czwartek, 30 stycznia 2014

Sungkyu ~ Sooner or Later


Scenariusz dla Min Jung.

Długo myślałam nad tym jak połączyć w tym scenariuszu jeszcze Woohyuna (na życzenie Min Jung :3)... Nie wiem czy wyszło dobrze ale mam nadzieję, że tak czy inaczej scenariusz się wam spodoba ^^

Miłego czytania!



***

- ________ ! Wstawaj…
Przyjemny głos szeptał mi do ucha, że dzisiaj jest piękny dzień i trzeba wstać. Przez to wszystko myślałam, że już weekend a tym czasem głosik mnie oszukał.
- Jest czwartek, ale słoneczny! – zawołał radośnie Woohyun.
Zaśmiałam się po chwili i rzuciłam w niego poduszką. Jego wesoła twarzyczka budziła mnie każdego ranka i zachęcała do podniesienia chociażby jednej nogi z łóżka.
Byliśmy przyrodnim rodzeństwem, mieliśmy wspólną mamę, z którą mieszkaliśmy. I tak już od dziecka. Woohyun był rok starszy ode mnie. Razem chodziliśmy do wspólnego liceum.
- _______! Chodź, bo śniadanie wystygnie!
I już wiedziałam, że mama ma dzisiaj na rano do pracy.
- Chwilkę! – krzyknęłam z łazienki i zapięłam ostatnie guziczki koszuli od mundurka.
Zbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni. Spojrzałam na stół. Woohyun ledwo powstrzymał swój śmieszek.
- Co wystygnie? Kanapki?! – oburzyłam się.
- Wybacz, ale musiałem wprowadzić trochę dramatyzmu, bo mamy mało czasu – zaśmiał się uroczo – Nawet, jeśli nie wystygną to i tak musisz się pośpieszyć.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Potem spokojnie wyszliśmy z domu i szliśmy do szkoły. Dzisiaj rzeczywiście była śliczna pogoda. Słoneczko mocno świeciło, ale przy tym wiał chłodnawy wiaterek.
Idąc zauważyliśmy ślicznego bezpańskiego kotka. Był czarnobiały i na łapkach miał tzw. skarpetki koloru czarnego. Czubek ogona również był czarny tak jak i uszy.
- Jaki słodki!- zachwyciłam się i od razu zaczęłam go głaskać.
Jednak zauważyłam, że on woli łasić się do nogi Woohyuna. Namu zachichotał, kiedy poczuł, że ogon kotka trochę go łaskocze.
- Jak będzie tu, kiedy będziemy wracać to weźmiemy go sobie?- spytałam się robiąc swoją uroczą minkę. Wiedziałam, że wtedy to już na pewno mi nie odmówi.
- Dobrze już weźmiemy go…
Przytuliłam Woohyuna przez chwilę i znowu mogliśmy iść do szkoły. Kot został w tym miejscu i wydawało się, że macha nam ogonem na pożegnanie.
***




