Scenariusz dla Min Jung.
Długo myślałam nad tym jak połączyć w tym scenariuszu jeszcze Woohyuna (na życzenie Min Jung :3)... Nie wiem czy wyszło dobrze ale mam nadzieję, że tak czy inaczej scenariusz się wam spodoba ^^
Miłego czytania!
***
- ________ ! Wstawaj…
Przyjemny głos szeptał mi do ucha, że dzisiaj jest piękny
dzień i trzeba wstać. Przez to wszystko myślałam, że już weekend a tym czasem
głosik mnie oszukał.
- Jest czwartek, ale słoneczny! – zawołał radośnie Woohyun.
Zaśmiałam się po chwili i rzuciłam w niego poduszką. Jego
wesoła twarzyczka budziła mnie każdego ranka i zachęcała do podniesienia
chociażby jednej nogi z łóżka.
Byliśmy przyrodnim rodzeństwem, mieliśmy wspólną mamę, z
którą mieszkaliśmy. I tak już od dziecka. Woohyun był rok starszy ode mnie.
Razem chodziliśmy do wspólnego liceum.
- _______! Chodź, bo śniadanie wystygnie!
I już wiedziałam, że mama ma dzisiaj na rano do pracy.
- Chwilkę! – krzyknęłam z łazienki i zapięłam ostatnie
guziczki koszuli od mundurka.
Zbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni. Spojrzałam na
stół. Woohyun ledwo powstrzymał swój śmieszek.
- Co wystygnie? Kanapki?! – oburzyłam się.
- Wybacz, ale musiałem wprowadzić trochę dramatyzmu, bo mamy
mało czasu – zaśmiał się uroczo – Nawet, jeśli nie wystygną to i tak musisz się
pośpieszyć.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Potem spokojnie
wyszliśmy z domu i szliśmy do szkoły. Dzisiaj rzeczywiście była śliczna pogoda.
Słoneczko mocno świeciło, ale przy tym wiał chłodnawy wiaterek.
Idąc zauważyliśmy ślicznego bezpańskiego kotka. Był
czarnobiały i na łapkach miał tzw. skarpetki koloru czarnego. Czubek ogona
również był czarny tak jak i uszy.
- Jaki słodki!- zachwyciłam się i od razu zaczęłam go
głaskać.
Jednak zauważyłam, że on woli łasić się do nogi Woohyuna.
Namu zachichotał, kiedy poczuł, że ogon kotka trochę go łaskocze.
- Jak będzie tu, kiedy będziemy wracać to weźmiemy go
sobie?- spytałam się robiąc swoją uroczą minkę. Wiedziałam, że wtedy to już na
pewno mi nie odmówi.
- Dobrze już weźmiemy go…
Przytuliłam Woohyuna przez chwilę
i znowu mogliśmy iść do szkoły. Kot został w tym miejscu i wydawało się, że macha
nam ogonem na pożegnanie.
***
- Woohyun-ah! – krzyknęłam i
podbiegłam do kota- Czekał na nas!
- Kot na nas czekał…- mruknął pod
nosem i zaśmiał się- Bez przesady _____!
- Właśnie, że czekał, czekał na
twoją nogę. Lubisz nogi Woohyuna Oppy, prawda?- pogłaskałam kotka po pleckach –
Dobra kicia… Jakby cię tu nazwać.
- A to kocur czy kotka?
- Kotka chyba… Nie wiem!
- Nie będę macał kota!- oburzył
się Woohyun- Ty zobacz!
- Yah… - byłam zmuszona dowiedzieć
się tego sama. Po krótkim rozeznaniu uśmiechnęłam się – Kocur. To świetnie się
składa. Ale chyba innej orientacji…
- Dlaczego niby? – Namu przykucnął
obok mnie.
- Bo lubi twoje nogi, nie moje.
- No widzisz, ja mam lepsze nogi-
pogłaskał kotka- Dobry masz gust, śliczny kotek… No dobra zgarniamy tego kota.
Trzeba go nakarmić.
Wzięłam kotka na ręce.
Wiedzieliśmy, że jest bezpański, bo ile lat tędy chodzimy nie było tu żadnego
kota. A jak już były to u kogoś na podwórkach i były one jeszcze młodziutkie.
Ten był nieco starszym kotem, więc na pewno nikt go tutaj nie wziął.
Całą drogę do domu kot siedział
spokojnie i przyglądał się nowej okolicy. Woohyun co chwila głaskał go.
