze to znalazłeś…!
Zaśmiał się. Wstał i przeciągnął się. Zabrał talerzyk ze sobą i kierował się do wyjścia oglądając się co chwila za siebie.
- Więc już nie będę ci przeszkadzać… Powodzenia, _______.
Wyczułaś w jego głosie nutę rozczarowania pomieszanego ze smutkiem. Chyba poczuł się samotnie. Dzisiaj, kiedy akurat miał wolne i odpoczywał od treningów z chłopakami ty miałaś następnego dnia egzamin. Może to ciastko było wołaniem o spędzenie chwili czasu razem?
Zrobiło ci się przykro. On się troszczył a ty tak się zachowywałaś.
- Hayong!- zawołałaś za nim i zerwałaś się z krzesła. Beta odwrócił się w twoją stronę i przyglądał się spokojnie temu co robisz. Podeszłaś krok do przodu- Może spędzimy razem czas?
W jego oczach zapaliły się małe gwiazdki. Przestąpił z nogi na nogę i uśmiechnął się szeroko. Pokiwał znacząco głową.
Rozumieliście się bez słów.
                Za parę minut zeszłaś na dół. Hayong stał oparty o ścianę i patrzył na ciebie. Był oczarowany i zachwycony. Dumny że ma tak piękną dziewczynę.
Chciał wyjść na spacer więc tak też zrobiliście. Kiedy tylko zamknęłaś drzwi, Beta złapał cię delikatnie za rękę i prowadził tuż obok siebie. Szliście wolnym krokiem.
- Więc, co się u ciebie działo przez ten czas jak się uczyłam?- spytałaś spoglądając na niego co chwila.
- Właściwie to nie dużo ale… Byliśmy z chłopakami na sali po swoje rzeczy. Okazało się że były tam jakieś dziewczyny, nowe trainne. Poznaliśmy się. Chłopcy byli nimi zachwyceni!
- Tak?
- Były całkiem ładne… Także miłe. Ciągle chcieli z nimi rozmawiać. Przez to wszystko wróciliśmy nieco później do domu, całkiem niedawno.
- Ah, tak…
Musiałaś to przyznać- byłaś zazdrosna. Wiedziałaś jaki Hayong jest przystojny i jak działa na dziewczyny. Trochę cię to zasmuciło, że wspomniał o dziewczynach.
- Były bardzo ładne?- spytałaś po chwili ciszy- Jak wyglądały? Jak się nazywają?
- Jedna z nich ma na imię Minjun, była blondynką, nosiła zielone soczewki. Druga nazywa się Kylie, pochodziła ze stanów. Ona z kolei miała ciemne włosy, chyba do ramion… Minjun była ładniejsza.
Uśmiechnął się kiwając głową. Za chwilę odpłynął do swojego świata patrząc gdzieś na około. Nerwowo ścisnęłaś jego dłoń, całkiem niechcący.
Pewnie teraz myślał o swojej Minjun. To była na pewno dla ciebie konkurencja jeśli o niej wspomniał. Nie chciałaś wyjść na zołzę ani zazdrośnicę ale uczucia przeważały nad tym tytułem. Byłaś zwyczajnie zła i zazdrosna. A na dodatek smutna.
- Gdzie idziemy jeszcze?- spytał zwalniając nieco.
- Nie wiem… Gdzie chcesz…
- Jagi, coś się stało?- zatrzymał się i położył dłonie na twoich ramionach.
- Nie tylko trochę źle się czuję. Może usiądźmy gdzieś?
Beta zaproponował żebyście poszli do parku. Usiedliście na ławce koło stawu. Tutaj często przychodziliście żeby odpocząć bądź po prostu porozmawiać. To tutaj Hayong wyznał ci swoje uczucia i zaproponował żebyście zostali parą. Wtedy pamiętałaś że czułaś się jak w niebie…
                W pewnej chwili przed wami przebiegła dziewczyna. Była ubrana w sportowy strój. Miała słuchawki na uszach oraz… Bardzo idealne ciało. Odruchowo spojrzałaś na Betę. To już zaczynała być paranoja ale…
Ale on wodził za nią wzrokiem .Tak przynajmniej to wyglądało.
- Powinniśmy kiedyś razem pobiegać. Nie uważasz że fajnie byłoby się wieczorami przewietrzyć i nabrać formy?- uśmiechnął się i pogłaskał cię po włosach.
- I tak nie będę wyglądać tak jak ona…
- Jak kto?- zdziwił się.
- Nie udawaj że jej nie widziałeś.
- Jak ta dziewczyna? No oczywiście jesteście innymi osobami, ona ma inne DNA a ty inne…
Westchnęłaś lekko. To dziwne uczucie ściskające cię w sercu nie dawało spokoju. Za bardzo przejmowałaś się tym wszystkim. Może należało trochę odpuścić?
- Miałem zapytać co robiłaś przez ten tydzień!- Beta zerwał się i zbliżył do ciebie- Trochę mało ostatnio rozmawialiśmy…
- Ja byłam ciągle w domu… Jedynie uczyłam się. Sanghun mi trochę pomagał.
- Sanghun…? No fakt… On był wtedy chory.
- Tak ale za to że ja zrobiłam mu obiad to powiedział że mi pomoże- zaśmiałaś się lekko- To było zabawne bo najpierw okazało się że on zapomniał jak to się robi i robił źle a potem się zdenerwował tylko. Kiedy sprawdziliśmy to w Internecie okazało się że jego wyniki były dobre.
- No tak… Musiało być fajnie- lekko się uśmiechnął i odwrócił głowę w drugą stronę. Patrzył gdzieś w dal. Nie mogłaś zidentyfikować gdzie.
                Postanowiliście wracać już do domu. Szliście ciągle w ciszy, tak jakbyście się mało jeszcze znali i wstydzili odezwać. Na dodatek czułaś się tak jakbyś szła sama… Nikt nie trzymał cię za rękę. Beta chował ręce w kieszeniach spodni.
- Mozę wstąpimy?- spytał przerywając ciszę kiedy tylko przechodziliście obok sklepu.
Pokiwałaś głową znacząco. Weszliście do środka i poszliście po coś do picia. Beta kupił wam dwa napoje. Przy kasie jednak znowu powrócił ci stan zazdrości.
Młoda ekspedientka wydając mu resztę „przypadkiem” dotknęła jego dłoni przy czym uśmiechała się w jego stronę tak bardzo że miałaś ochotę ją uderzyć. Wiedziałaś że to już jakaś paranoja ale z uczuciami nie wygrasz.
                Wyszliście ze sklepu i doszliście aż za jego róg. Wzięłaś swój napój i od razu otworzyłaś go w przypływie złości. Niestety gazowany trunek rozlał się na boki przy okazji plamiąc ci spodnie.
- Jagi, spokojnie- Beta zabrał od ciebie napój i odstawił na murek przy którym się znajdowaliście- Co się dzieje?
- Jeszcze się pytasz…! – zdenerwowałaś się już bardziej- Przecież ja wszystko widzę!
- O czym mówisz?- położył ci dłonie na ramionach i szukał z tobą kontaktu wzrokowego aż do skutku.
- Najpierw Minjun, potem dziewczyna w parku, teraz ekspedientka! Mam tego dość!
- Ale co z Minjun, dlaczego się denerwujesz…?
- Przecież widzę jak na nie wszystkie reagujesz…!- zaczęłaś już rozpaczać i skończyłaś wycierać swoje spodnie na nogawce – Przyznaj że one wszystkie ci się podobają…
- Są ładne ale Jagi, przecież nie jestem nimi zainteresowany.
- Ale jak byliście wtedy z chłopakami tam to mówiłeś że oni… I w ogóle…- spojrzałaś na niego zrozpaczona.
- Nie zauważyłaś? – uśmiechnął się i pogłaskał cię palcem po policzku- Ciągle zaznaczałem że ONI, nie ja. Nie interesowały mnie.
- Ale były piękne i…
- Dla mnie nie były piękne. Były po prostu ładne. Dla mnie ty jesteś piękna, najpiękniejsza na świecie, _______. Jak mogłaś pomyśleć inaczej.
- Naprawdę?- poczułaś ogromną ulgę i ciepło na sercu- A co z tą dziewczyną w parku…
- No błagam- zaśmiał się lekko- Wspominając o biegach chciałem zając miejsce w twoim grafiku a nie żebyś wyglądała jak ona. Dla mnie już jesteś idealna. Zrozum to, Jagi.
Beta przytulił cię do siebie i pocałował w czoło. Gdyby nie fakt że staliście na środku chodnika to popłakałabyś się ze szczęścia. Cała złość z ciebie zeszła.
                Wracaliście już do domu. Wcześniej udaliście się jeszcze na długi spacer po okolicy. Trzymaliście się za ręce i cieszyliście chwilą. Wspólną chwilą.
Przed domem Beta na chwilę się zatrzymał i został w tyle.
- Coś się stało?- spytałaś odwracając się do niego.
- A wtedy z Code byłaś sama w domu…?
- Tak a czemu pytasz?
- Tak po prostu – powoli podszedł bliżej- Byłem ciekawy.
- Przecież wiesz ze był chory i tylko my tutaj mieszkamy wszyscy. Więc czemu pytasz?
Beta patrzył gdzieś na ziemię. Grzebał czubem buta w przerwach pomiędzy płytami na chodnika. Powoli zaczynałaś się domyślać o co tu chodzi.
- Ktoś tu jest zazdrosny?- zaśmiałaś się przekręcając głowę w bok żeby spotkać się z jego oczami.
- Nie tylko...- zaczął szybko po czym popatrzył na ciebie- Nie lubię kiedy jesteś sama z innymi mężczyznami.
- Ale to przecież twój kumpel przede wszystkim.
- No ale… No dobrze, jestem zazdrosny. Teraz jesteśmy kwita- uniósł kącik ust w delikatnym uśmiechu.
- Pamiętaj jedno…- położyłaś mu dłonie na ramionach- Należę do ciebie, Hayong.
Beta objął cię w pasie i powoli przysunął do siebie. Przymknęłaś powieki i niecierpliwie czekałaś.
- A ja do ciebie…- szepnął.
Po tych słowach musnął delikatnie twoje wargi. Uśmiechnął się i jeszcze raz złączył wasze usta w pocałunku którego do dzisiaj nie mogłaś zapomnieć.
On miał idealną dziewczynę, a ty miałaś najlepszego chłopaka pod słońcem.

~Sungmi
Dziękuję wam za wszystkie komentarze pod ostatnimi scenariuszami! <3

Junhyung ~ I'm The Joker



Scenariusz na życzenie Mafuyu :>

Mam nadzieję że przypadnie ci do gustu bo muszę przyznać ze nie znam za bardzo Junhyunga i nie wiedziałam jak się w niego wczuć xD

Miłego czytania! =^o^=

***

                Twój ojciec był malarzem. Całkiem uzdolnionym i dobrze ustawionym w świecie sztuki artystą. Całymi dniami przesiadywał w swojej pracowni i tworzył. Były to naprawdę dobre obrazy.
Podziwiałaś go za to że jest taki dokładny w tym co robi i dopracowuje wszystko do perfekcji. Najmniejsze detale były widoczne jak na dłoni.
Ale najgorsze było to kiedy zabierał cię na swoje wystawy. Same w sobie wystawy były ciekawe jednak najgorszy był moment kiedy kazał ci chodzić i namawiać ludzi do kupna obrazów poprzez dobrą pogadankę, chwalenie jego prac i opowiadanie o tym jaki to kochany dla ciebie był. Często wymyślał historię o obrazach typu –„ten narysowałem kiedy wspominałem wspólne wakacje z moją córeczką; wyrosła teraz na taką dobrą kobietę”, w tej samej chwili wskazując na obraz który przedstawiał morze.
                Stałaś pod ścianą i rozglądałaś się dookoła. Ojciec jasno i twardo dał ci do zrozumienia ze masz iść i „robić bajerę”. Tylko kogo by tu zaczepić?
Podeszłaś do obojętnie jakiego obrazu i wpatrywałaś się w niego z zachwytem. Miało to wyglądać tak żeby ludzie zastanawiali się o co chodzi i zaczęli sami podchodzić.
Powoli przeniosłaś swój wzrok na przeciwną ścianę. Przy twoim ulubionym obrazie stał jakiś młody mężczyzna. Przez chwilę przyglądał się mu po czym spotkaliście się wzrokiem. Był bardzo przystojny. Ubrany w garnitur zwężany w talii. Na ręce widniał srebrny, błyszczący zegarek a na palcu srebrny sygnet. Dobrze się prezentował, z klasą.
Uśmiechnął się. Nieco się tym speszyłaś. Jednak odwzajemniłaś ten gest. Potem znowu przyglądałaś się obrazom. Za chwilę twój ojciec zaczepił cię i kazał podejść do nieznajomego chłopaka. Chyba widział moment w którym spotkaliście się wzrokiem.