- Woohyun-ah! – krzyknęłam i podbiegłam do kota- Czekał na nas!
- Kot na nas czekał…- mruknął pod nosem i zaśmiał się- Bez przesady _____!
- Właśnie, że czekał, czekał na twoją nogę. Lubisz nogi Woohyuna Oppy, prawda?- pogłaskałam kotka po pleckach – Dobra kicia… Jakby cię tu nazwać.
- A to kocur czy kotka?
- Kotka chyba… Nie wiem!
- Nie będę macał kota!- oburzył się Woohyun- Ty zobacz!
- Yah… - byłam zmuszona dowiedzieć się tego sama. Po krótkim rozeznaniu uśmiechnęłam się – Kocur. To świetnie się składa. Ale chyba innej orientacji…
- Dlaczego niby? – Namu przykucnął obok mnie.
- Bo lubi twoje nogi, nie moje.
- No widzisz, ja mam lepsze nogi- pogłaskał kotka- Dobry masz gust, śliczny kotek… No dobra zgarniamy tego kota. Trzeba go nakarmić.
Wzięłam kotka na ręce. Wiedzieliśmy, że jest bezpański, bo ile lat tędy chodzimy nie było tu żadnego kota. A jak już były to u kogoś na podwórkach i były one jeszcze młodziutkie. Ten był nieco starszym kotem, więc na pewno nikt go tutaj nie wziął.
Całą drogę do domu kot siedział spokojnie i przyglądał się nowej okolicy. Woohyun co chwila głaskał go.
Weszliśmy do domu. Mamy jeszcze nie było, ale nawet nie pytaliśmy się jej o zdanie. Nie mieliśmy zwierząt, więc i tak pewnie by mało ją to obchodziło. Cudem było, kiedy ona w ogóle była w domu…
Była to kobieta, która dążyła do zdobycia pieniędzy i karierę przekładała ponad rodzinę. Moje dzieciństwo wyglądało tak, że to Woohyun częściej się mną zajmował niż ona. Kiedy nie mogłam spać to brat czytał mi książki, kiedy była burza to do niego pierwsze przychodziłam. Kiedy ktoś mi dokuczał nie bał się załatwić tego siłą w moim imieniu. I żeby nie wiem co się stało… Zawsze był po mojej stronie.
Zostałam z kotkiem przed domem a Woohyun poszedł po coś do jedzenia. Przyniósł mu trochę kurczaka z wczorajszego obiadu.
- To jak go nazwiemy? – spytał siadając obok mnie na schodach i przyglądając się jak kocur wcina jedzonko.
- Nie mam pojęcia.
- Namu.
- Chciałbyś, może jeszcze Woohyun od razu.
- Całkiem ładnie, podoba mi się- zaśmiał się.
- Eh…
- Nazwijmy go Honey. Tak uroczo.
- To chyba, dlatego że to jedyne słowo, jakie znasz po angielsku.
- Nieprawda! Znam jeszcze STAR!
- No, ale tak go nie nazwiemy!
- No to wymyśl coś…
Chciałam użyć tego, co miałam pomiędzy jednym a drugim uchem, ale nie miałam wcale pomysłu na to imię dla kocura. Westchnęłam głęboko i spojrzałam na brata.
- Może być już Namu.
- Yay! – przytulił mnie na chwilę – Wychowam go na swoje podobieństwo.
Mimowolnie zaczęłam się śmiać. Woohyun naprawdę czasami udawał głupka a czasami po prostu nim był.  Jednak nikt nie był w stanie go zastąpić.
- Namu! Namu!- Woohyun wołał kota do siebie i wskazywał na swoją nogę- Do nogi!
Parsknęłam śmiechem. Przecież żaden normalny kot nie podejdzie do kogoś, kiedy woła się go… jak… psa… Dobra. Ten kot był nienormalny. Podszedł do Woohyuna jak zaczarowany od razu ocierając się o jego nogi. Jednak się myliłam… Woohyun musiał mieć to coś, że koty go po prostu lubiły.
Wziął go na ręce jak dziecko i zaczął się kołysać z nim na boki.
- Słodki kiciuś! – głaskał kota po brzuszku – Yi yi yi, yi yi yi!
Tak. Tak mogłam określić jego aegyo. Typowe zjawisko w jego towarzystwie. Brakowało tylko jego przyjaciela Howona, który uderzyłby go teraz w twarzyczkę.
Woohyun zaniósł kota do swojego pokoju a ja poszłam za nim. Od razu znaleźliśmy mu miejsce na parapecie. Spodobało mu się gdyż mógł stamtąd widzieć cały podwórek.
***
Wieczorem w domu zjawiła się nasza mama. Zdziwiliśmy się gdyż czasami nawet na noc nie wracała, tym bardziej, że był środek tygodnia. Woohyun zbiegł na dół.
- Umma, wzięliśmy kotka, możemy się nim zająć? – spytał uradowany.
- Kotka - mama lekko się zdziwiła, ale po chwili machnęła na to ręką- Tak, tak… Możecie. A gdzie on jest?
- U mnie w pokoju, śpi, chcesz zobaczyć?
- Nie mam teraz czasu, chcę odpocząć. Potem synu – pogłaskała go po głowie i udała się w kierunku swojej sypialni.
Patrzyłam na wszystko stojąc na schodach. Woohyun wydawał się nieco przybity. Nie dziwie się. Nasza mam strasznie była nami „zainteresowana”…
Około godziny 22:00 nasza mama zawołała nas do salonu. Wyglądała już nieco lepiej, niż kiedy przyszła zmęczona z pracy. Usiedliśmy wszyscy w salonie.
- Słuchajcie… - zaczęła- Ostatnio moja firma upada. Znalazłam człowieka, który chce nam pomóc w zamian za małą przysługę. Wiem, że to będzie dla was szok, szczególnie dla ciebie ______…
- No, ale chyba nie wyprowadzamy się czy nie zmieniamy szkoły, co nie?- Woohyun zaśmiał się nerwowo.
- Nie, ale jest inny problem. Ten człowiek ma syna, na którego przepisał swoją firmę. Jedyną możliwością, aby moja firma się utrzymała jest współudział. A to jest możliwe tylko w wypadku małżeństwa. Więc kiedy ______ będzie miała 18 lat… Będzie musiała poślubić syna tego mężczyzny.
Słuchałam tej całej bajeczki z niedowierzaniem. Matka, moja własna matka w ramach pieprzonego interesu chciała zniszczyć mi życie przez ślub zaraz po osiągnięciu pełnoletniości? I ona śmiała się nazywać moją mamą… Straciłam wszelkie nadzieje na to, że kiedyś się nami zainteresuje. Nie mogłam po prostu w to uwierzyć…
Woohyun patrzył z niedowierzaniem. Zerwał się z kanapy.
- I że co, że niby ______ ma wyjść za jakiegoś młodego mężczyznę, czy tam starego, którego wcale nie zna?! Którego nie kocha?!
- Woohyun usiądź i nie krzycz! – kobieta, którą uważałam wcześniej za swoją matkę sama w tej chwili podniosła wzrok- Może to i brzmi nielogicznie i nieludzko, ale takie są realia dzisiejszego świata biznesu! Chcesz żebym się utrzymała w tym świecie to pozwól mi tym kierować! To tylko ślub, nic więcej. Nikt nie zmusza was do późniejszego wspólnego życia.