Weszliśmy do domu. Mamy jeszcze
nie było, ale nawet nie pytaliśmy się jej o zdanie. Nie mieliśmy zwierząt, więc
i tak pewnie by mało ją to obchodziło. Cudem było, kiedy ona w ogóle była w
domu…
Była to kobieta, która dążyła do
zdobycia pieniędzy i karierę przekładała ponad rodzinę. Moje dzieciństwo
wyglądało tak, że to Woohyun częściej się mną zajmował niż ona. Kiedy nie
mogłam spać to brat czytał mi książki, kiedy była burza to do niego pierwsze
przychodziłam. Kiedy ktoś mi dokuczał nie bał się załatwić tego siłą w moim
imieniu. I żeby nie wiem co się stało… Zawsze był po mojej stronie.
Zostałam z kotkiem przed domem a
Woohyun poszedł po coś do jedzenia. Przyniósł mu trochę kurczaka z wczorajszego
obiadu.
- To jak go nazwiemy? – spytał
siadając obok mnie na schodach i przyglądając się jak kocur wcina jedzonko.
- Nie mam pojęcia.
- Namu.
- Chciałbyś, może jeszcze Woohyun
od razu.
- Całkiem ładnie, podoba mi się-
zaśmiał się.
- Eh…
- Nazwijmy go Honey. Tak uroczo.
- To chyba, dlatego że to jedyne
słowo, jakie znasz po angielsku.
- Nieprawda! Znam jeszcze STAR!
- No, ale tak go nie nazwiemy!
- No to wymyśl coś…
Chciałam użyć tego, co miałam
pomiędzy jednym a drugim uchem, ale nie miałam wcale pomysłu na to imię dla
kocura. Westchnęłam głęboko i spojrzałam na brata.
- Może być już Namu.
- Yay! – przytulił mnie na chwilę
– Wychowam go na swoje podobieństwo.
Mimowolnie zaczęłam się śmiać.
Woohyun naprawdę czasami udawał głupka a czasami po prostu nim był. Jednak nikt nie był w stanie go zastąpić.
- Namu! Namu!- Woohyun wołał kota
do siebie i wskazywał na swoją nogę- Do nogi!
Parsknęłam śmiechem. Przecież
żaden normalny kot nie podejdzie do kogoś, kiedy woła się go… jak… psa… Dobra.
Ten kot był nienormalny. Podszedł do Woohyuna jak zaczarowany od razu ocierając
się o jego nogi. Jednak się myliłam… Woohyun musiał mieć to coś, że koty go po
prostu lubiły.
Wziął go na ręce jak dziecko i
zaczął się kołysać z nim na boki.
- Słodki kiciuś! – głaskał kota po
brzuszku – Yi yi yi, yi yi yi!
Tak. Tak mogłam określić jego
aegyo. Typowe zjawisko w jego towarzystwie. Brakowało tylko jego przyjaciela
Howona, który uderzyłby go teraz w twarzyczkę.
Woohyun zaniósł kota do swojego
pokoju a ja poszłam za nim. Od razu znaleźliśmy mu miejsce na parapecie.
Spodobało mu się gdyż mógł stamtąd widzieć cały podwórek.
***
Wieczorem w domu zjawiła się nasza
mama. Zdziwiliśmy się gdyż czasami nawet na noc nie wracała, tym bardziej, że
był środek tygodnia. Woohyun zbiegł na dół.
- Umma, wzięliśmy kotka, możemy
się nim zająć? – spytał uradowany.
- Kotka - mama lekko się zdziwiła,
ale po chwili machnęła na to ręką- Tak, tak… Możecie. A gdzie on jest?
- U mnie w pokoju, śpi, chcesz
zobaczyć?
- Nie mam teraz czasu, chcę
odpocząć. Potem synu – pogłaskała go po głowie i udała się w kierunku swojej
sypialni.
Patrzyłam na wszystko stojąc na
schodach. Woohyun wydawał się nieco przybity. Nie dziwie się. Nasza mam
strasznie była nami „zainteresowana”…
Około godziny 22:00 nasza mama
zawołała nas do salonu. Wyglądała już nieco lepiej, niż kiedy przyszła zmęczona
z pracy. Usiedliśmy wszyscy w salonie.
- Słuchajcie… - zaczęła- Ostatnio
moja firma upada. Znalazłam człowieka, który chce nam pomóc w zamian za małą
przysługę. Wiem, że to będzie dla was szok, szczególnie dla ciebie ______…
- No, ale chyba nie wyprowadzamy
się czy nie zmieniamy szkoły, co nie?- Woohyun zaśmiał się nerwowo.