- Więc jak ci się tu podoba?
Zadałaś to pytanie tak po prostu. Uznałaś że najlepiej być bezpośrednią.
Spojrzałaś na jego twarz. Oczy którymi ci się przyglądał były nad wyraz spokojnie jednak mogłaś odczytać w nich lekką intrygę. Jego ostry wizerunek jeszcze bardziej zaczynał ci się podobać.
- Wiesz, jak na razie zastanawiam się nad jednym…
- Nad którym?- zaciekawiłaś się.
- Nad tym- wskazał na twój ulubiony obraz.
Przedstawiał on noc, niebo oraz gwiazdy. Wszystko odbijało się na wodzie. Był dość zwyczajny, lecz narysowany w dużym formacie, przez co wydawał się ciekawy. Właściwie to takie obrazy nad którymi można było pomyśleć i które skrywały w sobie odrobinę podobały ci się najbardziej. Najwidoczniej nieznajomemu też.
- Podoba mi się bo jest taki… Prosty- dokończył swoją wypowiedź i przeniósł kolejny raz wzrok na ciebie. Uniósł lekko prawy kącik swoich ust- A ty?
- Można powiedzieć że ja jestem tu tylko w obsłudze – wyjaśniłaś szybko.
- A konkretniej?
- Córka malarza.
- Teraz wszystko mi się zgadza… A gdybyś miała wybierać? Jaki jest twój ulubiony.
- Może cię to nie zaskoczy ale ten sam co twój. Urzekło mnie to że jest taki prosty, jak to powiedziałeś. Można się nad nim jeszcze zastanawiać…
- Dobrze to ujęłaś…- pokiwał głową, przyznając ci rację. Po chwili ciszy znów zabrał głos- Jak masz na imię?
- ________. A ty?
- Joker.
- Hm… Ciekawie.
- Być może- zaśmiał się lekko- Myślisz że dobrze zrobię kupując ten obraz…?
- Jak to zabrzmi kiedy usłyszysz to od córki malarza?
- No fakt… Ale chyba byś mnie nie okłamała ,prawda?
- Szczerze polecam ci ten obraz. Pasuje do ciebie… Nie każdy bym ci poleciła.
- Chyba ci uwierzę, ________.
Joker spojrzał na zegarek. Uśmiech zniknął mu z twarzy, pojawiło się lekkie rozkojarzenie. Zdziwiłaś się nieco jego zachowaniem.
- Wiesz może gdzie tu są toalety? – spytał po chwili.
- Tam w prawo- wskazałaś mu palcem.
- Pokażesz mi bo nie widzę…?
Zaczęłaś go prowadzić.
Gdy byliście prawie u celu, już wyszliście z sali stało sie coś czego byś nie przewidziała.
Joker złapał cię od tyłu. Unieruchomił ci ręce przy czym trzymał w pasie. Zanim cokolwiek powiedziałaś poczułaś przy ustach jakiś dziwny zapach. Trzymał w ręce chustkę która była nasiąknięta nieznaną ci substancją. W ciągu ułamku sekundy nie wiedziałaś już co się z tobą dzieje.

                Otworzyłaś powoli oczy. Strasznie zabolała cię głowa kiedy tylko chciałaś się podnieść. Czułaś że nie jesteś u siebie i powoli starach powodował że trzęsły ci się ręce. W pokoju unosił się zapach dość ładnych męskich perfum. Skądś już je znałaś…
                Leżałaś na miękkim łóżku. Byłaś nakryta kołdrą w satynowej, czarnej poszewce. W pomieszczeniu było jasno. Odwracając głowę w stronę okna musiałaś zamknąć oczy ponownie. Światło jeszcze ci nie służyło. Trochę się już uspokoiłaś, serce przestało ci bić jak oszalałe. Jednak wiedziałaś co było powodem wybicia cię ze snu.
Wstałaś z łóżka i podeszłaś bliżej drzwi. Były zamknięte. Po cichu otworzyłaś je i wyszłaś na korytarz. Przez duży łuk widziałaś okno. Przeraził cię fakt że za oknem widziałaś tylko niebo i parę budynków tej samej wysokości.
Wieżowiec?!
Ostrożnie podeszłaś bliżej całkowicie zapominając o tym że tuż za ścianą są ludzie. Konkretniej była tam kobieta, z pewnością. Słyszałaś znajomy głos Jokera. Przeraźliwie na siebie krzyczeli. Jednak bardziej byłaś zafascynowana tym ogromnym oknem.
Zaraz…
Jocker?!
Z tego co pamiętałaś to rozmawialiście, wyszliście do łazienki a on… No fakt. On cię obezwładnił.
Dzisiaj nie można nikomu zaufać.
Skąd mogłaś wiedzieć że chce cię porwać?
Tylko po co…
Wyjrzałaś zza ściany. Na dole, na środku salonu stała dość piękna dziewczyna. Była ubrana w krótką, czerwoną sukienkę, czarne szpilki oraz miała dodatki tego samego koloru, w tym torebkę którą obecnie machała Jokerowi przed twarzą.
- Zdradzasz mnie z jakąś dziewczyną i jeszcze się tego wypierasz!- krzyczała- Przecież widzę że ktoś leży w tamtym pokoju w twoim łóżku! Nie jestem głupia!
- Ale Jagi, to nie jest tak…
- Zamknij się! Mam dość tego twojego kłamstwa. Ciągle gdzieś wychodziłeś, wiedziałam że mnie zdradzasz! Miałeś romans z inną kobietą i teraz jeszcze zaprzeczasz! – dziewczyna uderzyła go w twarz otwartą dłonią.
Joker dotknął swojego policzka. Jedyne co zrobił to wskazał jej palcem na drzwi. Całkowicie zdenerwowana dziewczyna opuściła jego mieszkanie przy okazji trzaskając drzwiami.
                Schowałaś się za ścianą. To co widziałaś przeszło twoje pojęcie. Nie mógł jej powiedzieć że tylko cię porwał? Po coś?
Właśnie.
Byłaś w obcym ci domu, z praktycznie obcym ci mężczyzną, nie wiedziałaś co się dzieje i co się stanie ale jakoś specjalnie się tym nie przejęłaś.
To było dziwne uczucie. Za bardzo nie rozmyślałaś nad tym co się tu dzieje z tobą, zaciekawiłaś się sytuacją Jokera i jego dziewczyny… Byłej dziewczyny.
                Postanowiłaś wrócić dyskretnie do pokoju i starać się zadzwonić do kogoś. Podeszłaś do stolika nocnego i złapałaś za telefon stacjonarny. Od razu zauważyłaś że jest odłączony a kabla nawet tu nie było. Zaczęłaś się rozglądać. Podeszłaś do biurka któro stało przy ścianie, obok szafy. Rozsunęłaś jedną szufladę, kolejną i dopiero widok zawartości ostatniej cię ucieszył. Była tam twoja komórka. Złapałaś ją do ręki. Wydawała ci się zbyt lekka.
Bez baterii w środku. Ale tego już nie zdążyłaś znaleźć.
 - Nie masz co szukać- rzucił Joker. Przeraziłaś się nieco. Dopiero teraz powoli wracał ci rozum do głowy i docierał fakt że właśnie cię porwali.
                Nic nie mówiąc stanęłaś prosto i odłożyłaś telefon. Patrzyłaś gdzieś w podłogę. Joker stał oparty o futrynę.
- Zjesz coś?- spytał z uśmiechem na twarzy.
- Chyba nie mówisz poważnie…?- lekko się zdezorientowałaś.
- A nie słyszysz? Może jesteś głodna albo coś…
- Co ja tu w ogóle robie?!
- Chodź za mną…
Joker wyszedł z pokoju a ty podążyłaś w jego ślady. Przy okazji zauważyłaś to jak był ubrany. Miał na sobie biały podkoszulek i zwykłe czarne spodnie. Pasowało mu to. Był naprawdę przystojny.
Ten moment kiedy skrycie podoba ci się twój porywacz…
                Jego dom był bardzo ładnie urządzony. Nowocześnie. Był również czysty i wszystko leżało idealnie. Czyżby maniak czystości?
Przekonałaś się w tym utwierdzeniu kiedy wycierał czystą szklankę przez co najmniej minutę. Kazał ci usiąść na krześle. Byliście obecnie w kuchni.
Nalał do szklanki soku pomarańczowego i postawił ci przed nosem. Zajął miejsce przy stole naprzeciwko ciebie.
- Napij się, od tego już nie stracisz przytomności- rzucił odchylając się na krześle do tyłu i rozciągając przez moment.
- Możesz mi wyjaśnić co tu robię?
- Mogę.
Joker przez chwilę był poważny ale za moment zaśmiał się lekko i oparł łokciami o stół. Chyba widział twoje zdezorientowanie. Odważyłaś się wziąć łyk soku. Nic ci się nie stało więc piłaś dalej.
- Jesteś porwana dla okupu.
Oplułaś stół sokiem. Na to Joker zareagował złością.
- Przez ciebie muszę to czyścić- warknął.
- Wybacz…! – od razu zaczęłaś przepraszać.
Złapał za ścierkę i przejechał po stole parę… tysięcy razy. Dopiero kiedy było sucho, mógł spokojnie usiąść i mówić dalej.
- Więc porwana dla okupu… Konkretniej twój ojciec jest dobrze zarabiającym malarzem wiec zostałaś porwana po to żeby oddał obrazy i odpowiednią ilość pieniędzy. Reszty nie mam zamiaru ci mówić.
- Ale ktoś jeszcze w tym jest czy tylko ty…?- dopytywałaś dalej.
- Nic więcej nie musisz wiedzieć. Na tą chwilę możesz się tu rozgościć. Przy okazji poznamy się bliżej…- Joker przejechał lekko palcem po twojej dłoni lecz ty szybko ją zabrałaś.
- Nie mam zamiaru nikogo poznawać, zajmuję tamten pokój i masz tam nie wchodzić.
- Pierwszy raz widzę żeby ofiara dyktowała zasady- zaśmiał się- Mogę zrobić ci co zechcę.
- Nie uważam tak…
Zmieniłaś zdanie kiedy sięgnął ręką pod stół i wyjął broń którą chował za spodniami, pod koszulką.
Uniósł lekko brwi i kącik ust w szyderczym uśmiechu.
                Powoli zbliżała się północ. Joker poszedł wziąć prysznic ponieważ miał zamiar gdzieś teraz wyjść. Chciał cię tu zostawić samą. Chyba dobrze wiedział że nie uciekniesz, zapewne zostawił tu jakiś haczyk.
Był inteligentny i mądry.
                Kiedy tylko wszedł do łazienki ty postanowiłaś się tu trochę rozejrzeć. Pierwszą czynnością jaką zrobiłaś było upewnienie się czy oby na pewno nazywa się Joker. Nie chciałaś w to uwierzyć.
Na sofie leżała jego marynarka. Miał zamiar się w nią ubrać więc zapewne coś tutaj było.
Znalazłaś tam klucze od domu. Chyba nie zauważy że ich nie ma, drugie takie same były w drzwiach.
Specjalnie sprawdziłaś.
Kolejnym przedmiotem był dowód osobisty.
„Yong Junhyung”
Po dacie urodzenia obliczyłaś że ma 24 lata. Całkiem nieźle.
                Woda przestała lecieć. Szybko odłożyłaś wszystko jak trzeba i poszłaś cicho do „swojego” pokoju. Tam przesiedziałaś wcześniej od rana aż do teraz.
Złapałaś za książkę którą wzięłaś wcześniej z półki i czytałaś dla zabicia czasu. Położyłaś się na łóżku udając że nic się nie działo przez ten czas.
Junhyung wszedł do twojego pokoju i odetchnął głośno. Podniósł swoją koszulę i wyciągnął stamtąd broń. Przeraziłaś się strasznie kiedy podszedł z nią do ciebie i przyłożył ci lufę małego pistoletu do skroni. Wyciągnął drugą rękę w twoją stronę. Odłożyłaś książkę i patrzyłaś na niego wielkimi oczyma.
- Klucze.
Nie mogłaś się ruszyć. Fakt że masz broń przy swojej głowie… Ogarnął cię strach.
- Nie słyszysz?- Joker wyciągnął dłoń bliżej ciebie- Klucze.
Całkowicie przerażona nerwowo zaczęłaś grzebać po swoich kieszeniach. Błędem było zabieranie tych kluczy. Ulżyło ci jak je znalazłaś w tylniej kieszeni spodni. Od razu mu je oddałaś i odsunęłaś się bardziej po ścianę. Chwilę się przyglądał swojej „zgubie” po czym brutalnie ujął cię za podbródek i zbliżył wasze twarze do siebie.
- Nie rób tak więcej…
Szarpnięciem puścił twój podbródek i schował bron wraz z kluczami. Wyszedł z pomieszczenia.
Za chwilę słyszałaś tylko jak zamyka drzwi wejściowe i przekręca kluczyk.
                Kiedy tylko odetchnęłaś i doszłaś do siebie po tym co przed chwilą zafundował ci Junhyung postanowiłaś dalej się tu rozejrzeć. Właściwie to byłaś głodna…
Jak dobrze że on był bogaty. Jego lodówka była wypełniona jedzeniem po brzegi. Na dodatek dało się tu znaleźć mrożoną pizzę. Szybko przyrządziłaś ją sobie w mikrofalówce. Wszystko idealnie posprzątałaś po sobie kiedy tylko wspomniałaś chwilę z porannego oplucia mu stołu.
                Nie wiedziałaś czy uda ci się cokolwiek tu znaleźć. Jeśli zostawił cię w swoim pokoju to znaczyło że nic takiego tam nie było. Właściwie to jeśli zostawił ci cały dom to raczej nic nie znajdziesz. Jednak chciałaś rozejrzeć się za swoją baterią od telefonu albo chociaż kablem od stacjonarnego.
Kompletna pustka. Tylko puste szuflady i regały. Co prawda był tu jeden pokój wiecznie zamknięty ale bez klucza też nic nie zrobisz. Zastanawiałaś się właściwie dlaczego tak po prostu dałaś się tutaj zostawić. Nie zabiłby cię bo jesteś głownym elementem tej intrygi…
Ale inne rzeczy…
Nie. Jednak dobrze że pogodziłaś się z tym porwaniem.
                Nudy. Junhyung nie wracał już dobre 3 godziny a ty się nudziłaś. Postanowiłaś przynajmniej obejrzeć telewizję. Niestety nie było tu kablówki. Jedynie podstawowe 3 kanały. I tak przyjemnie było oglądać 3 kanały na tak wielkim telewizorze. Zobaczyłaś że Joker ma DVD wiec uraczyłaś się i tym luksusem.