- Ja wcale nie mam zamiaru nikogo poślubić! Nie zmusisz mnie do tego!- zdenerwowałam się i stanęłam obok Woohyuna – Nie chcę tego robić!
- Nie masz wyboru, papiery są już sporządzone. Twój i jego podpis jest sfałszowany, więc oboje nie macie wyboru. Koniec tematu!
- Ale Umma…!
- Koniec!
Matka zostawiła nas samych w salonie idąc do swojego pokoju. Kiedy Woohyun chciał iść za nią ona wróciła się jeszcze na chwilę i wskazała na mnie palcem.
- Jutro zamiast iść do szkoły zabieram cię na spotkanie z tym chłopakiem. Wiec przygotuj się.
- Umma!- Woohyun zdenerwował się jak nigdy i zacisnął pięści.
- Ty nie masz nic do gadania.
- Tak ci się tylko wydaje!
Jedyne, co po tym usłyszałam to trzaśniecie drzwiami. Woohyun wypuścił powietrze z ust i szybko do mnie podszedł. Położył dłonie na moich policzkach.
- Nie dopuścimy do tego, nie martw się… - powiedział i lekko się uśmiechnął żeby mnie pocieszyć.
Woohyun był jedyną w tym momencie osobą, na którą mogłam liczyć. Ale ciekawa byłam, co na to powiedział ten chłopak…
***
Matka z samego rana kazała iść Woohyunowi do szkoły i pomimo jego protestów zawiozła go tam samochodem i dopilnowała żeby nie uciekł uprzedzając przed tym nauczycieli. Kiedy tylko wróciła od razu wzięła ze sobą mnie i z tego, co widziałam jechaliśmy do jej firmy.
W domu kazała mi się ubrać w sukienkę i nawet poświęciła czas żeby pokręcić mi włosy. Z makijażem czekała do samego końca żebym nie zepsuł ago przez swoje łzy. Nie mogłam znieść tego, że ja z mamą byłyśmy w łazience, ona układała mi włosy, a ja płakałam, bo Woohyun tłukł pięściami w drzwi żebyśmy otworzyły i że nie dopuści do żadnego spotkania. Jeszcze wczoraj przed snem powiedział mi, że jeśli tylko stanie mi się krzywda to sam to wszystko załatwi i nie będzie się bał konsekwencji.
Zaparkowałyśmy samochód na firmowym parkingu i poszłyśmy do budynku. Windą pojechaliśmy na 6 piętro, czyli ostatnie. Tam mieściło się całe biuro mojej matki. Był tu jej ogromny gabinet oraz pomieszczenie dla sekretarki.
Weszliśmy do jej biura. W środku czekała na mnie „niespodzianka”. Jak się okazało chłopak i jego ojciec już tu byli.
- Witam moje mile panie- powiedział mężczyzna z uśmiechem– No nareszcie!
- Przepraszamy za spóźnienie, ale mieliśmy małe kłopoty – tłumaczyła się moja matka.
„Małe kłopoty”… Od razu poczułam, że jeszcze chwila i się rozpłaczę. Ciągle miałam w głowie krzyk Woohyuna. Tak bardzo nie chciałam tego robić…
- Witaj, nazywam się Kim Sungkyu…
Dopiero zdałam sobie sprawę, że chłopak stoi przede mną z uśmiechem i wyciągniętą ręką w moją stronę. Nie mogłam zaprzeczyć… Był przystojny. Nawet, jeśli charakter też miał w porządku i tak byliśmy tu z przymusu. Tylko on widocznie chciał to załagodzić.
- _________ - podałam mu dłoń, którą ucałował. Szybko nachylił się w moją stronę i jego usta znalazły się obok mojego ucha.
- Potraktuj to, jako interes…- szepnął, po czym odsunął się i znowu uśmiechnął.
Była zaskoczona jego postawą. Nie przejmował się chyba tym aż tak jak ja. Ale to było dla mnie ważne. Chciałam kiedyś się związać z kimś, kogo będę kochała i kogo sama wybiorę. A tak? Musiałam powiedzieć swojemu przyszłemu narzeczonemu, że nie mogę wziąć z nim ślubu? To bolało.
- Może żeby nasze dzieci się lepiej poznały zamówiłem dla nich stolik w restauracji. Będzie miło i przyjemnie, prawda? – uśmiechał się ojciec Sungkyu.
- Zapewne tak – przytaknęła matka- Więc może teraz Sungkyu, zabierzesz ______ ze sobą.
- Masz mój samochód – ojciec rzucił do chłopaka kluczyki i zażartował – Tylko nie porysuj.
- Dziękujemy – Sungkyu skinął głową i obejmując mnie jedną ręką wyprowadził z gabinetu.
Wcale nie chciała nigdzie z nim jechać. Bałam się jak nigdy. Nie zdziwiłabym się gdyby się okazało, że matka mnie sprzedała albo, co gorsza „wynajęła”. Dlaczego ja tu w ogóle jestem?
- Ale ja nie chce nigdzie jechać… - powiedziałam i starałam się zatrzymać, odwracałam głowę za siebie szukając pomocy.
- Będzie w porządku, zobaczysz – Sungkyu zapewniał mnie i mocniej mnie objął używając coraz większej siły żeby mnie wyprowadzić.
- Naprawdę nie chce…! – uwolniłam się z jego objęć i zatrzymałam na środku przejścia.
Sungkyu spojrzał na mnie lekko zaskoczony. Za chwile jego twarz nabrała łagodniejszego wyrazu.
- _________ - westchnął podszedł bliżej do mnie- Wiem, że nie chcesz… Ale musisz. Ja też nie chce cię zmuszać… Niestety taką mamy rolę. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ale ja obiecuje ci… Nigdy się ze mnie nie zakochasz ani ja w tobie, dobrze? A kiedy będzie trzeba oddam ci wszystko, i weźmiemy rozwód. Nie chcę mieć niczego na sumieniu…
Byłam całkowicie zszokowana. Ten wyglądem przypominający chomika chłopak właśnie powiedział mi tak ważną rzecz. Był gotów wyrzec się tej firmy byleby nie być dla mnie ciężarem. Zrobiło mi się trochę głupio.
- Może i ja trochę dramatyzuje… Wybacz. I dziękuje za te słowa- uśmiechnęłam się lekko.
- Mam nadzieję, że jedynie nie będziemy się kłócić – zaśmiał się – Jeszcze nie jesteśmy nawet małżeństwem.
Weszliśmy do windy. Czułam się w jego towarzystwie lekko zdenerwowana. Mimo wszystko nie byłam przekonana, co do tego żeby jechać gdzieś z nim samochodem. Poznaliśmy się ledwie niecałe 10 minut temu. Moją matkę wcale to nie obchodziło, że wysyła córkę z nieznanym jej chłopakiem? Aż tak ufała tym ludziom?
Razem z Sungkyu wsiedliśmy do samochodu. Czułam, że coraz bardziej chcę stąd uciekać. Jednak on uśmiechnął się przyjaźnie i to mnie nieco uspokoiło. Odpalił silnik auta i ruszyliśmy do tej miłej i przyjemnej restauracji.
***