- Nie, ale jest inny problem. Ten
człowiek ma syna, na którego przepisał swoją firmę. Jedyną możliwością, aby
moja firma się utrzymała jest współudział. A to jest możliwe tylko w wypadku
małżeństwa. Więc kiedy ______ będzie miała 18 lat… Będzie musiała poślubić syna
tego mężczyzny.
Słuchałam tej całej bajeczki z
niedowierzaniem. Matka, moja własna matka w ramach pieprzonego interesu chciała
zniszczyć mi życie przez ślub zaraz po osiągnięciu pełnoletniości? I ona śmiała
się nazywać moją mamą… Straciłam wszelkie nadzieje na to, że kiedyś się nami
zainteresuje. Nie mogłam po prostu w to uwierzyć…
Woohyun patrzył z niedowierzaniem.
Zerwał się z kanapy.
- I że co, że niby ______ ma wyjść
za jakiegoś młodego mężczyznę, czy tam starego, którego wcale nie zna?! Którego
nie kocha?!
- Woohyun usiądź i nie krzycz! –
kobieta, którą uważałam wcześniej za swoją matkę sama w tej chwili podniosła
wzrok- Może to i brzmi nielogicznie i nieludzko, ale takie są realia
dzisiejszego świata biznesu! Chcesz żebym się utrzymała w tym świecie to pozwól
mi tym kierować! To tylko ślub, nic więcej. Nikt nie zmusza was do późniejszego
wspólnego życia.
- Ja wcale nie mam zamiaru nikogo
poślubić! Nie zmusisz mnie do tego!- zdenerwowałam się i stanęłam obok Woohyuna
– Nie chcę tego robić!
- Nie masz wyboru, papiery są już
sporządzone. Twój i jego podpis jest sfałszowany, więc oboje nie macie wyboru.
Koniec tematu!
- Ale Umma…!
- Koniec!
Matka zostawiła nas samych w
salonie idąc do swojego pokoju. Kiedy Woohyun chciał iść za nią ona wróciła się
jeszcze na chwilę i wskazała na mnie palcem.
- Jutro zamiast iść do szkoły
zabieram cię na spotkanie z tym chłopakiem. Wiec przygotuj się.
- Umma!- Woohyun zdenerwował się
jak nigdy i zacisnął pięści.
- Ty nie masz nic do gadania.
- Tak ci się tylko wydaje!
Jedyne, co po tym usłyszałam to
trzaśniecie drzwiami. Woohyun wypuścił powietrze z ust i szybko do mnie
podszedł. Położył dłonie na moich policzkach.
- Nie dopuścimy do tego, nie martw
się… - powiedział i lekko się uśmiechnął żeby mnie pocieszyć.
Woohyun był jedyną w tym momencie
osobą, na którą mogłam liczyć. Ale ciekawa byłam, co na to powiedział ten
chłopak…
***
Matka z samego rana kazała iść Woohyunowi
do szkoły i pomimo jego protestów zawiozła go tam samochodem i dopilnowała żeby
nie uciekł uprzedzając przed tym nauczycieli. Kiedy tylko wróciła od razu
wzięła ze sobą mnie i z tego, co widziałam jechaliśmy do jej firmy.
W domu kazała mi się ubrać w
sukienkę i nawet poświęciła czas żeby pokręcić mi włosy. Z makijażem czekała do
samego końca żebym nie zepsuł ago przez swoje łzy. Nie mogłam znieść tego, że
ja z mamą byłyśmy w łazience, ona układała mi włosy, a ja płakałam, bo Woohyun
tłukł pięściami w drzwi żebyśmy otworzyły i że nie dopuści do żadnego
spotkania. Jeszcze wczoraj przed snem powiedział mi, że jeśli tylko stanie mi
się krzywda to sam to wszystko załatwi i nie będzie się bał konsekwencji.
Zaparkowałyśmy samochód na
firmowym parkingu i poszłyśmy do budynku. Windą pojechaliśmy na 6 piętro, czyli
ostatnie. Tam mieściło się całe biuro mojej matki. Był tu jej ogromny gabinet
oraz pomieszczenie dla sekretarki.
Weszliśmy do jej biura. W środku
czekała na mnie „niespodzianka”. Jak się okazało chłopak i jego ojciec już tu
byli.
- Witam moje mile panie-
powiedział mężczyzna z uśmiechem– No nareszcie!