- ________, wstawaj…
Poczułaś na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Powoli otworzyłaś oczy i lekko się przeciągnęłaś. Joker nachylił się nad tobą i uśmiechnął. Od razu zerwałaś się na nogi.
- Wybacz- powiedziałaś szybko nie chcąc znowu czuć lufy pistoletu na swojej skórze- Nie miałam co robić i ten telewizor… I jeszcze twoja zapiekanka z lodówki…
- Mam dla ciebie ubrania. Przebierz się i zrób coś z tymi… Upierz. Albo najlepiej ja to zrobię.
Zdziwiłaś się. Jeśli porywacze byli tacy mili to nie było źle. Poszłaś do łazienki się przebrać. Miałaś na sobie jeszcze ubranie z wczorajszego wieczoru. Faktycznie lepiej było je zmienić.
Joker dał ci całkiem nowe, bardzo ładne rzeczy. Były to zwykłe spodenki do połowy uda, granatowe oraz szeroka koszulka w czarnobiałe paski i czarny rozpinany sweter. W środku były nawet skarpetki. Chyba naprawdę pomyślał o wszystkim.
Mało tego. Kazał ci się umyć, inaczej nie wpuściłby cię na pościel w swoim pokoju.
                Nie wiedziałaś czy uda ci się tutaj zasnąć. To było… dziwne. Pomimo tego że Junhyung był w miarę miły to i tak nie mogłaś dalej się przyzwyczaić. Trochę nieciekawie być porwanym.
                W nocy nie mogłaś w ogóle spać. Nie wiedziałaś jak to się potoczy. Co jeśli ojciec nie zechce zapłacić albo coś pójdzie nie tak? Dopiero teraz rozważałaś przeróżne opcje.

                Tak minęło 7 dni. Myślałaś że będzie gorzej. Tym czasem pomijając fakty że Joker znikał na noc, w dzień często spędzaliście czas razem. To naprawdę było głupie ale...
Zakochałaś się w nim.
Sposób w jaki się po prostu był fascynował cię. Bad boy z zasadami których twardo musiałaś się trzymać.
Idealny.

                Junhyung wpadł do „twojego” pokoju i podszedł szybko do ciebie. Złapał cię za nadgarstek i rzucił książką którą trzymałaś w kąt.
- Idziemy. Chyba dzisiaj się pożegnamy- uśmiechnął się lekko po czym spoważniał całkowicie.
Z jednej strony cieszyłaś się bardzo że będziesz wolna. Jednak gorzej było z tym uczuciem co ciągle w tobie tkwiło. Fakt że nie zobaczysz już więcej Junhyunga…
                Z wieżowca wyprowadził cię normalnie. Kiedy tylko wsiedliście do dużego, czarnego jeepa z przyciemnianymi szybami od razu zauważyłaś że nie jesteście sami. Samochód ruszył.
W środku był jeszcze mężczyzna z dość przyjaznym wyrazem twarzy. Był uśmiechnięty. Właśnie odciął kawałek taśmy i czekał na polecenie Jokera. Ten z kolei wiązał twoje ręce z tyłu za nadgarstki. Za chwilę wziął taśmę od kolegi i odwrócił twoją głowę w twoją stronę.
- Co jak wam nie zapłaci?- spytałaś w ostatniej chwili.
- Przewidujesz taka opcje?- Joker uniósł jedną bez do góry.
- Nie jestem pewna… Nie zabijecie mnie prawda?
- Raczej nie. Jeśli obiecasz ze będziesz cicho.
- Obiecuję.
Uśmiechnął się. Przykleił ci taśmę do ust. Chyba taka procedura. Przy okazji zasłonił ci oczy czarną chustą i zawiązał z tyłu głowy.
- Nie wiedziałem że zakładnicy potrafią być tacy posłuszni…- zaśmiał się jego kolega.
- Tylko głupi się sprzeciwiają.
Poczułaś na swoim ramieniu dłoń Junhyunga. Zapewnił że wszystko będzie dobrze.
                Byliście na dworze. Joker prowadził cie z przyłożoną lufą pistoletu do szyi. Czułaś ten chłód na swojej skórze. Właściwie poczułaś zapach wody morskiej. Albo chociażby jakiejś rzeki.
Joker na ucho powiedział ci że jesteście na porcie. Chyba naprawdę ci ufał.
Jego kumple nie byliby zadowoleni. Szło ich trochę więcej niż tylko dwóch.
Zatrzymaliście się.
- Najpierw ______, potem pieniądze!
Poznałaś w nim głos ojca. Coś tobą tknęło i żeby nie wyglądało to na taką totalną posłuszność, nawet zrobiłaś krok do przodu ale Junhyung cofnął cie do siebie. Czułaś jego dłoń na swoim ramieniu.
- Najpierw pieniądze!- krzyknął Joker- Inaczej zbije ją.
Przeszły cie ciarki. Zaczęłaś się go bać. Nie mogłaś pozbyć się tego mieszanego uczucia. Strach miłość, strach miłość…
Można tak szybko się zakochać?
- Tak jak się umawialiśmy! Pieniądze proszę położyć 2 metry przed nami- powiedział jeden z porywaczy.
Nie miałaś pojęcia co się dzieje. Czy faktycznie pieniądze się tam znalazły, czy nie. Nic nie widziałaś.
W pewnej chwili Joker szarpnął cie do tyłu, lekko. Słyszałaś nieznany głos dochodzący z megafonu.
„PROSZĘ ODŁOŻYĆ BROŃ I UNIEŚĆ RĘCE ZA GŁOWĘ. POWTARZAM, PROSZĘ ODŁOŻYĆ BROŃ”
Cholera. Dlaczego ojciec nie mógł po prostu zapłacić tylko zabierał ze sobą policję?!
Sama byłaś zła. Mogłaś powiedzieć że był skąpy, na pewno nie szukał sprawiedliwości.
Zaczęło się zamieszanie. Joker ciągnął cie obok siebie i gdzieś biegliście.
- Joker!- krzyczał jego znajomy- Zastrzel ją!
Miałaś ochotę się rozpłakać. Przytłoczyły cie te słowa. Bałaś się. Było źle.
Junhyung dalej biegł. W pewnej chwili zatrzymaliście się. Odsłonił ci oczy i usta. Odetchnęłaś głęboko.
- Zabić twojego ojca?- spytał zdenerwowany.
- Ale… Junhyung…
- Skąd znasz moje imię…? Zresztą nieważne. Bądź cicho a ja coś wymyślę. Musimy zwiewać. Znaczy się ja muszę…
Rozglądał się. Staliście pomiędzy trzema kontenerami w bardzo wąskim przejściu. Czułaś że coś takiego jest na około was bo otarłaś się o to ramieniem w czasie biegu.
Junhyung złapał cię za ramię i przydusił do kontenera. Przyłożył pistolet do twojego czoła.
To uczucie.
Ogromny strach, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyłaś. Zamknęłaś oczy mocno i powstrzymywałaś strach.
- Powinienem cię zastrzelić… - powiedział cicho, niskim głosem- Ale nie zrobię tego.
Opuścił broń.
Był taki zdenerwowany że nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Junhyung… Chyba musisz mnie wypuścić. Chociażby dlatego żeby nie złapała cię policja. Poradzisz sobie.
- Co?- zdziwił się- Sądziłem że mnie wydasz…
- Nie… Idź już.
- Powiesz im prawdę, dobrze? Adres zamieszkania i te sprawy…?
-Chyba nie mam wyboru.
- _______... Mam u ciebie dług- uśmiechnął się lekko.
Po tych słowach lekko zacisnął palce na twoim ramieniu i pobiegł. Prawdopodobnie dobrze się ukrył gdzieś po czym uciekł.
Taką miałaś nadzieję.