Usiedliśmy przy zarezerwowanym stoliku. Kelner podał nam menu i mogliśmy zamawiać. Jednak nie ładnie mi było coś zamawiać, kiedy nie miałam ze sobą pieniędzy. Odłożyłam menu.
- Co? – zdziwił się Sungkyu- Nie lubisz nic stąd?
- Nie, po prostu nie mam ze sobą pieniędzy.
- Nie rozśmieszaj mnie ______. Na randce chłopak płaci za dziewczynę.
Sungkyu wcisnął mi menu do rąk i uśmiechnął się.
- No zamawiaj sobie co chcesz- powiedział.
Mimowolnie zaśmiałam się cicho. Był miłym człowiekiem i pogodnym. Chociaż przyznam, że nadal miałam, co do niego wątpliwości.
Kiedy kelner przyjął zamówienia zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam, od czego mam zacząć, po co ja tu w ogóle przyjechałam.
- Więc jakby zaczynając od początku… - Sungkyu oparł się łokciami o stolik – Ile masz lat? – zaśmiał się.
- Siedemnaście. A ty?
- Dwadzieścia. To w sumie różnica wieku nie jest uderzająca…
- Niby tak. Ale jestem ciekawa… Jak zareagowałeś na tą dziwną… Wiadomość?
- Zdenerwowało mnie to, że przekładają interesy nad rodzinę. Ale to nie był dla mnie wielki szok… Ja żyję w rodzinie, w której nawet mój ojciec i moja matka nie kochali się, tylko ich rodzice im kazali się pobrać. Z jednej strony chcę zatrzymać firmę, ale nie mam zamiaru jej utrzymywać. Sprzedałbym to gdybym już mógł.
- Czy nie lepiej będzie, jeśli po ślubie sprzedamy to wszystko?
- Musiałabyś przejąć firmę od swojej matki. Bo po ślubie to będzie jedna wielka korporacja.
- Czyli to niemożliwe.
- Mógłbym wyrzec się majątku, ale to oznacza, że nie zostanie mi nic. Ja nie pracuję, gdyż ojciec wszystko mi zapewnia. Dlatego nawet nie mam żadnych oszczędności. Ale nie masz się co martwić. Wszystko się jeszcze dobrze ustali.
Obiad z Sungkyu przebiegł mi bardzo przyjemnie, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jak to bywa. Sungkyu naprawdę był wart uwagi, szkoda tylko musieliśmy się poznać w taki sposób.
Kiedy tylko wróciłam do domu Woohyun czekał na nas w salonie.
Podszedł do mnie i trzymał telefon tuż przed moją twarzą.
- To się odbiera!
Jedyne, co zrobiłam by uniknąć jego krzyków to przytulenie się do niego. Słyszałam jak westchnął cicho i cała złość z niego zeszła.
- Nic ci się nie stało?- spytał.
- Synu, przestań. Twoja siostra jest w dobrych rękach- skarciła go matka.
- Jeśli nie w twoich to w to akurat nie wątpię…
- Uważaj na słowa!
- Przestańcie!- krzyknęłam na nich i wzięłam brata za rękę ciągnąc za sobą- Chodźmy na górę.
Zamknęliśmy się u niego w pokoju i usiedliśmy na łóżku. Nabrałam powietrza w płuca żeby wszystko mu wyjaśnić. Zanim jednak to zrobiłam przeszkodził nam kot Namu, który zaczął łasić się do jego nóg i ogonem przejechał po jego twarzy, kiedy wskoczył na łóżko.
- Dobrze… Poznałam tego chłopaka.
- Nic ci nie zrobił?
- Nie! Przestań! On jest normalny i mówił, że jeśli zajdzie potrzeba to da mi rozwód. Ma dopiero 20 lat. Nazywa się Sungkyu.
- Chcesz mi powiedzieć, że nagle ci się spodobało?
- Nie to miałam na myśli głupku! Nie chcę brać ślubu… Ale Sungkyu zapewniał że się wszystko ułoży. Jakby coś da mi ten rozwód. Tylko nie mów ummie.
Woohyun pokiwał znacząco głową. Miał minę jakby się obraził. Jedynie w ciszy pogłaskał Namu.
- Mogę na ciebie liczyć prawda? – oparłam głowę na jego ramieniu.
- Na mnie? _______ … - prychnął śmiechem – Zawsze.
Pogłaskał mnie po włosach i pocałował w czoło. Przy nim zawsze czułam się bezpiecznie…
***
Od mojego spotkania z Sungkyu minął tydzień. Matka postanowiła zaprosić go w końcu na kolację do nas do domu. Nadal ślepo wierzyła, że to w czymś pomoże. Woohyun i tak już go nienawidził.
- Nazywam się Kim Sungkyu – podał dłoń Woohyunowi.
- Nam Woohyun…- z niechęcią ją uścisnął i przyjrzał się Sungkyu od stół do głowy. Wyglądał na zdegustowanego.
Wszyscy usiedliśmy przy stole w kuchni. Matka starała się dwie godziny temu zrobić coś do jedzenia ale jej nie wyszło wiec zamówiła coś drogiego. Chciało mi się śmiać kiedy Sungkyu pochwalił jej kuchnię a ona nie zaprzeczyła.
- Wszyscy wiedzą, że to nie ty robiłaś- wtrącił Woohyun z wrednym uśmieszkiem- To ten kucharz za rogiem – zwrócił się do Sungkyu.
-Nie żartuj sobie synku – matka była lekko podenerwowana i pogłaskała Woohyuna po ramieniu, ale on się tylko zaśmiał.
- Nawet kot by nie zjadł twojego żarcia.
Ich relacje od niedawna strasznie się pogorszyły. Wcześniej było jeszcze stabilnie, rozmawiali bez przeszkód. A teraz brat chciał ją we wszystkim upokorzyć.
Sungkyu spojrzała Woohyuna przez chwilę i podniósł jedną brew do góry. Zauważyłam, że tak jakby miał co do Woohyuna pewne plany.
Zaraz po kolacji doznałam prawdziwego szoku. Woohyun i Sungkyu grali u niego na komputerze w gry. Niczym dzieci. Woohyuna jeszcze zrozumiem, ale Sungkyu?!
Może niech oni wezmą ślub?
***
Mijały kolejne tygodnie aż w końcu całe dwa miesiące. Przez ten czas Sungkyu stał się przyjacielem rodziny. Zaczął przyjaźnić się z Woohyunem i dobrze się dogadywali. Ja z kolei… Ja po prostu dopiero zaczynałam poznawać Sungkyu.
Pewnego razu znowu nas odwiedził. Powiedział, że musi porozmawiać ze mną na dworze. Wyszliśmy za dom na werandę.
- Słuchaj, _______ - zaczął niepewnie – Mam problem…
- Tak…?
- Dotyczy się on dziewczyny. Oświadczyłem się trzy miesiące temu mojej dziewczynie. Ukrywałem to przed wami, bo nie chciałem psuć planów… Ale ona teraz jest na mnie za to zła. Przez to wszystko wyjechała i bawi się ze mną w jakąś gierkę.
- Dziewczyna? Jaką grę?
- Wysyła mi swoje zdjęcia z różnych miejsc Seulu. Dała mi dzień licząc od jutra na znalezienie jej, inaczej wyjedzie. A ja naprawdę ją kocham…
- Sungkyu Oppa… Nie martw się, znajdziesz ją.
- Nie mam pojęcia gdzie to jest – wskazał na ekran swojego telefonu. Było tam zdjęcie z koreańskim napisem na ścianie, typowym ulicznym malowidłem- Pomożesz mi?
- Postaram się – uśmiechnęłam się przyjaźnie.