- Przepraszamy za spóźnienie, ale
mieliśmy małe kłopoty – tłumaczyła się moja matka.
„Małe kłopoty”… Od razu poczułam,
że jeszcze chwila i się rozpłaczę. Ciągle miałam w głowie krzyk Woohyuna. Tak
bardzo nie chciałam tego robić…
- Witaj, nazywam się Kim Sungkyu…
Dopiero zdałam sobie sprawę, że
chłopak stoi przede mną z uśmiechem i wyciągniętą ręką w moją stronę. Nie
mogłam zaprzeczyć… Był przystojny. Nawet, jeśli charakter też miał w porządku i
tak byliśmy tu z przymusu. Tylko on widocznie chciał to załagodzić.
- _________ - podałam mu dłoń,
którą ucałował. Szybko nachylił się w moją stronę i jego usta znalazły się obok
mojego ucha.
- Potraktuj to, jako interes…-
szepnął, po czym odsunął się i znowu uśmiechnął.
Była zaskoczona jego postawą. Nie
przejmował się chyba tym aż tak jak ja. Ale to było dla mnie ważne. Chciałam
kiedyś się związać z kimś, kogo będę kochała i kogo sama wybiorę. A tak?
Musiałam powiedzieć swojemu przyszłemu narzeczonemu, że nie mogę wziąć z nim
ślubu? To bolało.
- Może żeby nasze dzieci się
lepiej poznały zamówiłem dla nich stolik w restauracji. Będzie miło i
przyjemnie, prawda? – uśmiechał się ojciec Sungkyu.
- Zapewne tak – przytaknęła matka-
Więc może teraz Sungkyu, zabierzesz ______ ze sobą.
- Masz mój samochód – ojciec
rzucił do chłopaka kluczyki i zażartował – Tylko nie porysuj.
- Dziękujemy – Sungkyu skinął
głową i obejmując mnie jedną ręką wyprowadził z gabinetu.
Wcale nie chciała nigdzie z nim
jechać. Bałam się jak nigdy. Nie zdziwiłabym się gdyby się okazało, że matka
mnie sprzedała albo, co gorsza „wynajęła”. Dlaczego ja tu w ogóle jestem?
- Ale ja nie chce nigdzie jechać…
- powiedziałam i starałam się zatrzymać, odwracałam głowę za siebie szukając
pomocy.
- Będzie w porządku, zobaczysz –
Sungkyu zapewniał mnie i mocniej mnie objął używając coraz większej siły żeby
mnie wyprowadzić.
- Naprawdę nie chce…! – uwolniłam
się z jego objęć i zatrzymałam na środku przejścia.
Sungkyu spojrzał na mnie lekko
zaskoczony. Za chwile jego twarz nabrała łagodniejszego wyrazu.
- _________ - westchnął podszedł
bliżej do mnie- Wiem, że nie chcesz… Ale musisz. Ja też nie chce cię zmuszać…
Niestety taką mamy rolę. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ale ja obiecuje
ci… Nigdy się ze mnie nie zakochasz ani ja w tobie, dobrze? A kiedy będzie
trzeba oddam ci wszystko, i weźmiemy rozwód. Nie chcę mieć niczego na sumieniu…
Byłam całkowicie zszokowana. Ten
wyglądem przypominający chomika chłopak właśnie powiedział mi tak ważną rzecz.
Był gotów wyrzec się tej firmy byleby nie być dla mnie ciężarem. Zrobiło mi się
trochę głupio.
- Może i ja trochę dramatyzuje…
Wybacz. I dziękuje za te słowa- uśmiechnęłam się lekko.
- Mam nadzieję, że jedynie nie
będziemy się kłócić – zaśmiał się – Jeszcze nie jesteśmy nawet małżeństwem.
Weszliśmy do windy. Czułam się w
jego towarzystwie lekko zdenerwowana. Mimo wszystko nie byłam przekonana, co do
tego żeby jechać gdzieś z nim samochodem. Poznaliśmy się ledwie niecałe 10 minut
temu. Moją matkę wcale to nie obchodziło, że wysyła córkę z nieznanym jej
chłopakiem? Aż tak ufała tym ludziom?
Razem z Sungkyu wsiedliśmy do
samochodu. Czułam, że coraz bardziej chcę stąd uciekać. Jednak on uśmiechnął
się przyjaźnie i to mnie nieco uspokoiło. Odpalił silnik auta i ruszyliśmy do
tej miłej i przyjemnej restauracji.