                Od tej całej akcji minęły dwa miesiące. Skłamałaś policji że sama uciekłaś w tamto miejsce, ze strachu. Kiedy pytali o porwanie musiałaś mówić prawdę. Wiedziałaś ze Joker się ubezpieczył.
Ciągle o nim myślałaś. Czy aby na pewno dał sobie radę?
Docenił to co zrobiłaś?
                W nowym mieście również organizowano wystawy. Właśnie ojciec wybierał się na jedną z nich. Przygotowywał wszystko w jednym pomieszczeniu. W innym wisiała jego stara wystawa.
                Stałaś przed obrazem który tak bardzo lubiłaś… Noc, gwiazdy. Kojarzył ci się on z Junhyungiem. Był równie tajemniczy jak on, tak samo intrygujący.
Tęskniłaś.
- Jak ci się tu podoba?
Twoje serce zabiło szybciej. Odwróciłaś głowę w stronę z której dochodził tak znajomy ci już głos.
Spoglądał na ten obraz. Tak samo jak ty przed chwilą, z uśmiechem na twarzy. Potem przeniósł wzrok na ciebie.
Byliście tu sami. Całkiem sami.
- Junhyung…- ledwo zdołałaś powiedzieć jego imię.
- Już wiem, musiałaś przeczytać to w dowodzie. Wszystko u ciebie w porządku?
- T-tak… Co tu robisz?
- Szukałem tego obrazu. Chcę go kupić- wskazał na wasz ulubiony obraz.
- Naprawdę?- zdziwiłaś się.
- Oczywiście. Tylko… Przez sieć. Nie chcę żeby mnie ktoś poznał.
- Nie boisz się tak tutaj przychodzić?
- Mam w razie czego odpowiednią broń.
W tym momencie usłyszeliście dźwięk obcasów uderzanych o posadzkę. Junhyung w pewnej chwili złapał cię za policzki, powoli wplatając palce pomiędzy kosmyki twoich włosów. Zbliżył wasze twarze do siebie i odwrócił się tyłem do reszty pomieszczenia. Przechylił głowę w bok i trzymał ją zaraz koło twojej. Stykaliście się policzkami.
Czułaś jego oddech na swojej skórze.
Jego dotyk.
Serce biło ci tak szybko że trudno było zaczerpnąć ci trochę powietrza.
Jego perfumy.
On.
Kiedy tylko kobieta przeszła dalej on odsunął się od ciebie lecz nie zabierał swoich dłoni.
- Mamy romans, wiesz?
Zdziwiłaś się. Nic nie mogłaś z siebie powiedzieć, dopiero po chwili przyjęłaś te emocje.
- Jak to?
- Moja była tak twierdzi- prychnął śmiechem- Nie uważam tak.
- Racja…- spuściłaś wzrok i patrzyłaś się gdzieś w posadzkę. Powoli zabrałaś jego dłonie ze swojej twarzy.
Junhyung ujął cię za podbródek i odwrócił twoją głowę w swoją stronę. Znów byliście tak blisko.
- Jesteś gotowa zakończyć ten romans tylko po to żeby oficjalnie zostać moją kobietą?
Coś tknęło twoim sercem. Zapomniałaś o oddychaniu, myśleniu, ruszaniu się. Jednie twoje oczy powiększyły się. Widziałaś swoje odbicie w brązowych tęczówkach Junhyunga. Miał piękne oczy.
Kiwnęłaś głową znacząco.
Joker uśmiechnął się i powoli przysunął się jeszcze bliżej.
Złożył na twoich ustach słodki lecz chłodny pocałunek.
Taki o jakim marzyłaś.
Taki, jaki chciałaś otrzymać tylko i wyłącznie od jednej osoby którą był Joker.

~Sungmi

wtorek, 24 czerwca 2014

Kevin ~ I'm sorry


Scenariusz dla Sayuri =^o^=

Wybacz że musiałas tyle czekać. Mam nadzieję że ci sie spodoba :3
Miłego czytania!

***

               Ta noc w klubie zapowiadała się naprawdę ciężko. Przychodziło tutaj dużo ludzi w tym napalonych mężczyzn których musiałam obsłużyć. Nic nowego.
Nie lubiłam tej pracy, ale z czegoś trzeba żyć. Brakowało mi pieniędzy na utrzymanie mieszkania. Na dodatek ostatnio rozstałam się z chłopakiem.
Myślałam że jesteśmy dla siebie stworzeni, jednak myliłam się. Kolejny raz tak się pomyliłam. Myślałam że praca w nocnym klubie dla osoby która przesiaduje do 4 w nocy z telefonem w ręku bądź przed TV będzie niczym trudnym. Tutaj także nie miałam racji.
No i ci faceci.
Ugh.
No nic, jak trzeba to trzeba. Zniosę prawie wszystko.
                Zamykaliśmy już lokal i zostałam sama z barmanem. W środku było jeszcze trochę ludzi ale oni powoli zaczęli wychodzić.
- Możesz dzisiaj zamknąć? Bardzo się śpieszę – powiedział barman- Następnym razem ja zostanę dłużej...
- Nie ma sprawy- uśmiechnęłam się lekko.
Barman rzucił do mnie kluczyki i wybiegł z lokalu nakładając w między czasie swoją skórzaną kurtkę. Czekałam chwilkę aż klienci wyszli i wtedy mogłam sprawdzić czy lokal jest pusty. Rozejrzałam się w pierwszym pomieszczeniu i poszłam do drugiego. Tam spotkała mnie niemiła niespodzianka.
- Proszę Pana, już zamykamy. Proszę już się zebrać – powiedziałam idąc w stronę nieznajomego.
Na brzegu narożnika w loży tzw. „VIP” siedział młody mężczyzna. Ubrany był w garnitur dobrze dopasowany do jego budowy. Na krawacie który niechlujnie wystawał spod marynarki była przypięta srebrna spinka. Jego biała koszula była rozpięta przy kołnierzu. Na twarzy widniały rumieńce zapewne spowodowane zbyt dużą ilością alkoholu. Właściwie… Całkiem przystojny. Był bardzo przystojny.
- Przepraszam…- podeszłam bliżej i nachyliłam się lekko nad nim- Już zamykamy i…
- Słyszałem…- odparł dość przyjemnym głosem po czym spojrzał na mnie. Rozpiął dwa guziki od swojej marynarki- Jak masz na imię?
- Bardzo mi się śpieszy, proszę już wyjść.
- Bardzo ładnie…
Nieznajomy wstał i delikatnie złapał mnie za nadgarstek. Był to dotyk którego nie powstrzymałam a powinnam to zrobić.
                Starałam się uwolnić z jego uścisku dopiero wtedy kiedy zostałam przyduszona do ściany. Nigdy w życiu bym nie pomyślała że akurat tego typu chłopak zechce mi coś zrobić. Kiedy odpychałam go na bok i krzyczałam żeby wreszcie mnie puścił zauważyłam pewien fakt…
On wcale aż tak nie napierał na mnie. Tylko i wyłącznie trzymał mnie przyduszoną do ściany. Przestałam się szarpać, to chyba mi nie pomoże jeśli jeszcze nic tak strasznego mi się nie dzieje.
Czułam od niego alkohol. Musiał być nieźle wstawiony, ale trzymał się dobrze.
Obecnie miał minę której bliżej określić nie potrafiłam. Jedynie jego oczy błądziły gdzieś po moim ciele z ciekawością lecz spokojem rejestrując każdą jego partię. Czułam się tym strasznie przytłoczona.
- Puść mnie wreszcie i wynoś się stąd- odparłam stanowczo.
- Piękna… Taka piękna…- przejechał palcem po moim udzie. Byłam za to wściekła.
Uderzyłam go momentalnie w twarz. Chłopak odsunął się i oparł o ścianę tuż obok mnie. Momentalnie od niego odeszłam.
- Wynoś się!- krzyknęłam.
- Aż tak bardzo ci się śpieszy?- zaśmiał się wkładając ręce do kieszeni od spodni. Oderwał się od ściany i chwiejnym krokiem znów szedł w moją stronę.
Co miałam robić?
Zaczęłam biec w stronę baru żeby złapać za telefon. Cholerny błąd wtedy popełniłam.
Wbiegł zaraz za mną i złapał za nadgarstek po czym odwrócił w swoją stronę. Pchnął mnie w stronę blatu i przydusił do niego obejmując jedną ręką w pasie. Od razu rzucił się na moją szyję. Poczułam na sobie jego usta.
Nie chcę żeby mnie skrzywdził.
Szarpanie chyba jednak było lepszym wyjściem. Biłam go, rozdarłam jego koszulę przy kołnierzu i nawet podrapałam jego szyję.
Ratunek przyszedł wraz z ujrzeniem dużej szklanki do piwa tuż niedaleko mnie. Złapałam ją i bez zastanowienia przywaliłam nachalnemu klientowi w głowę.
Szkło pękło i rozpadło się na około nas. Moja dłoń krwawiła lekko, chyba nieumiejętnie nawet rozbiłam szklankę. Gorzej było z jego głową. Wkrótce kropla krwi spływała po jego czole oraz nosie. Przez chwilę patrzył się na mnie ale zaraz zamknął oczy i prawie upadł na podłogę. Oparł się rękoma o krawędź blatu.
- Zadzwonię po pogotowie- powiedziałam nadal zszokowana tym co się stało.
Kiwał głową na boki, przecząco. Osunął się na podłogę i wtedy już wiedziałam że jest nieprzytomny. Wezwałam pogotowie. Wcześniej wytarłam mu twarz i przeczołgałam go aż do narożnika w pierwszej sali. Sprzątałam szkło czekając na przyjazd pogotowia. Oni z kolei dobrze się nim zajęli ale przy okazji zabrali do szpitala na obserwację.
Powiedziałabym – „więc teraz mogę spać spokojnie, już nic mi nie zrobi”, ale nawet nie pomyślałam tak. Wtedy martwiłam się o to czy nic poważniejszego mu się nie stało. Nie chciałam go krzywdzić ale nie chciałam też sama zostać skrzywdzona. Byłam winna?

 ***

                Na całe moje szczęście nikt się nie dowiedział o tym co działo się tutaj 2 dni temu kiedy napadł mnie ten chłopak. Bałam się że stracę pracę ale chyba dobrze to ukryłam.
No i faktycznie martwiłam się o NIEGO. Serio mogłam mu coś zrobić.
Dzisiaj tak jak obiecał barman, on zostawał nieco dłużej. Ja wyszłam 30 minut wcześniej. Pracowałam całą noc i wracałam nad ranem. Chciałam się zdrzemnąć i potem znowu wrócić do życia.
                Weszłam na górę po schodach. Szukałam kluczy w torebce. Miałam ochotę już zdjąć te szpilki z nóg. Spróbowałam dzisiaj wziąć wyższe ale to jednak nie dla mnie. I tak byłam pełna podziwu dla siebie za to że wytrzymałam całą noc.
Przy drzwiach ogromnie się zdziwiłam. Na mojej wycieraczce leżał ogromny bukiet róż. Podniosłam go i obejrzałam na około. Dla pewności rozejrzałam się po czym weszłam do domu i zamknęłam drzwi od środka.
Róże? Dla mnie? Serio…?
Pierwszy raz się z takim czymś spotkałam. Nawet mój były mi takich nie kupił. To było coś co zmuszało dziewczynę do myślenia o tym że jednak jest w pełni kobietą. Naprawdę przyjemny upominek, tym bardziej że nawet nie wiedziałam od kogo one są.
Usiadłam w kuchni na krześle i zaczęłam szukać w różach wskazówki. Znalazłam tam karteczkę. Była zgięta w pół. Oderwałam ją od kwiatków i odłożyłam je na bok. Z lekkim dreszczykiem emocji otworzyłam karteczkę.
„ Przepraszam za swoje zachowanie. Nigdy bym się tego po sobie nie spodziewał. Naprawdę jest mi przykro że zostałaś przeze mnie zmuszona do takich rzeczy.