 Dzisiaj była niedziela. Sungkyu przyjechało mnie rano i razem poszliśmy szukać jego dziewczyny. Czułam się winna temu, że jego miłość dała mu taki warunek przez to, że on będzie brał ślub ze mną. A na początku tylko ja miałam z tym takie problemy.
Wsiedliśmy w metro. Miałam wrażenie ze gdzieś widziałam już ten mur z malowidłami.
- Jak myślisz, znajdę ją? Wybaczy mi? –spytał Sungkyu.
- Na pewno. Mogę ją przeprosić, jeśli chcesz. Dogadamy się.
- Jesteś super, dzięki! – Sungkyu przytulił mnie na chwilę.
W pewnej chwili Sungkyu zerwał się na nieznanym mi peronie i musieliśmy wysiadać. Jednak zrobił dobrze, bo znalazł to miejsce. Staliśmy przed wielkim malowidłem.
Zrobił zdjęcie i zaraz wysłał je swojej dziewczynie. Dostał kolejnego mms’a z kolejnym zdjęciem. Był to napis na kawiarni dość znanej w tym regionie.
- Wiem gdzie to jest!- krzyknął Sungkyu i złapał mnie za rękę- Chodź szybko!
Cały czas chodziliśmy i szukaliśmy przeróżnych miejsc. Sungkyu z każdym zdjęciem był coraz bardziej szczęśliwy i weselszy a ja zaczynałam być… Zazdrosna. Przez cały ten czas naszej znajomości zauważyłam, że bardzo się do niego przywiązałam. I nagle cały czar prysł. Złamałam nasza obietnice, powoli zakochując się w nim.
Na dworze zaczęło się powoli ściemniać. Byliśmy zmęczeni poszukiwaniami wiec zatrzymaliśmy się pomiędzy straganami z żywnością. Usiedliśmy na krzesełkach i kupiliśmy sobie szaszłyki.
- ________, naprawdę myślisz ze starczy nam czasu? –spytał mnie z lekkim uśmiechem.
- T-tak- spuściłam lekko głowę- Mamy czas do północy…
- Naprawdę jestem ci wdzięczny. Myślałem, że nikt mi nie pomoże.
- Możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję.
Poczułam ciepło na sercu mieszane z zazdrością. To dziwne uczucie… Naprawdę nie chciałam się tak czuć. A tym bardziej ukrywać tego wszystkiego… Ale musiałam. Tak dużo rzeczy MUSIAŁAM, prawie nic nie MOGŁAM.
- Jak twoja dziewczyna ma na imię?
- Ah, nie mówiłem ci? Jaemi.
Sungkyu dostał kolejną wiadomość. Zostawiliśmy sprzedawcę ze sporym napiwkiem i pobiegliśmy w to miejsce. Ciągnął mnie za sobą rozglądając się na boki. Nawet nic nie powiedział.
Wyglądał na bardzo przejętego. Chciałam się dowiedzieć, co to za miejsce, ale z drugiej strony… Lepiej nie.
Puścił moją rękę i pobiegł dalej przepychając pomiędzy ludźmi. Zostałam sama na środku przejścia. Wyjęłam telefon. Prawie się rozpłakałam.
- Woohyunnie… Co mam zrobić…?- zaczęłam szlochać, kiedy mój brat odebrał.
- _______, co się stało? Gdzie jesteś?- zaczął rzucać we mnie pytaniami swoim zatroskanym głosem.
- Wszystko jest w porządku, nic mi się nie stało… Ale co mam zrobić?
- O co ci chodzi, powiedz!
- Bo Sungkyu… Bo on…
- _______, spokojnie. Nie płacz.
- Bo ja go bardzo polubiłam…
- Nie mów że ty… Nie mów tego.
- Poczułam to dopiero teraz. Co mam robić?
- _______... Nie wierzę ze to mówisz. Chciałbym żeby to nie była prawda.
- Dlaczego, Woohyunnie?
- Dlatego że… Ja zawsze wszystko dla ciebie robiłem. Zawsze byłem przy tobie, i bardzo cię kocham. Ale już nie jako siostrę… Nie chcę żebyś mnie zostawiła.
- Ale przecież jesteśmy rodzeństwem, zawsze będziemy razem…!
- Właśnie… Rodzeństwem. To stoi na przeszkodzie? Powiedz że on ci się nie podoba… Powiedz to. Ja cię nie oddam!
- Woohyun Oppa! Nie możesz tak mówić, jesteś moim bratem! A ja nigdy cię nie zostawię, rozumiesz?
- _______... Chciałbym żeby tak było. Pytałaś, co masz zrobić?
- T-tak- powoli przestawałam płakać.
- … Powiedz mu to.