***
Usiedliśmy przy zarezerwowanym
stoliku. Kelner podał nam menu i mogliśmy zamawiać. Jednak nie ładnie mi było
coś zamawiać, kiedy nie miałam ze sobą pieniędzy. Odłożyłam menu.
- Co? – zdziwił się Sungkyu- Nie
lubisz nic stąd?
- Nie, po prostu nie mam ze sobą
pieniędzy.
- Nie rozśmieszaj mnie ______. Na randce
chłopak płaci za dziewczynę.
Sungkyu wcisnął mi menu do rąk i
uśmiechnął się.
- No zamawiaj sobie co chcesz-
powiedział.
Mimowolnie zaśmiałam się cicho.
Był miłym człowiekiem i pogodnym. Chociaż przyznam, że nadal miałam, co do
niego wątpliwości.
Kiedy kelner przyjął zamówienia
zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam, od czego mam zacząć, po co ja tu w
ogóle przyjechałam.
- Więc jakby zaczynając od
początku… - Sungkyu oparł się łokciami o stolik – Ile masz lat? – zaśmiał się.
- Siedemnaście. A ty?
- Dwadzieścia. To w sumie różnica
wieku nie jest uderzająca…
- Niby tak. Ale jestem ciekawa…
Jak zareagowałeś na tą dziwną… Wiadomość?
- Zdenerwowało mnie to, że
przekładają interesy nad rodzinę. Ale to nie był dla mnie wielki szok… Ja żyję
w rodzinie, w której nawet mój ojciec i moja matka nie kochali się, tylko ich
rodzice im kazali się pobrać. Z jednej strony chcę zatrzymać firmę, ale nie mam
zamiaru jej utrzymywać. Sprzedałbym to gdybym już mógł.
- Czy nie lepiej będzie, jeśli po
ślubie sprzedamy to wszystko?
- Musiałabyś przejąć firmę od
swojej matki. Bo po ślubie to będzie jedna wielka korporacja.
- Czyli to niemożliwe.
- Mógłbym wyrzec się majątku, ale
to oznacza, że nie zostanie mi nic. Ja nie pracuję, gdyż ojciec wszystko mi
zapewnia. Dlatego nawet nie mam żadnych oszczędności. Ale nie masz się co
martwić. Wszystko się jeszcze dobrze ustali.
Obiad z Sungkyu przebiegł mi
bardzo przyjemnie, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jak to bywa. Sungkyu
naprawdę był wart uwagi, szkoda tylko musieliśmy się poznać w taki sposób.
Kiedy tylko wróciłam do domu
Woohyun czekał na nas w salonie.
Podszedł do mnie i trzymał telefon
tuż przed moją twarzą.
- To się odbiera!
Jedyne, co zrobiłam by uniknąć
jego krzyków to przytulenie się do niego. Słyszałam jak westchnął cicho i cała
złość z niego zeszła.
- Nic ci się nie stało?- spytał.
- Synu, przestań. Twoja siostra
jest w dobrych rękach- skarciła go matka.
- Jeśli nie w twoich to w to
akurat nie wątpię…
- Uważaj na słowa!
- Przestańcie!- krzyknęłam na nich
i wzięłam brata za rękę ciągnąc za sobą- Chodźmy na górę.
Zamknęliśmy się u niego w pokoju i
usiedliśmy na łóżku. Nabrałam powietrza w płuca żeby wszystko mu wyjaśnić.
Zanim jednak to zrobiłam przeszkodził nam kot Namu, który zaczął łasić się do
jego nóg i ogonem przejechał po jego twarzy, kiedy wskoczył na łóżko.
- Dobrze… Poznałam tego chłopaka.
- Nic ci nie zrobił?
- Nie! Przestań! On jest normalny i
mówił, że jeśli zajdzie potrzeba to da mi rozwód. Ma dopiero 20 lat. Nazywa się
Sungkyu.
- Chcesz mi powiedzieć, że nagle
ci się spodobało?
- Nie to miałam na myśli głupku!
Nie chcę brać ślubu… Ale Sungkyu zapewniał że się wszystko ułoży. Jakby coś da
mi ten rozwód. Tylko nie mów ummie.
Woohyun pokiwał znacząco głową.
Miał minę jakby się obraził. Jedynie w ciszy pogłaskał Namu.
- Mogę na ciebie liczyć prawda? –
oparłam głowę na jego ramieniu.
- Na mnie? _______ … - prychnął
śmiechem – Zawsze.