O ile już się domyślasz jestem tym idiotą z klubu który zaczepił cię parę dwa dni temu. Jeszcze raz przepraszam.

Nie wiem jak ci to wynagrodzić. Nie zrobiłbym tego nigdy ale za dużo wypiłem…
Wybaczysz mi?
Kevin Woo.”
Byłam w szoku. Totalnie zaskoczyła mnie jego postawa. Może faktycznie tak jak oceniłam go na samym początku- on by tego nie zrobił tak po prostu. Teraz już naprawdę zaczynałam się martwić co z jego zdrowiem. Całe szczęście podpisał się imieniem i nazwiskiem więc spokojnie mogłam spytać o niego w szpitalu.
Wstawiłam róże do flakonu z wodą. Uśmiechnęłam się.
Wiedział jak mnie do siebie przekonać.
                Zaraz w południe wsiadłam w autobus i udałam się do szpitala do którego go zawieźli. Podeszłam do recepcji i grzecznie spytałam czy mogą mi powiedzieć co ze zdrowiem Kevina.
Za to niegrzecznie usłyszałam że „nie udzielają takich informacji osobom nieupoważnionym”.
Cholerne przepisy. Wściekła odwróciłam się od recepcji i spotkałam się z jakimś białym obiektem.
Lekarz bądź inny pracownik stał przede mną i patrzył dość nieprzyjemnym wzrokiem.
- Słyszałem że pytała pani o Kevina Woo…
- T-tak…- przytaknęłam. Był dość młody więc postanowiłam użyć na nim odrobiny swojej kobiecości. Wyprostowałam się i dyskretnie naciągnęłam moją sukienkę w dół ukazując nieco dekolt. Trzymałam ręce przed sobą. Uśmiechnęłam się lekko – Mógłby mi Pan powiedzieć co z nim? Martwię się że coś się stało… To ja wezwałam pogotowie.
- Pamiętam panią- uśmiechnął się momentalnie – Opatrywałem pacjenta. Mało spotykane zjawisko żeby ofiara troszczyła się o zdrowie oprawcy…
- Skąd Pan wie że…?- zdziwiłam się. Nic przecież nikomu nie mówiłam.
- Pan Woo na drugi dzień koniecznie chciał wyjść z samego rana żeby coś dla Pani zrobić. Powiedział mi że musi przeprosić za to co zrobił. Domyśliłem się że chyba…
- No tak. Układanka sama się ułożyła…
- Dokładnie. Więc chce Pani wiedzieć co u niego? Otóż ma się dobrze. Jedynie przyjdzie zdjąć szwy za parę dni i będzie okej. Nic poważnego.
- Naprawdę? Dziękuję za informacje.
                Całą resztę dnia zastanawiałam się skąd Kevin miał mój adres. Byłam tym nieco przerażona z drugiej strony. Taka informacja nie leży na ulicy, nie da się tego po postu odczytać z czyjejś twarzy. Musiał się trochę namęczyć żeby to zdobyć.
Na szczęście wszystko było z nim dobrze. Mogłam już przestać o nim myśleć.

***

                Nie mogłam. Ciągle miałam w głowie wydarzenia sprzed dwóch tygodni. Nadal zastanawiałam się dlaczego tak bardzo Kevin utkwił mi w pamięci. Przecież wszystko dobrze się skończyło.
Właśnie za chwilę miałam kończyć pracę. Była już prawie północ. Zebrałam swoje rzeczy, fartuszek zostawiłam w szafce i mogłam spokojnie wyjść z lokalu. Jednak przechodząc obok baru zauważyłam w kącie pomiędzy regałem z alkoholem a ścianą błyszczący przedmiot. Przyjrzałam się mu z bliska i spokojnie mogłam stwierdzić do kogo należy.
Spinka z krawatu Kevina. Nie widziałam jej wcześniej… To była kolejna rzecz jaka przypomniała mi o tym zdarzeniu.
Wyszłam z klubu.
Zbliżałam się do rogu budynku. Jednak z daleka widziałam ze ktoś patrzy centralnie na mnie. Osoba stała oparta o samochód i trzymała w ręce ciemno-czerwoną różę. Taką samą jakie ostatnio dostałam.
Podchodząc bliżej rozpoznałam tę osobę. Był nią Kevin. Widząc że idę zerwał się nieco w moją stronę. Na jego głowie widziałam biały bandaż. Zdecydowanie nie pasował do kolejnego dobrze dopasowanego, czarnego garnituru.
- _______...!- zawołał  podszedł nieco bliżej- Czekałem na ciebie…
Byłam zszokowana. Zbliżyłam się do niego i założyłam włosy za ucho. Nie chciało mi się wierzyć że to właśnie on.
- Chciałem przeprosić jeszcze raz- mówił dalej- Bardzo źle się z tym czuje, myślę że ty też nie najlepiej… Nie jestem taki. Nie skrzywdziłbym tak pięknej kobiety- po tych słowach wręczył mi różę i uśmiechnął się lekko- Tamte już zwiędły, prawda?
Pokiwałam głową. Zaśmiałam się lekko i przyłożyłam kwiatek do ust. Spojrzałam na Kevina. Nadal widziałam zmartwienie na jego twarzy.
Naprawdę był szczery.
Można było czytać z niego jak z idealnie zapisanej kartki papieru.
- Martwiłam się- powiedziałam podchodząc jeszcze bliżej.
- T-tak?
- Myślałam że coś ci zrobiłam. O ile pamiętasz…
- Pamiętam wszystko dokładnie. Dlatego tu jestem… Nie mogłem zapomnieć twoje twarzy kiedy już dostałem tą szklanką w głowę- śmiał się lekko- Pewnie masz mi to wszystko za złe.
- N-nie, już nie. Teraz już nie. Ciągle myślałam o tym. Przekonałeś mnie tym co napisałeś w liściku. Teraz jeszcze bardziej…
- Nie chciałem tak zaczynać naszej znajomości. Byłem w tym klubie pierwszy raz, muszę przyznać że chciałem się odezwać wcześniej ale zabrakło mi słów.
- Możemy zapomnieć o tym wszystkim, jeśli chcesz.
- Będę ci za to wdzięczny… Może teraz to głupie że ci to zaproponuje ale… Nie myśl o mnie źle, chciałbym odwieźć cię do domu. Jesteś taka piękna że ktoś mógłby cię napaść… Tak samo jak ja.
- Miałeś o tym zapomnieć!- szturchnęłam go lekko w ramię i zaśmiałam się- Jeszcze na tyle ci nie ufam ale… Ale chyba dam ci szansę.
- Więc wsiadaj.
Kevin otworzył mi drzwi i zaprosił gestem do środka. Faktycznie nie ufałam mu aż tak bardzo ale pomyślałam sobie że znając życie decyzja którą podejmę nie ważne która i tak będzie zła. Tak z doświadczenia.
                Kevin całą drogę tłumaczył mi jakim cudem znalazł mój adres. Faktycznie było to dla niego trudne. Podziwiałam go za to że w ogóle to zrobił. Okazało się że przyszedł do biura mojego szefa po to żeby zostawi tam swoje fałszywe CV i odbył rozmowę kwalifikacyjną. Wcześniej zapłacił koledze żeby zrobił aferę na zewnątrz i kiedy tylko szef wyszedł zaczął grzebać w papierach.
Odwiózł mnie do domu. Poczułam że wcale nie chce się z nim żegnać. Całą drogę rozmawialiśmy jakbyśmy znali się od lat. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Zanim jeszcze wysiadłam przypomniałam sobie o bardzo ważnej rzeczy.
- Zgubiłeś chyba coś…- nachyliłam się do Kevina i przypięłam spinkę do jego krawatu. Poprawiłam jeszcze delikatnie jego kołnierzyk i uśmiechnęłam się.
Kevin przyjrzał się spince. Po chwili odwzajemnił mi uśmiech. Kiedy ja chciałam wysiąść uprzedził że otworzy mi drzwi. Kiedy wyszłam z samochodu lekko mnie do siebie przytulił.
To nie był już ten sam dotyk. Teraz czułam się o wiele… Lepiej. To było delikatne, subtelne. Całkowicie do niego pasowało.
Serce zaczynało mi szybciej bić. To było dziwne uczucie.
Czegoś takiego nie doświadczyłam jeszcze przy żadnym chłopaku, nawet przy moim byłym.
- Wybacz- odsunął się ode mnie nieco zawstydzony- Jestem ci wdzięczny za to że tak to się wszystko teraz potoczyło.
- Nie chciałam cię skreślać.
- Obiecaj że tego nie zrobisz.
Spoważniał. W pewnej chwili zaczynał się nachylać w moją stronę. Oparłam się na samochodzie i nie wiedzieć dlaczego przymykałam powoli powieki. Kevin położył dłoń tuż obok mojej głowy i był coraz bliżej. Poczułam jego oddech na swoim policzku. Za chwilę nasze usta złączyły się w równie subtelnym jak jego dotyk pocałunku.
Przechylił głowę na bok i drugą dłoń położył na moim ramieniu. Mimowolnie objęłam go swoimi rękoma i oddałam się temu pocałunkowi.
Naprawdę było przyjemnie.
Jak mogłam na to pozwolić…
                Nawet nie zapalałam światła. Zdjęłam tylko swoje buty i rzuciłam je w kąt. Kevin rozpiął swoją marynarkę i szedł za mną przy okazji również pozbywając się butów.
                Odwróciłam się w jego stronę. Trzymał dłonie na moich policzkach i kolejny raz mnie pocałował. O wiele głębiej, o wiele lepiej. Namiętny pocałunek przerodził się w dotyk. Dotyk stał się czymś więcej a my totalnie oddaliśmy się przyjemności.
Nie powinniśmy?
Kłamstwo.

***

                Byliśmy udaną parą już od roku. Mieszkaliśmy razem w moim… NASZYM mieszkaniu i cieszyliśmy się każdym dniem spędzonym razem. Kevin nie chciał żebym dalej pracowała w klubie.
- Należysz tylko do mnie i nie chciałbym żeby ktoś inny to zlekceważył…
- Jesteś samolubny wiesz?- zaśmiałam się siedząc u niego na kolanach i trzymając ręce na jego ramionach.
- Być może- na jego twarzy pojawił się uśmieszek- Jestem twój, a ty jesteś moja… Kochanie.


~Sungmi
Ps. Wybaczcie za dwa razy powtórzony motyw w opowiadaniu z Gigwangiem i poprzednim... Dopiero mi sie skojarzyło jak już go napisałam... Ale chyba nie jest aż tak podobny, prawda? :(

niedziela, 22 czerwca 2014

Gigwang ~ White Cat



Scenariusz dla Drasta.