Woohyun rozłączył się. Poczułam ucisk w środku, że Woohyun tak bardzo nie chciał żebym wyszła za mąż za Sungkyu a ja na dodatek na początku wprowadziłam go w to przekonanie… A teraz sama chciałam spróbować czegoś więcej z Sungkyu. Dopiero wtedy, kiedy on powiedział, że już kogoś ma.
- Nie znalazłem jej…- powiedział nieco rozczarowany Sungkyu, kiedy podszedł do mnie.
- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć…- odwróciłam się do niego i przetarłam twarz rękawem bluzy.
- Jaemi!- Sungkyu dosłownie minął mnie. Obejrzałam się za siebie.
Podbiegł do jakiejś dziewczyny. Była ładna… Młoda i na pewno miła.
Dlaczego ja mogłam się tak zapomnieć przy nim?
- Jaemi… Znalazłem cię- powiedział szczęśliwym głosem. Jego oczy wypełniły się łzami szczęścia.
- Sungkyu… Myślałam, że nie zauważysz – powiedziała dziewczyna lekko speszona – Cieszę się.
- Daj mi szansę. Wiesz, że cię kocham.
- Wiem to… - dziewczyna wzięła go za rękę i położyła mu na nią pierścionek – Ale ja ciebie już nie… Nawet cię nie kochałam. Mianhae.
Sungkyu nie mógł odetchnąć. Ze szczęścia jego łzy zamieniły się w ból i rozpacz. Dziewczyna wolnym krokiem odeszła, ale zdążył ją jeszcze przytulić. Jednak zabrała jego ręce i odwróciła się do niego uderzając go prosto w twarz otwartą dłonią.
- Nie kocham cię!- krzyknęła- Naucz się żyć beze mnie!
Sungkyu wyciągnął rękę do przodu zanim dziewczyna całkowicie nie zniknęła pomiędzy tłumem ludzi. Odwrócił się do tyłu i szukał mnie wzrokiem… Ale ja już dawno stamtąd poszłam.
Szłam na przystanek i próbowałam powstrzymać się od tego uczucia do Sungkyu. Pierwsza złamałam zasadę „nie zakocham się w tobie”, jaką sobie złożyliśmy.
Dzwonił do mnie jak jechałam autobusem, jednak ja nie odbierałam.
Weszłam do domu po cichu. Matki znowu nie było. Woohyun zbiegł na dół. Zatrzymał się na chwilę zanim do mnie podszedł. Jednak szybko mnie do siebie przytulił.
- Jestem twoim bratem… Ale nie chcę się tobą dzielić. Nie z Sungkyu. Może i się lubimy… Ale nie na tyle żebym oddał cię w jego ręce.
- Zaczynasz być jak matka… Decydujesz za mnie?
- Przepraszam- Woohyun pocałował mnie czule w czoło i mocniej przytulił- Może i tak mówię, ale wiesz ze nie musisz się mnie słuchać…
- Dziękuje za twoją troskę.
- Dziękuję za to, że jesteś, _______.
***
Po prawie nieprzespanej nocy czułam się fatalnie. Jak dobrze, że była niedziela. Matka wróciła do domu w nocy . Weszła do mojego pokoju żeby mnie zbudzić.
- Masz gościa – powiedziała – Czeka na ciebie w kuchni.
Niezbyt pewna tego, kto to może być, ubrałam się i zeszłam na dół. Niepewnie weszłam do kuchni.
- Sungkyu…
- Muszę ci coś wyjaśnić.
- Nie…
- Usiądź, proszę.
Usiadłam naprzeciwko niego.  Położył przede mną różę. Wzięłam ją do ręki i uśmiechnęłam się.
- Dla mnie, tak?
- To w ramach przeprosin za wczoraj… Przerwałem ci. Niepotrzebnie.
- No tak… Dziękuję.
- Nie musisz. Chcę żebyś wiedziała, że byłem trochę głupi. Złamałem naszą obietnicę… Wybacz. Ale nic nie musisz z tym robić… Zrozumiałem to wczoraj. Zniknęłaś mi z oczu. Wszystko przysłoniła się mi fałszywa i nieszczera miłość Jaemi – Sungkyu złapał mnie za dłoń- Wybacz mi to. Naprawdę cię lubię… Inaczej nie przyjechałbym tutaj, inaczej nie spędzałbym z tobą czasu. Nie wiem czy to widziałaś…
- Też ją złamałam. Przepraszam.
Sungkyu spojrzał na mnie i jego oczy momentalnie się zwiększyły. Za chwilę zaśmiał się lekko speszony. Wstał, a ja zaraz po nim. Podszedł do mnie.
Czułam jak serce bije mi jak szalone. Nie wiedziałam, że on… Czuje to samo do mnie.
- Dajmy sobie szansę – powiedział.
- Też tak uważam.
Uśmiechnęłam się a on mnie przytulił. Za chwilę poczułam smak jego słodkich ust. Moje serce zostało natychmiastowo wyleczone.
Może byliśmy sobie pisani?