Pogłaskał mnie po włosach i pocałował
w czoło. Przy nim zawsze czułam się bezpiecznie…
***
Od mojego spotkania z Sungkyu
minął tydzień. Matka postanowiła zaprosić go w końcu na kolację do nas do domu.
Nadal ślepo wierzyła, że to w czymś pomoże. Woohyun i tak już go nienawidził.
- Nazywam się Kim Sungkyu – podał dłoń
Woohyunowi.
- Nam Woohyun…- z niechęcią ją
uścisnął i przyjrzał się Sungkyu od stół do głowy. Wyglądał na zdegustowanego.
Wszyscy usiedliśmy przy stole w
kuchni. Matka starała się dwie godziny temu zrobić coś do jedzenia ale jej nie
wyszło wiec zamówiła coś drogiego. Chciało mi się śmiać kiedy Sungkyu pochwalił
jej kuchnię a ona nie zaprzeczyła.
- Wszyscy wiedzą, że to nie ty
robiłaś- wtrącił Woohyun z wrednym uśmieszkiem- To ten kucharz za rogiem –
zwrócił się do Sungkyu.
-Nie żartuj sobie synku – matka była
lekko podenerwowana i pogłaskała Woohyuna po ramieniu, ale on się tylko
zaśmiał.
- Nawet kot by nie zjadł twojego
żarcia.
Ich relacje od niedawna strasznie
się pogorszyły. Wcześniej było jeszcze stabilnie, rozmawiali bez przeszkód. A
teraz brat chciał ją we wszystkim upokorzyć.
Sungkyu spojrzała Woohyuna przez
chwilę i podniósł jedną brew do góry. Zauważyłam, że tak jakby miał co do
Woohyuna pewne plany.
Zaraz po kolacji doznałam
prawdziwego szoku. Woohyun i Sungkyu grali u niego na komputerze w gry. Niczym
dzieci. Woohyuna jeszcze zrozumiem, ale Sungkyu?!
Może niech oni wezmą ślub?
***
Mijały kolejne tygodnie aż w końcu
całe dwa miesiące. Przez ten czas Sungkyu stał się przyjacielem rodziny. Zaczął
przyjaźnić się z Woohyunem i dobrze się dogadywali. Ja z kolei… Ja po prostu dopiero
zaczynałam poznawać Sungkyu.
Pewnego razu znowu nas odwiedził. Powiedział,
że musi porozmawiać ze mną na dworze. Wyszliśmy za dom na werandę.
- Słuchaj, _______ - zaczął
niepewnie – Mam problem…
- Tak…?
- Dotyczy się on dziewczyny.
Oświadczyłem się trzy miesiące temu mojej dziewczynie. Ukrywałem to przed wami,
bo nie chciałem psuć planów… Ale ona teraz jest na mnie za to zła. Przez to
wszystko wyjechała i bawi się ze mną w jakąś gierkę.
- Dziewczyna? Jaką grę?
- Wysyła mi swoje zdjęcia z
różnych miejsc Seulu. Dała mi dzień licząc od jutra na znalezienie jej, inaczej
wyjedzie. A ja naprawdę ją kocham…
- Sungkyu Oppa… Nie martw się,
znajdziesz ją.
- Nie mam pojęcia gdzie to jest –
wskazał na ekran swojego telefonu. Było tam zdjęcie z koreańskim napisem na
ścianie, typowym ulicznym malowidłem- Pomożesz mi?
- Postaram się – uśmiechnęłam się
przyjaźnie.
Dzisiaj była niedziela. Sungkyu przyjechało mnie
rano i razem poszliśmy szukać jego dziewczyny. Czułam się winna temu, że jego miłość
dała mu taki warunek przez to, że on będzie brał ślub ze mną. A na początku
tylko ja miałam z tym takie problemy.
Wsiedliśmy w metro. Miałam
wrażenie ze gdzieś widziałam już ten mur z malowidłami.
- Jak myślisz, znajdę ją? Wybaczy
mi? –spytał Sungkyu.
- Na pewno. Mogę ją przeprosić,
jeśli chcesz. Dogadamy się.
- Jesteś super, dzięki! – Sungkyu przytulił
mnie na chwilę.
W pewnej chwili Sungkyu zerwał się
na nieznanym mi peronie i musieliśmy wysiadać. Jednak zrobił dobrze, bo znalazł
to miejsce. Staliśmy przed wielkim malowidłem.