Przepraszam że musiałaś tak długo czekać. Wena ostatnio się mnie nie trzyma, naprawdę :(
Mam nadzieję że ci sie spodoba. Nie wiem czy jest dobry bo nie bardzo znam Gigwanga xD

I parę słów od Linyong, która przeprasza że nic nie dodaje ale z powodów osobistych nie może na razie nic napisać, ale niedługo nadrobi wszystko :)

***

                Ile razy jeszcze będzie przekładał to spotkanie? To już trzeci raz kiedy on się ze mną umawia a potem nagle mówi że „dzisiaj nie może”, „za tydzień”, „wybacz, coś mi wypadło”. Mam dość takiego czegoś.
- Wyjdziemy gdzieś dzisiaj?
Gigwang właśnie do mnie zadzwonił. Tego chyba było już za wiele, prawda?
- Dzisiaj nie mogę. Może za tydzień- powiedziałam spokojnie, udając że właśnie coś robię i wcale nie spaceruję po mieście z puszką coli w dłoni.
- Ale… _______, to ważne.
- Nie mogę.
- Błagam, to sprawa życia i śmierci – lekko się zaśmiał.
- Naprawdę nie. Mogłam trzy razy wtedy a dzisiaj na serio nie mogę.
- _______... Jesteś pewna?- słyszałam w jego głosie lekkie zmartwienie i rozczarowanie. Może teraz serio mu zależało?
- Eh… Na parę minut mogę przyjść.
- Naprawdę?! – od razu się ucieszył – Dziękuje, dziękuje! _______, przyjdę dzisiaj pod twój dom o 20:00!
- Dobrze.
- Do zobaczenia!- rozłączył się.
Westchnęłam jeszcze raz. Chyba jestem dla niego za dobra.
                Zastanawiał mnie fakt, dla którego poświęciłam resztę dnia… Musiałam to przemyśleć czy naprawdę wyjść czy skłamać i odegrać się na nim mówiąc że „dzisiaj jednak coś mi wypadło”. Ale chyba nie jestem aż taka podła, prawda?
                Okazuje się że jestem. A przynajmniej miałam w planach. Kiedy tylko na zegarku wybiła 20:00, usłyszałam pukanie do drzwi. Był bardzo punktualny, tego wieczoru. Właściwie…
Właściwie to znamy się już długo. Rok temu skończyliśmy tą samą szkołę ale nadal się spotykaliśmy. Pomiędzy nami była tylko przyjaźń, wzajemnie zaufanie albo chociażby sam fakt że spotykaliśmy się wieczorami prawie w każdy weekend. Tylko te ostatnie tygodnie naprawdę mnie denerwowały…
Otworzyłam drzwi i chciałam rozpocząć od mojego monologu o tym jak bardzo się śpieszę i że ma tylko chwilkę po czym zamknąć dom i iść byle gdzie. Jednak dobrze że tego nie zrobiłam. Byłam o krok od Gigwanga i jego uśmiechniętej twarzy. Przed sobą trzymał różowe pudełko z dziurkami po bokach, przewiązanego różową wstążką.
- Śliczną masz sukienkę – powiedział na powitanie.
- Dzięki, ty też…- po chwili sobie uświadomiłam jak bardzo wybił mnie z tropu. Zaczął się śmiać. Jego nieźle dopasowany garnitur dało się nazwać sukienką? Zaczęłam się śmiać tak samo jak on- Wybacz, trochę jestem zaskoczona.
- Zaskoczona? A czym?- spytał podchodząc do mnie i obejmując jednym ramieniem z uśmiechem- To tylko spotkanie. Jak zawsze.
- Ale… Co trzymasz w tym pudełku? Zdechłego kota?
Gigwang zrobił w pewnej chwili wielkie oczy i kaszlnął lekko. Zabrał ze mnie rękę i poprawił marynarkę. Odwrócił się i „dyskretnie” zajrzał do środka.
- Jeszcze nie- odparł z uśmiechem na tyle szerokim że nie dałoby się odróżnić dwóch kresek od jego oczu.
- Jeszcze?!
Zamknął za mną drzwi po czym złapał pod rękę i sprowadził po schodach. Nadal patrzyłam na niego nieco przerażona oczekując wyjaśnień. Po chwili wręczył mi pudełko. Było nawet ciężkie, a mało tego o mało go nie upuściłam bo coś ruszyło się w środku. Mogłam się tylko domyślać…
-Kot- powiedziałam zwyczajnie kiedy tylko otworzyłam pudełko. W środku siedział malutki, biały kotek z dzwoneczkiem na szyi przywiązanym również różową wstążką. Jego wielkie oczy wpatrywały się we mnie tylko po to by zaraz wydać z siebie urocze i cichutkie „miau”- Kotecek!
Z pomocą Gigwanga wyjęłam kota z pudełka. Od razu przytuliłam go do siebie. Był taki puszysty i wdzięczny że totalnie się nad nim rozczuliłam.
- Skąd go masz?- spytałam nie przestając głaskać pupila.
- Kupiłem dla ciebie. Pomyślałem że to idealny prezent, chociaż dziwnie mówić o czymś co żyje jak o rzeczy… Ale jest twój- Gigwang pogłaskał kotka i przy okazji delikatnie dotknął mojej dłoni.
Uśmiechnął się po raz kolejny. Poczułam że moje policzki robią się czerwone. On za to odłożył pudełko na schody i usiadł tam. Siadłam zaraz obok niego i położyłam kotka na kolanach. Chciał się bawić i ciągle gryzł mi palca. Śmialiśmy się z tego.
                Na dworze było bardzo przyjemnie. Siedzieliśmy w ciszy i cieszyliśmy się z tego co robił kot. W końcu uznałam że trzeba mu wymyślić imię.
- Masz już jakiś pomysł?- spytał Gigwang spoglądając na mnie.
- Chyba…- zamyśliłam się nieco i spojrzałam w gwiazdy na niebie- Ace.
- Ace?
- Tak jakoś.
- W sumie… Jest biały… Niby może być.
- To zostanie Ace.
Gigwang wstał i podał mi rękę. Trzymając w jednej ręce kotka drugą podałam jemu. Wstałam i spojrzałam na niego pytająco. Nadal nie puszczał mnie, parzył tak troskliwie że sama się na niego zapatrzyłam.
- Chciałem dać ci Ace dlatego żeby ci o mnie przypominał- powiedział niskim głosem i podszedł nieco bliżej- To dlatego że jutro muszę wyjechać.
- Wyjeżdżasz…? Jak to?
- Muszę zając się babcią. Podejrzewam że już nigdy tu nie wrócę.
- Gigwang… Dlaczego dopiero teraz mi to mówisz?
- Pamiętasz te trzy przełożone spotkania? Wtedy planowałem jak ci to powiedzieć i nie miałem odwagi, wcale nie chciałem cię zostawiać bo naprawdę lubię spędzać z tobą czas. Zawsze byliśmy razem a teraz… To nie to samo. Ostatecznie dzisiaj zebrałem się w sobie. Kupiłem Ace rano po to żeby ci ją dać. Mam nadzieję że ci się podoba?- uśmiechnął się.
Chciało mi się płakać. Jak to wyjeżdżał? Rozumiałam wszystko ale nadal było mi smutno. Coś ścisnęło mnie za serce.
Gigwang położył dłoń na moim czole i przysunął się twarzą do mojej. Patrzył mi się w oczy, wyglądał jakby cieszył się chwilą i nie chciał pokazywać że jest mu smutno. Czułam to.
- Mam nadzieję że to nie jest nasze ostatnie spotkanie – powiedział.
Po tych słowach pocałował mnie lekko w usta. Przymknęłam powoli powieki i kiedy już myślałam że ta chwile będzie trwać wiecznie, on ją przerwał.
Najwidoczniej wszystko ma kiedyś swój koniec, prawda?

***

                Po tych dwóch latach miałem jeszcze nadzieję. Myślałem że będzie tak jak dawniej. Dorosłem do tego żeby wyznać to co czuję słowami, nie tylko przez pocałunek. Ale tego również nigdy nie zapomnę. Wiem że ______ już dawno dorosła. Była mądra i dojrzała… Idealna. Chciałem wiedzieć co u niej. Straciliśmy kontakt rok temu. Wszystko przez to że brakowało jej czasu, tak samo mi. Kiedy tylko mogłem to dzwoniłem, ona również.
                Dzisiaj chciałem zrobić jej niespodziankę. Bardzo się cieszyłem że wreszcie wracam do tego miasta. Byłem ciekawy co u Ace i ______. Widziałem że Ace już nie był biały, miał na grzbiecie brązowe akcenty. Wyrósł z niego bardzo ładny kot.
                Byłem głupi ale czułem się jakbym wracał do żony i dziecka, a nie do przyjaciółki i kota. Ot, głupie wyobrażenie. ______ mogłaby być moją żoną. Bardzo bym tego chciał.
                Nabrałem powietrza w płuca. Bardzo się denerwowałem. Chciałem już teraz, koniecznie teraz się z nią zobaczyć.
Zapukałem do drzwi. Kolana mi się ugięły kiedy usłyszałem czyjeś kroki. Przekręcanie kluczem, naciśnięta klamka. Drzwi otworzyły się przede mną lekko.
Ku mojemu zdziwieniu nie zauważyłem w nich żadnej znajomej osoby. Była to kobieta w średnim wieku. Przyglądała mi się dość wrednie.
- Przepraszam… Czy zastałem _______?
- Ta młoda dziewczyna?
- T-tak… Mieszkała tutaj z rodzicami ale chyba…
- Nie mieszka, już. Dosłownie przed sekundą wyszła stąd zabierając ostatnie rzeczy. Z tego co mi wiadomo przenieśli się do innej części tego miasta. Ale nic straconego, może jeszcze ją złapiesz. Poszła chyba w prawo.
- Dziękuje.
Zbiegłem ze schodów i ruszyłem w stronę którą wskazała mi kobieta. Nie mogłem uwierzyć w to że minęliśmy się. To chyba była dłużej niż sekunda, prawda?
Ale jak miałem ją znaleźć? Była sama, więc żeby przedostać się do innej części miasta musiała iść na przystanek. To chyba miało jakiś sens.
                Zmęczyłem się tym biegiem, ale nadal nie dawałem za wygraną. Najbardziej się ucieszyłem kiedy ujrzałem ________. Zniknęła w tłumie ludzi, dopiero co wsiadając do autobusu. Nie miałem 100% pewności ale… tylko nadzieję. Przyśpieszyłem ale kierowca autobusu chyba uznał że jest już za dużo ludzi i na mnie nie poczeka. Byłem wściekły.
Jeszcze parę metrów biegłem za autobusem.
Koniec. Poddaje się. Za bardzo mnie to zmęczyło. Mogłem do niej zadzwonić ale od wczoraj nie wiedzieć czego jej numer nie odpowiadał. Mogła zmienić numer?
Powiedziałaby mi.
Czyli jednak wszystko ma swój koniec…

***

                Przepchnęłam się do samego końca i spojrzałam przez tylną szybę. Wiedziałam że to nie mogło mi się przywidzieć. To na pewno był on. To był Gigwang.
Kolejny raz przepchnęłam się do przycisku w autobusie, po drodze przepraszając ludzi. Przycisk alarmował kierowcy żeby się zatrzymał. Niecierpliwie czekałam aż otworzą się drzwi. W końcu wybiegłam na ulicę.
O mało co nie wpadłam pod samochód. Fakt że czerwone światło pozwoliło kierowcy otworzył drzwi można było pominąć. Ale inna sprawa działa się na drugim pasie. Tam oczywiście nadal było zielone bo kierowcy jechali w bok.
Powiew wiatru zasłonił mi włosami oczy. Samochód szybko przejechał koło mnie ale ja i tak nic nie czułam po za chłodem i uściskiem na moich ramionach. Powoli otworzyłam oczy. Czyjaś dłoń zabrała mi kosmyki włosów z twarzy.
- Zmieniłaś numer?
Byłam wniebowzięta. Gigwang zasłonił mnie tuż przed tym autem. To był on. Naprawdę myślałam że go już nie zobaczę. Ale…
Zaśmiałam się. Upuściłam torbę z rzeczami z mojego starego domu i przytuliłam go od razu.
Co z tego że na środku ulicy.
Autobus za nami ruszył. Gigwang zabrał moją torbę i zeszliśmy na chodnik.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę. On odłożył moje rzeczy i znowu mnie do siebie przytulił. Zrobiło mi się ciepło na sercu, wiedziałam że on czuje to samo.
- Tak się cieszę- powiedział wzdychając głęboko – Jak dobrze że cię widzę.
- Też się cieszę… Skąd się tu wziąłeś?- odsunęłam się od niego lekko żeby zobaczyć jego twarz.
- To miała być niespodzianka. Ale co z twoim telefonem?
- Ostatnio nie mam telefonu bo zgubiłam go gdzieś w autobusie… Eh. Jak dobrze że tu jesteś.
- Zawsze byłem… Zawsze miałem nadzieję że to nie koniec.
- Wszystko kiedyś się kończy. Więc to dopiero początek…
- Zdecydowanie się z tobą zgadzam, Jagi.
Gigwang położył dłonie na moich policzkach i przysunął się bliżej. W końcu pocałował mnie delikatnie. Z każdym jego dotykiem czułam to jaka mocna nić nadal nas wiąże. Nikt nie był w stanie jej przerwać…


~Sungmi

Imię dla kota wzieło mi się jakoś od tego że czytałam o nazwie fanclubu Gigwanga, "Ace's".