~ Sungmi

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Lay ~ Like a candy


Scenariusz dla Rin <3

Przyznam szczerze, że nie miałam pomysłu na ten scenariusz. Postanowiłam oderwać się trochę od tych dramatów, słodyczy i napisać coś... seksownego? XD W każdym bądź razie mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu :)


Miłego czytania!





Poranne promyczki słońca nie pozwalały mi spać. Leniwie przekręciłam się na drugi bok szukając ręką kołdry. Musiałam ją zrzucić podczas snu. Ostatnio było bardzo gorąco.
 Wstałam niechętnie z łóżka i przeciągnęłam się. Zauważyłam, że jestem ubrana w białą koszulę. Tylko, do kogo ona należała…
 Wiem, że to głupio brzmi, ale nie pamiętałam, co działo się ostatniej nocy. Byłam w nieswoim mieszkaniu, na nieswoim łóżku, nie czułam się dziwnie a mimo to miałam na sobie męską, białą koszulę. Jedyne, co pamiętam to to, że wczoraj miałam urodziny. Dostałam zaproszenie do Laya i jak się okazało było to przyjęcie niespodzianka gdyż on zaprosił tu jeszcze paru moich znajomych.
Zaciekawiona tym któż to taki może być właścicielem tej koszuli wyszłam z pokoju i rozejrzałam się dookoła. Zaczynałam się bać, że zrobiłam coś głupiego. Oby nie.
 Weszłam niepewnie do kuchni gdyż stamtąd słyszałam odgłos włączającej się kuchenki. Na całe moje szczęście była to osoba, którą chciałam tu zobaczyć, czyli sam właściciel mieszkania.
- O, już wstałaś – zaśmiał się – Jak tam sukienka?
- Wybacz… Nic nie pamiętam.
Lay stał przy kuchence i pichcił coś na patelni. Podeszłam do niego żeby zobaczyć, co to za smakołyki.
- Wczoraj niechcący wylałem na ciebie czerwone wino i ze względu na to, że nie miałaś się, w co przebrać dałem ci swoją koszulę. Potem kupiłem za dużo alkoholu, napiliśmy się i zasnęłaś na kanapie. Zaniosłem cię do mojej sypialni… Dalej chyba nic ciekawego się nie działo.
- Nic ciekawego powiadasz? – zaśmiałam się słuchając tego, co tu się wczoraj wyrabiało- Coś kojarzę z tym winem…
- Myślę, że sukienkę da się uratować… A jeśli nie to mam ją na sumieniu – żartował.
Lay rozłożył jedzenie z patelni na talerze i postawił je na stole. Zaprosił mnie do śniadania. Podczas posiłku opowiadał mi wszystko, co się wczoraj działo.
- Wiesz _______ - zaczął po chwili ciszy – Chyba zostało mi jeszcze trochę alkoholu…
- Jak to się stało, że nie masz kaca? – zdziwiłam się – Mnie boli trochę głowa…
- Wczoraj wypiliśmy tylko wino, więc na ciebie widocznie szybko podziałało. A na dzisiaj mam sake.
- Sake? Jejku…
- Tylko troszeczkę.
- No dobrze.
Lay wyjął szafki kuchennej dwie butelki sake. Nie wiem ile to u niego znaczy „troszeczkę”, ale chyba nie aż dwie butelki…
Ale kto o tym pamiętał?
Alkohol na mnie szybko podziałał, po raz kolejny. Zaczynaliśmy coraz to inne tematy. W końcu Lay postanowił zrobić „małą imprezkę”, którą nazwał poprawinami urodzin.
Włączył piosenki z wieży i zachęcał mnie do tańca. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że Lay będzie przy mnie tańczyć. Zanim dobrze nie wstałam krzesła już porwał mnie na środek pokoju.
- Yixing!- krzyknęłam gdyż trochę zakręciło mi się w głowie, przy okazji alkohol nadal działał. Jednak na niego chyba tym razem bardziej.
- Wybacz Jagi – powiedział szybko i się zatrzymał.
Zauważyłam, że trzyma mnie jedną ręką w pasie. Nigdy wcześniej tego nie robił, wiec czułam się trochę dziwnie… Trochę… Przyjemnie?
Złapał pilot od wieży z ławy i pogłośnił muzykę jeszcze bardziej. Tym razem nieco spokojniej złapał mnie za ręce i obrócił mnie do siebie tyłem tak, że miałam krzyżowane przed sobą ręce. Oparł się brodą o moje ramię i westchnął.
- Jagi… Może coś wolnego? – spytał, po czym przełączył pilotem na kolejne piosenki, aż trafił na jakąś w miarę wolną.
Czułam, że już nie tylko alkohol powoduje u mnie czerwone policzki i nos. Po za tym moje uszy też nie były w najlepszym stanie.
Lay przesunął swoje ręce nieco niżej i zaczął kołysać się na bok nadal opierając brodą o moje ramię. Kiedy na niego spojrzałam bokiem, miał zamknięte oczy i uśmiech na twarzy.
- Yixing – powiedziałam cicho – Nie chcesz się położyć spać?
- Mógłbym się położyć – puścił mnie i odwrócił w swoją stronę – Ale nie chcę spać…
Poczułam jak Lay cofa mnie do tyłu w stronę kanapy. W końcu ja musiałam usiąść a on znalazł się nade mną. Opierał się kolanami o brzegi kanapy a rękoma o oparcie. Czułam na sobie jego ciepły oddech. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy nachylił się w moją stronę jeszcze bardziej.
- ________ … Nie będziemy spać prawda? – uśmiechnął się jedną stroną ust.
Dopiero zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę jestem ubrana tylko i wyłącznie w koszulę i swoją bieliznę. Koszula Laya była przesiąknięta jego perfumami… Poczułam na swoim ramieniu jego usta. Składał ciepło pocałunki na mojej szyi i szedł coraz wyżej i wyżej…
W końcu dotarł do ust. Nie mogłam spokojnie oddychać, na dodatek serce biło mi jak szalone. Nigdy nie pomyślałabym, że Lay to zrobi.
Powoli zaczynał rozpinać guziki swojej koszuli, którą ja miałam na sobie nadal nie przerywając pocałunku. Położyłam dłonie na jego ramionach i nie wiedzieć, kiedy i czemu wczułam się w to, co zaczął.
Gdybym nic do niego nie czuła, nie robiłabym tego. Ale, od kiedy pamiętam zawsze coś ciągnęło mnie w jego stronę. Myślałam, że nigdy nie będziemy dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi.
Tym czasem Lay poprowadził swoje zwinne paluszki po moich plecach, przez co przeszedł mnie dreszczyk.
Zmienił pozycję, przez co ja leżałam na kanapie a on był nade mną. Oderwał się od moich ust i przejechał końcem języka po moim brzuchu i niżej. Zamknęłam mocno oczy, ponieważ nie wiedziałam jak się zachować. Nigdy nie robiłam czegoś takiego a po za tym… To był Yixing.
- Jesteś słodka…- zaśmiał się i zabrał kosmyki włosów z mojej twarzy – Jak cukierek.
- Yixing… Nie zawstydzaj mnie – mruknęłam cicho gdyż naprawdę czułam, że jest mi bardzo gorąco – Nie zróbmy czegoś głupiego…
- Jagi… To jest głupie?- wyprostował się i patrzył na mnie z uśmiechem.
- To n-nie ale...
- Nie bój się, zrobię to, na co mi pozwolisz…
Po tych słowach Lay pocałował mnie w usta i znowu schodził coraz niżej…

 W przypływie przyjemności zacisnęłam palce na jego plecach. Jego ciało było takie idealne… A teraz tylko ja mogłam je czuć, i był tu tylko dla mnie. Poczucie mojej wartości przy nim wzrastało.
 Czułam na sobie jego ciężki oddech, który idealnie synchronizował się moim.
- Sprawiasz mi przyjemność, wiesz? – szepnął do mojego ucha.
Nie mogłam nic powiedzieć. Czułam, że temperatura mojego ciała jest za wysoka i to już nie była tylko zasługa alkoholu.

***

Lay ubrał się w spodnie i usiadł na kanapie obok mnie. Akurat zapinałam ostatnie guziki koszulki, kiedy jeszcze zdążył pocałować mnie w ramię i objąć rękoma w pasie.
- Nie masz mi tego za złe?- spytał.
- Mam nadzieję, że to nie jest jednorazowa przygoda…
- _______! Nawet tak nie myśl, ja cię kocham!
Całkowicie zszokowało mnie to, co powiedział. Wcześniej myślałam, że to alkohol tak zadziałał.
- Chciałem ci to wczoraj powiedzieć… Ale nie miałem odwagi. A dzisiaj… Miałem jej za dużo.
- Jest w porządku – zaśmiałam się i przytuliłam do Laya – Cieszę się, że przekroczyliśmy granicę…
- Tak?- ucieszył się i od razu wziął mnie na kolana- Myślałem, że uciekniesz…
- Nie mów tak, głuptasie – przeczesałam jego włosy palcami.
- Cieszę się… Naprawdę, Jagi – położył głowę na moim ramieniu.
Zamknęłam oczy opierając się o jego głowę i powoli zasypiałam…
Czułam, że pomimo działania procentów to nie jest koniec. To był dopiero początek…


~ Sungmi

sobota, 25 stycznia 2014

Xiumin ~ Uroczy Wilczek


Scenariusz dla Lee Mitsu.