Zrobił zdjęcie i zaraz wysłał je
swojej dziewczynie. Dostał kolejnego mms’a z kolejnym zdjęciem. Był to napis na
kawiarni dość znanej w tym regionie.
- Wiem gdzie to jest!- krzyknął
Sungkyu i złapał mnie za rękę- Chodź szybko!
Cały czas chodziliśmy i szukaliśmy
przeróżnych miejsc. Sungkyu z każdym zdjęciem był coraz bardziej szczęśliwy i
weselszy a ja zaczynałam być… Zazdrosna. Przez cały ten czas naszej znajomości zauważyłam,
że bardzo się do niego przywiązałam. I nagle cały czar prysł. Złamałam nasza
obietnice, powoli zakochując się w nim.
Na dworze zaczęło się powoli
ściemniać. Byliśmy zmęczeni poszukiwaniami wiec zatrzymaliśmy się pomiędzy
straganami z żywnością. Usiedliśmy na krzesełkach i kupiliśmy sobie szaszłyki.
- ________, naprawdę myślisz ze
starczy nam czasu? –spytał mnie z lekkim uśmiechem.
- T-tak- spuściłam lekko głowę-
Mamy czas do północy…
- Naprawdę jestem ci wdzięczny. Myślałem,
że nikt mi nie pomoże.
- Możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję.
Poczułam ciepło na sercu mieszane
z zazdrością. To dziwne uczucie… Naprawdę nie chciałam się tak czuć. A tym
bardziej ukrywać tego wszystkiego… Ale musiałam. Tak dużo rzeczy MUSIAŁAM,
prawie nic nie MOGŁAM.
- Jak twoja dziewczyna ma na imię?
- Ah, nie mówiłem ci? Jaemi.
Sungkyu dostał kolejną wiadomość.
Zostawiliśmy sprzedawcę ze sporym napiwkiem i pobiegliśmy w to miejsce. Ciągnął
mnie za sobą rozglądając się na boki. Nawet nic nie powiedział.
Wyglądał na bardzo przejętego.
Chciałam się dowiedzieć, co to za miejsce, ale z drugiej strony… Lepiej nie.
Puścił moją rękę i pobiegł dalej
przepychając pomiędzy ludźmi. Zostałam sama na środku przejścia. Wyjęłam
telefon. Prawie się rozpłakałam.
- Woohyunnie… Co mam zrobić…?- zaczęłam
szlochać, kiedy mój brat odebrał.
- _______, co się stało? Gdzie
jesteś?- zaczął rzucać we mnie pytaniami swoim zatroskanym głosem.
- Wszystko jest w porządku, nic mi
się nie stało… Ale co mam zrobić?
- O co ci chodzi, powiedz!
- Bo Sungkyu… Bo on…
- _______, spokojnie. Nie płacz.
- Bo ja go bardzo polubiłam…
- Nie mów że ty… Nie mów tego.
- Poczułam to dopiero teraz. Co
mam robić?
- _______... Nie wierzę ze to mówisz.
Chciałbym żeby to nie była prawda.
- Dlaczego, Woohyunnie?
- Dlatego że… Ja zawsze wszystko
dla ciebie robiłem. Zawsze byłem przy tobie, i bardzo cię kocham. Ale już nie
jako siostrę… Nie chcę żebyś mnie zostawiła.
- Ale przecież jesteśmy
rodzeństwem, zawsze będziemy razem…!
- Właśnie… Rodzeństwem. To stoi na
przeszkodzie? Powiedz że on ci się nie podoba… Powiedz to. Ja cię nie oddam!
- Woohyun Oppa! Nie możesz tak
mówić, jesteś moim bratem! A ja nigdy cię nie zostawię, rozumiesz?
- _______... Chciałbym żeby tak
było. Pytałaś, co masz zrobić?
- T-tak- powoli przestawałam
płakać.
- … Powiedz mu to.
Woohyun rozłączył się. Poczułam
ucisk w środku, że Woohyun tak bardzo nie chciał żebym wyszła za mąż za Sungkyu
a ja na dodatek na początku wprowadziłam go w to przekonanie… A teraz sama
chciałam spróbować czegoś więcej z Sungkyu. Dopiero wtedy, kiedy on powiedział,
że już kogoś ma.
- Nie znalazłem jej…- powiedział
nieco rozczarowany Sungkyu, kiedy podszedł do mnie.
- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć…-
odwróciłam się do niego i przetarłam twarz rękawem bluzy.
- Jaemi!- Sungkyu dosłownie minął
mnie. Obejrzałam się za siebie.