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Suga ~ You look good

Wasza Sungmi stara się pobudzić do działania i pisać! Naprawdę nie wiem co się dzieje z moją weną ale przez ostatnie dni (tak, chodzi mi o miesiące) nie potrafiłam nic wymyślić. Na szczęście kiedy Linyong wpadła na pomysł z konkursem obudził się we mnie pomysł zaraz po ujrzeniu propozycji jednej z was.

Min Yoon Gi - to dla Ciebie! =^o^=
Mam nadzieję że wyszło w miarę normalnie, czytelnie i... fajnie >.<
To jest przejaw mojej weny więc wybacz za błędy ^_^'''
Miłego czytania!


***
Yoongi i ja poznaliśmy się w bardzo dziwny sposób. Było to jeszcze za czasów szkolnych...
W szkole krążyła legenda o dziewczynie która straszyła w tutaj ponieważ dawniej skoczyła z okna przez to że dręczono ją. Podobno skoczyła przez okno które znajdowało się w męskiej ubikacji. Jeśli ktoś wierzył w takie rzeczy to strasznie bał się tam wchodzić.
- No mówię ci!- V szturchnął Sugę w ramię- To prawda, ta dziewczyna dalej tam straszy. Widziałem ją.
- A jak wygląda?- zaciekawił się Suga.
- Jest ubrana w mundurek szkolny, taki stary. Za czasów kiedy były tu jeszcze czerwone mundurki. Czyli spódnica i te sprawy… Nazywa się Ari.
- Serio ona straszy?
- T-tak. Jeśli ją zobaczysz to będziesz musiał jej przynieść coś w zamian! Będzie za tobą chodzić dopóki nie pokażesz jej 100% punktów na sprawdzianie.
- Co?! 100% punktów?! Przecież ja w życiu tyle nie miałem! A co z tobą?
- No wiesz…- V odgarnął grzywkę na bok- Byłem na tyle przystojny że mnie nie zaczepiła.
Suga spojrzał na niego poirytowany. Przez to strasznie V, bał się iść do ubikacji. To było najgorsze co mogło go spotkać w tym momencie.
Byłaś nową uczennicą w tej szkole. Strasznie uczucie, prawda? Nikogo jeszcze nie znałaś. Jednak pech chciał że już pierwszego dnia wpadłaś na pewnego chłopaka.
- Przepraszam- powiedział od razu i nieco się wystraszył tym że przed chwilą oblał twoją koszulę napojem który niósł ze sobą w puszce- Naprawdę przepraszam!
- Nie szkodzi, tylko…- zacięłaś się patrząc na jego piękną twarz.
- Chodź ze mną, pomogę ci…
Złapał cię za nadgarstek i pociągnął za sobą do ubikacji. Nic dziwnego w tym że wybrał męską, tak? Chciał pomóc ci wyczyścić koszulę. Byłaś nim totalnie zauroczona.
- Czego masz inny mundurek?- spytał w pewnej chwili.
- Dopiero się przeniosłam do tej szkoły i nie mam innego na razie.
- Taki czerwony… Całkiem ładny.
- Dziękuje.
- Zaczekaj tu na mnie, przyniosę ci coś do przebrania się, na przykład koszulę...- chciał wyjść ale go zatrzymałaś.
- Nie trzeba…! Poradzę sobie- powiedziałaś pośpiesznie.
- Przyniosę…- uśmiechnął się przymykając lekko powieki. Był naprawdę przystojny.
I tak zostałaś sama w męskiej ubikacji. Wydawało ci się to dziwne. Chciałaś od razu stamtąd wyjść. Z progu wpadłaś na kolejną osobę. Był nią dość uroczy chłopak. Miał czarne włosy i całkiem ładnie ścięte.
- Mój boże!- krzyknął od razu i poleciał na drzwi.
- Przepraszam, już wychodzę…!- zacięłaś się.
- Nie zabijaj mnie!
Spojrzałaś na niego zdziwiona. Faktycznie, wyglądał tak jakby się bał. Bał się dziewczyn czy co? Chłopak zsunął się na dół pod drzwi i zakrył rękoma.
- Nic mi nie rób! Błagam! Ari, proszę!
- Ari?
- Przyniosę ci te 100% z testu, tylko nic mi nie rób!
- Dobrze ale…
- Oh, dziękuję za ocalenie Ari! – nieznajomy zerwał się z podłogi i z uśmiechem złapał cię za ramiona – Gdzie mam ci przynieść ten test?
- Test?
- Tutaj? Dobrze! OMO!- wybiegł z ubikacji.
W tle słyszałaś jeszcze jego krzyki o tym że „Ari go ocaliła” i „była całkiem miła”. Byłaś tak zdziwiona że nawet nie zauważyłaś kiedy jego poprzednik stał przed tobą z koszulką w rękach.
- Proszę- uśmiechnął się dając ci koszulę.
- Ale… Kto to jest Ari?- spytałaś.
- Ari? Miejscowa legenda. Dziewczyna która skoczyła przez okno tej ubikacji i teraz straszy każdego kto zobaczy.
- Straszy…?
- Chodzi za nim i takie tam…
- A jak się jej pozbywa?
- Trzeba przynieść 100% z testu. Czemu pytasz?
- Wiesz… Przed chwilą ktoś wziął mnie za Ari…
- Ciebie?- chłopak zmarszczył brwi a nagle otworzył szeroko usta i zaczął się śmiać – Ari! Faktycznie, masz ubranie jak ona! No to fakt… A jak ten ktoś wyglądał?
- No trudno określić…
- Pytam bo ostatnio mój kumpel wkręcał kogoś w tą legendę. I ten mu uwierzył… Ari.
- Naprawdę mam na imię _______.
- Jin. Miło mi cię poznać. A teraz się przebierz, bo skończy ci się przerwa.
- Fakt, dziękuje bardzo. Jutro ci ją oddam.
- Więc do zobaczenia!
Jin zniknął za rogiem zostawiając cię z całkowitym zamętem w głowie. Ty jako miejska legenda? Ari? To kompletny obłęd. O ile byłaś podobna do Ari to teraz każdy mógł się zaczynać ciebie bać.
Przyszłam do domu i cały czas rozmyślałam o Jinie i o tym chłopaku którego wystraszyłam. Uprałam koszulkę którą dostałam i zastanawiałam się kiedy w końcu dostanę nowy mundurek. Miał być tamtego dnia ale dyrektor nie dopilnował tego i okazało się że muszę jeszcze trochę czekać.
- No mówię ci! To była Ari, widziałem ją!- Suga strasznie się ekscytował a za razem wyglądał jakby nie spał przez całą noc.
- Wyspałeś się?- spytał Jin.
- … Bałem się spać.
- Eh… A dzisiaj jest sprawdzian.
- Właśnie, wczoraj się uczyłem cały wieczór i jak przyszedłem ze szkoły… Jejku, ja chce to napisać…!- Suga zrobił wielkie oczy i złapał Jina za ramiona- Rozumiesz?!
- Ale uczciwie to ma być. Bo Ari ciągle cię obserwuje- zaśmiał się wiedząc już kogo wczoraj „nawiedziłaś”.
- Aigoo…. A co jeśli nie napiszę?
- Masz nieskończenie wiele prób, ale Ari jest niecierpliwa.
- Była całkiem miła… I ładna.
- Zobaczysz sam jeśli nie oddasz jej tego szybko. Zobaczysz.
Suga już całkiem zwątpił. Wziął swoją tackę z jedzeniem i idąc za Jinem szukali wolnego miejsca. Rozglądając się usłyszał że ktoś z tyłu go woła. Odwrócił się szybko i wpadł na pewną osobę…
- Ari!- wyrzucił w powietrze tackę z jedzeniem które spadło gdzieś za nim.
Wszyscy przyglądali się temu zdarzeniu. A ty stałaś jak wryta z tacką i nie mogłaś nic powiedzieć. Za nim stał Jin. Jego mina wskazywała na to że masz wkręcać jego kumpla dalej.
- Gdzie jest test?- spytałaś zadziornie.
- Ari, wybacz…! Dopiero dzisiaj go piszemy- trzęsły mu się ręce i mówił nieco ciszej- Uczyłem się cały dzień… Ale… Nie wiem jak mi pójdzie.
- Masz szansę ode mnie… 99%.
- Ari, błagam 95!
- 99!- krzyknęłaś nieco i popatrzyłaś się mu w oczy- Ostateczna stawka!
- Aigoo...!
- Jak masz na imię?
- Yoongi. Możesz mi mówić Suga, jak wszyscy- lekko się uśmiechnął ale jego brew nadal lekko drżała.
- Więc dobrze Suga. Przynieś mi swój test jak otrzymasz wyniki. Zobaczymy czy przeżyjesz…
Minęłaś go wolnym krokiem i po drodze do stolika uśmiechnęłaś się lekko do Jina. On za to powstrzymywał się przed tym żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Do Sugi podbiegł V.
- To była Ari?! Myślałem że ona nie istnieje…!- zaczął od razu zdziwiony przyglądając się załamanemu przyjacielowi- W życiu nie pójdę w tej szkole do łazienki…
- Kiedy Ari ma jedną ofiarę, nie zajmuje się drugą… - zapewniał Jin z uśmiechem.
- Masz czelność się jeszcze śmiać…
Chłopcy spojrzeli na Jina a on spoważniał i kiwał głową znacząco. W duchu nadal śmiał się z nich i z powodu tego całego zamieszania z Ari.
Czekałaś pod szkołą na autobus. Byłaś tutaj jedynie z dwiema dziewczynami które i tak rozmawiały na swoje tematy. Nawet ich nie znałaś.
W pewnej chwili podbiegł do ciebie Jin. Był nadal bardzo rozbawiony więc zapewne chodziło o wyniki testu. Od jego napisania minął tydzień a ty w tym czasie wystraszyłaś Sugę już x razy.
-Suga dostał wyniki, poszedł do łazienki! Chodź!- złapał cię za nadgarstek i pociągnął za sobą.
Wbiegliście do szkoły. Na drugim piętrze zobaczyliście tylko jak Suga wchodzi do ubikacji. Jin został na zewnątrz a ty weszłaś do środka zaraz po tym jak usłyszałaś głos Sugi pytający o ciebie.
- Masz test?- spytałaś.
Odskoczył nieco na bok i bardzo powoli i ostrożnie do ciebie podszedł. Trząsł cię cały więc uznałaś że nie poszło mu najlepiej. Wyrwałaś mu kartkę z rąk.
- Co my tu mamy…- grałaś jak najlepiej- Hm…
Zauważyłaś że Suga padł już przed tobą na kolana i ciągnął za spódnicę do dołu.
- Błagam, nie zabijaj mnie!
Spojrzałaś na kartkę. W górnym rogu pisało ile procent otrzymał. Widniało tam piękne 97%.
- W życiu nie dostałem tak wysokiej oceny…! Ale przepraszam że to nie jest 99%!
- Suga…- zaśmiałaś się patrząc na niego- Wstawaj…
- Ale…
- Wstań.
Suga szybko podniósł się do góry. Patrzył na ciebie dość wymęczonym wzrokiem. Wyjrzałaś na zewnątrz i pokazałaś kartkę Jinowi. Suga wyjrzał zaraz za tobą i wszyscy zebraliście się na korytarzu.
- Jin?- zdziwił się Suga- Co tu robisz?
- No pięknie Yoongi. Piękna piąteczka- uśmiechnął się oddając mu kartkę.
- O co chodzi?
- To nie jest Ari – wskazał na ciebie- To ja kazałem jej ciebie trochę pomęczyć żebyś zaczął się uczyć. Widzisz? Potrafisz.
- To nie jest Ari?- Suga przyjrzał się tobie od stóp do głowy – To niepotrzebnie się uczyłem! Zabije was!
- Potrzebnie!- zaprzeczyłaś- Yoongi, patrz jaką masz świetną ocenę! Bądź nam wdzięczny!
- Właśnie- poparł Jin- Nie będziesz tego żałował.
Suga patrzył na nich złowrogo ale po chwili zaczynał się uśmiechać. W końcu sam siebie wyśmiał. W duchu cieszył się z tej oceny. Zauważył też że zyskał nową przyjaciółkę.
Oboje wracaliście tym samym autobusem. Akurat zdążyliście do niego wbiec zaraz po wyjaśnieniu sprawy z Ari. Wcześniej pomachaliście Jinowi.