Podbiegł do jakiejś dziewczyny.
Była ładna… Młoda i na pewno miła.
Dlaczego ja mogłam się tak
zapomnieć przy nim?
- Jaemi… Znalazłem cię- powiedział
szczęśliwym głosem. Jego oczy wypełniły się łzami szczęścia.
- Sungkyu… Myślałam, że nie
zauważysz – powiedziała dziewczyna lekko speszona – Cieszę się.
- Daj mi szansę. Wiesz, że cię
kocham.
- Wiem to… - dziewczyna wzięła go
za rękę i położyła mu na nią pierścionek – Ale ja ciebie już nie… Nawet cię nie
kochałam. Mianhae.
Sungkyu nie mógł odetchnąć. Ze
szczęścia jego łzy zamieniły się w ból i rozpacz. Dziewczyna wolnym krokiem odeszła,
ale zdążył ją jeszcze przytulić. Jednak zabrała jego ręce i odwróciła się do
niego uderzając go prosto w twarz otwartą dłonią.
- Nie kocham cię!- krzyknęła-
Naucz się żyć beze mnie!
Sungkyu wyciągnął rękę do przodu zanim
dziewczyna całkowicie nie zniknęła pomiędzy tłumem ludzi. Odwrócił się do tyłu
i szukał mnie wzrokiem… Ale ja już dawno stamtąd poszłam.
Szłam na przystanek i próbowałam
powstrzymać się od tego uczucia do Sungkyu. Pierwsza złamałam zasadę „nie
zakocham się w tobie”, jaką sobie złożyliśmy.
Dzwonił do mnie jak jechałam
autobusem, jednak ja nie odbierałam.
Weszłam do domu po cichu. Matki
znowu nie było. Woohyun zbiegł na dół. Zatrzymał się na chwilę zanim do mnie
podszedł. Jednak szybko mnie do siebie przytulił.
- Jestem twoim bratem… Ale nie
chcę się tobą dzielić. Nie z Sungkyu. Może i się lubimy… Ale nie na tyle żebym
oddał cię w jego ręce.
- Zaczynasz być jak matka… Decydujesz
za mnie?
- Przepraszam- Woohyun pocałował
mnie czule w czoło i mocniej przytulił- Może i tak mówię, ale wiesz ze nie
musisz się mnie słuchać…
- Dziękuje za twoją troskę.
- Dziękuję za to, że jesteś,
_______.
***
Po prawie nieprzespanej nocy
czułam się fatalnie. Jak dobrze, że była niedziela. Matka wróciła do domu w
nocy . Weszła do mojego pokoju żeby mnie zbudzić.
- Masz gościa – powiedziała –
Czeka na ciebie w kuchni.
Niezbyt pewna tego, kto to może
być, ubrałam się i zeszłam na dół. Niepewnie weszłam do kuchni.
- Sungkyu…
- Muszę ci coś wyjaśnić.
- Nie…
- Usiądź, proszę.
Usiadłam naprzeciwko niego. Położył przede mną różę. Wzięłam ją do ręki i uśmiechnęłam
się.
- Dla mnie, tak?
- To w ramach przeprosin za
wczoraj… Przerwałem ci. Niepotrzebnie.
- No tak… Dziękuję.
- Nie musisz. Chcę żebyś wiedziała,
że byłem trochę głupi. Złamałem naszą obietnicę… Wybacz. Ale nic nie musisz z
tym robić… Zrozumiałem to wczoraj. Zniknęłaś mi z oczu. Wszystko przysłoniła
się mi fałszywa i nieszczera miłość Jaemi – Sungkyu złapał mnie za dłoń- Wybacz
mi to. Naprawdę cię lubię… Inaczej nie przyjechałbym tutaj, inaczej nie
spędzałbym z tobą czasu. Nie wiem czy to widziałaś…
- Też ją złamałam. Przepraszam.
Sungkyu spojrzał na mnie i jego
oczy momentalnie się zwiększyły. Za chwilę zaśmiał się lekko speszony. Wstał, a
ja zaraz po nim. Podszedł do mnie.
Czułam jak serce bije mi jak
szalone. Nie wiedziałam, że on… Czuje to samo do mnie.
- Dajmy sobie szansę – powiedział.
- Też tak uważam.
Uśmiechnęłam się a on mnie
przytulił. Za chwilę poczułam smak jego słodkich ust. Moje serce zostało natychmiastowo
wyleczone.
Może byliśmy sobie pisani?