***
Dzisiaj mogę powiedzieć że po jednym roku szkolnym byliśmy naprawdę zgraną paczką. Ja, Jin i Suga. Świetnie się dogadywaliśmy i pomagaliśmy sobie. Suga o wiele lepiej się uczył po tym wydarzeniu z Ari. Spędzaliśmy czas razem z bibliotece i to naprawdę owocowało dobrymi ocenami. A obecnie nauka pozostała tylko dla mnie i dla Sugi. Jin skończył szkołę rok wcześniej niż my.

                Siedziałam na schodkach i czekałam na niego. To było moje pierwsze spotkanie z kimś takim. Chyba naprawdę się sobie spodobaliśmy. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Był to Suga.
- Masz czas?- spytał z radością w głosie- Może byśmy gdzieś poszli?
- Wychodzę dzisiaj z Jinem…
- A nie mogę z wami? – zdziwił się.
- No wiesz… Tak jakby to jest… Prywatne spotkanie?
- Z Jinem? Rozumiem- jego głos naprawdę spoważniał- W takim razie nie przeszkadzam, cześć.
Zanim mu odpowiedziałam, rozłączył się. Za parę minut dołączył do mnie Jin. Przywitał mnie krótkim przytuleniem. Zauważył od razu że coś jest nie tak ale nie chciałam mu mówić że myślę o tym dlaczego Suga tak dziwnie się zachował. To naprawdę zabrzmiało… Nie tak jakby mówił to Suga.
                Spędziliśmy razem cały wieczór. Byliśmy dosłownie wszędzie gdzie było ciekawie. Jin bardzo dobrze się ze mną dogadywał, cieszyłam się kiedy byliśmy razem…
Już od początku roku. Od tamtej pory mi się podobał. W końcu się udało.
- Więc?- podszedł bliżej mnie i uśmiechnął się lekko- Jutro kolejne spotkanie? – zaśmiał się kładąc ręce na moich ramionach.
- Myślę że tak- czułam jak czerwienię się na policzkach.
- Do zobaczenia, jagi- nachylił się nade mną i pocałował lekko w policzek- Śpij dobrze.
- Do… jutra…
Byłam tak zawstydzona że nie umiałam spojrzeć mu w oczy. Kiedy tylko zniknął za rogiem miałam ochotę skakać jak głupia z radości. Powstrzymując swoje emocje poszłam do domu. Ale wtedy przypomniałam sobie o tonie jakim mówił Suga… Był zły że go nie zaprosiliśmy?
                Następnego dnia w szkole usiadłam obok Yoongiego w ławce. Nawet się nie przywitał. Po prostu patrzył się za okno z miną bez wyrazu.
- Co ci jest? –spytałam.
- Nic- mruknął.
- … Czemu taki jesteś?
- Wydaje ci się- popatrzył na mnie- No opowiadaj… Jak z Jinem?
Dało się wyczuć tą ironię w jego głosie. Chyba naprawdę był o to zły.
- Wiesz… Dobrze ale… Wybacz że nie wzięliśmy cię ze sobą.
- To chyba logiczne, jeśli to była randka.
- No tak…
- Więc o co ci chodzi?
Znowu odwrócił się do okna. Był ewidentnie zły, tylko o co? Wolałam już nie dociekać. W ciągu całego dnia nieco polepszyła się nasza sytuacja. Powoli mu przechodziło.
                Zaraz po lekcjach wyszłam z nim ze szkoły na autobus. Kompletnie się zdziwiłam kiedy zobaczyłam przed bramą Jina. Podbiegłam do niego i od razu przytuliłam.
- Co tu robisz?- spytałam kiedy nadal trzymał mnie w objęciach.
- Postanowiłem cię odwieźć- uśmiechnął się i potem pomachał do Sugi- Witaj Yoongi!
- Cześć – Suga dość niechętnie do nas podszedł, włożył ręce w kieszenie i lekko uniósł podbródek do góry.
- Jak tam? Jedziesz z nami?
- Nie, nie jadę. Poczekam na autobus.
- Czemu? Będziesz szybciej w domu.
- Poczekam.
- W takim razie… Do zobaczenia.
- Cześć, wam.
Pomachałam do Sugi chociaż widziałam że nie zareagował na to. Znowu stał się zły kiedy tylko pojawił się Jin. Pokłócili się? Czy nadal chodziło o to spotkanie?

Minął miesiąc od kiedy byłam z Jinem. Pomimo że się starałam, Suga i tak nie chciał ze mną już przebywać. Nagle wszystko się zepsuło.
Nigdy w życiu bym się tego nie spodziewała…
                Czekałam na Yoongiego pod domem. Siadłam sobie jak zwykle na schodkach. Zdziwiłam się że jeszcze chce mnie poprosić o spotkanie, kiedy sam się ode mnie odcinał. Oczywiste było że się zgodziłam.
Suga usiadł obok mnie. Westchnął cicho i popatrzył w moją stronę.
- Nienawidzę cię wiesz?
To co usłyszałam dotarło do mnie totalnie głęboko. Nie sądziłam że usłyszę to akurat od niego, tak na powitanie. Coś zabolało mnie w środku.
- Dlaczego mi to mówisz?- głos mi się załamał.
- Przez ciebie cierpię… Nie zauważyłaś tego co czułem.
- Czułeś?
- Dobrze ze podkreśliłaś to słowo. Teraz już nie czuję ale… Na początku kiedy zaczęłaś się spotykać z Jinem, byłem zazdrosny. To ja chciałem nim być… Mnie się podobałaś…
- Yoongi… Wybacz…
- Nie twoja wina, tak?- zaśmiał się lekko- Ale wiesz że to jest całkiem zabawne, prawda? Ironia losu… Cieszę się że mi przeszło.
- Wiesz… Trochę mnie to zabolało.
Suga przysunął się do mnie i objął jednym ramieniem. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się. W pewnej chwili przyciągnął mnie do siebie i pocałował w usta przez chwilę.
- To jest nasze ostatnie spotkanie… Dobrze że już cię nie kocham.

Od tamtej chwili minęło już pół roku. Suga przeniósł się do innej szkoły prawdopodobnie ze względu na pracę ojca i zmianę miejsca zamieszkania. A ja zostałam zostawiona z poczuciem winy. Jak mogłam tego nie widzieć?Z Jinem rozstałam cię niedługo po tym. Nie wytrzymałam i powiedziałam mu że ciągle mnie dręczy to co zrobił Suga. A on nie chciał być z kimś kto nie myśli tylko o nim. Nadal się spotykaliśmy ale tylko jako przyjaciele. Ale i to powoli między nami się zacierało.Nawet ja wyprowadziłam się w inny rejon miasta. Rodzice teraz więcej zarabiali więc kupili całkiem nowy dom. A ja kompletnie nie znałam tej dzielnicy. Na szczęście niedawno skończyłam szkołę.

                Kolejny raz zostałam wysłana do sklepu. Tutaj na szczęście już znałam drogę. Czasem potrafiłam skręcić nie w tą uliczkę ale powoli się przyzwyczajałam.
Dzisiejszy dzień był paskudny. Wietrzny i deszczowy. Na moje nieszczęście kiedy tylko wracałam ze sklepu zaczęło padać. A ja oczywiście nie miałam parasolki. Stanęłam pod daszkiem i czekałam aż przestanie padać. Przy okazji zajęłam się czytaniem paragonu. Co miałam lepszego do roboty?
Woda nieco kapała mi na grzywkę. Ten daszek naprawdę nie był aż taki duży. Deszcz i tak zacinał mi na nogi.
W pewnej chwili zauważyłam nad sobą przenikający cień. Podniosłam szybko głowę i zobaczyłam parasolkę. Spojrzałam szybko na właściciela.
- Niepotrzebnie się martwiłem… Wyglądasz dobrze- uśmiechnął się.
Ciepło zawitało w moim sercu. Uśmiech jaki posłał mi on… Yoongi. Nigdy bym tego nie przewidziała. Co on tu robił? Jakim cudem na niego trafiłam?
O mało nie upuściłam torby z zakupami. Postawiłam ją na ziemię. Suga podszedł bliżej mnie i kiedy tylko podniosłam głowę poczułam ciepły pocałunek na swoim czole. Przymknęłam powieki i chciałam się nie rozpłakać.
- Naprawdę cię przepraszam- powiedziałam cicho gdy tylko się odsunął. Niestety łza spłynęła mi po policzku.
- Jagi, o czym ty mówisz…- szybko wytarł moją łzę palcem- Wyglądasz dobrze…
- Ale… Co ty tu robisz?
- Szukałem cię. Zrozumiałem że…
- Yoongi…- zaczęłam bardziej płakać.
- ….jeśli tak wygląda przeznaczenie… To ty jesteś moim, ________.
Przytuliłam się do niego . Naprawdę bardzo się cieszyłam że go widzę. Znowu mogłam go zobaczyć. Tęskniłam, bardzo.
- Kocham cię… Nie mogłem się dalej oszukiwać. To było silniejsze…
Po tych słowach znów pocałował mnie. Ale tym razem w usta… Mogłam poczuć się jak w niebie. Z nikim innym się tak nie czułam.
Ja chyba również zrozumiałam że to właśnie jego kocham.


 ~ Sungmi
Ps. Serio przepraszam za brak weny... Ale postaram się coś z tym zrobić.
No i pomysł z legendą szkolną zaczerpnięty z creppy pasty o Hanako xD