Miłego czytania! =^o^=






Wszyscy w klasie czekali na nauczyciela. Spóźniał się on na lekcje, więc w klasie szybko powstał harmider. Siedziałaś pod oknem i przyglądałaś się wszystkim. Przed tobą siedziały twoje dwie przyjaciółki i rozmawiały o czymś całkowicie ci obcym. Ostatnio miałaś z nimi coraz mniej tematów do rozmowy. Miałaś wrażenie, że stanęłaś w rozwoju przez to, że one rozmawiały o typowych „babskich sprawach” a ty nie umiałaś. Nie kręciło cię plotkowanie, rozmawianie o modzie i innych tego typu rzeczach.
 -Proszę o ciszę!- krzyknął nauczyciel.
Nawet nie zauważyłaś, kiedy wszedł do klasy. Ale nie był sam. Obok niego stał chłopak. Uśmiechał się lekko i rozglądał po całej klasie. Jego twarzyczka była okrągła i bardzo urocza.
- To jest wasz nowy kolega, od dzisiaj będzie się z nami uczył- uśmiechnął się nauczyciel.
- Dzień dobry, nazywam się Kim Minseok. Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie ciepło – zaśmiał się lekko i skinął głową.
Zapatrzyłaś się na niego do tego stopnia ze nawet nie zauważyłaś, kiedy siada w wolnej ławce obok ciebie. U was w szkole były pojedyncze ławki.
Chłopak popatrzył się na ciebie i uśmiechnął ukazując swoje urocze policzki. Pomachał ci lekko ręką. Zrobiłaś to samo.
Naprawdę uroczy.
Lekcja przeminęło dość szybko. Kiedy tylko zadzwonił dzwonek koledzy i koleżanki z twojej klasy rzucili się w stronę nowego kolegi zanim ty zdążyłaś podać mu rękę. A już stałaś przy jego stoliku. Tym czasem zostałaś wypchnięta przez tłum.
Przez całą przerwę nie mogłaś się tam dostać i przywitać z Minseokiem. Chciałaś już go poznać. Zaczynałaś robić się zazdrosna a nawet on jeszcze nie znał twojego imienia.
Dopiero na drugiej przerwie.
Dopiero wtedy mogłaś tam spokojnie podejść. Kiedy zaraz po dzwonku wstałaś szybko z ławki spotkałaś się twarzą w twarz z Minseokiem. Akurat on stał nad tobą z wyciągniętą ręką do przodu.
- Nazywam się Minseok… Znaczy się, możesz mówić mi Xiumin – zaśmiał się niezręcznie i odsunął na bezpieczną odległość.
- Ja mam na imię ______ - uścisnęłaś delikatnie jego dłoń, po czym założyłaś kosmyk włosów za ucho- Dlaczego się do nas przeniosłeś?
Rozmowa potoczyła się sama. Usiedliście na parapecie w klasie. Całą przerwę rozmawialiście o przeróżnych rzeczach.

***

Od przeniesienia się do twojej klasy Xiumina minął już tydzień. Przez ten czas zauważyłaś, że nie rozmawia on prawie z nikim tylko z tobą. Kiedy chłopcy mieli wychowanie fizyczne on, jako jedyny nie miał pary.
 Xiumin zachowywał się cicho i spokojnie. Do nikogo się nie pchał, mało się odzywał w towarzystwie. Było ci trochę przykro z tego powodu.
W szkole był on bardzo dobrym uczniem i pod względem nauki wyróżniał się zorganizowaniem i systematycznością.  To właśnie jego nauczyciele prosili o pomoc przy papierach i innych tego typu rzeczach.
A ty chciałaś tylko żeby Xiumin się z kimś zaprzyjaźnił. Nie lubiłaś patrzeć jak siedzi sam w klasie. Często chciałaś do niego podejść jednak niemiałaś odwagi.

 Właśnie ty i twoje przyjaciółki jak zwykle zostałyście ostatnie w szatni. Przebierałyście się po lekcji wychowania fizycznego.
- ________ - zaczęła twoja przyjaciółka, Taewon – Nie uważasz, że Minseok jest trochę… Dziwny?
- Dlaczego tak myślisz? Nawet go nie znasz.
- Jedyną osobą, z jaką on rozmawiał na początku roku tak długo byłaś ty – rzuciła Minhyo- To trochę podejrzane.
- Co wy wygadujecie?- zaczynało cię denerwować podejście twoich przyjaciółek do sprawy.
- Widziałaś jak ciągle cię obserwuje?
- Przesadzasz.
- Zauważyłyśmy to razem z Taewon. To jest bardzo dziwne.
Nic już nie odpowiedziałaś. Wziełaś swoje rzeczy i wyszłaś z przebieralni. Zamknęłaś drzwi i prawie dostałaś zawału.
- ________ - powiedział niepewnie Xiumin- Może chciałabyś… Żebyśmy dzisiaj coś razem zjedli na stołówce?
Najpierw zdziwiło cię to pytanie. Nigdy wcześniej nie dostałaś takiej propozycji od chłopaka. Po chwili jednak uśmiechnęłaś się widząc przyjazną twarzyczkę Xiumina. Pokiwałaś głową.
- Z chęcią.
 Teraz faktycznie była przerwa obiadowa. Poszliście razem na stołówkę i siedliście przy stoliku, kiedy już wzięliście tacki ze swoim jedzeniem.
- ________ - zaczął Minseok – Mam pytanie…
- Jakie?
- Dlaczego nikt mnie nie lubi w tej szkole. Przecież nikomu nic nie zrobiłem…
Minseok spuścił głowę i ugryzł kawałek bułeczki. Zrobiło ci się naprawdę przykro. Podeszłaś do niego i od razu go przytuliłaś. Na jego twarzy malowało się lekkie zdziwienie.
- Ja cię lubię – powiedziałaś cicho.
Odsunęłaś się lekko na bok i wtedy poczułaś, że na kogoś wpadłaś. Odwróciłaś się szybko i już wiedziałaś, że to będzie cię sporo kosztować.
Przed tobą stała królowa i król tej szkoły. Jehoon i Jewook Lee. Byli oni rodzeństwem i jednocześnie dziećmi dyrektora.  Wiadomo było, że im wszystko wolno. A jeśli ktoś z nimi zadarł nawet przypadkiem to do końca szkoły nie miał życia.
- Jak chodzisz idiotko !- krzyknęła Jehoon – Zobacz, co zrobiłaś!
- Przepraszam!- skinęłaś głową, ale wiedziałaś, że to cię nie uratuje.
Faktycznie. Całe jedzenie z tacki dziewczyny poleciało na jej ubrania. A to była twoja wina.
Jewook w zamian za to, co się stało wywalił na ciebie jedzenie ze swojej tacki i uśmiechnął się bestialsko. Nienawidziłaś jego twarzy a samo to, że się uśmiechnął przyprawiło cię o obrzydzenie. Nie mogłaś uwierzyć, że tak się odpłacił. Przecież to był zwyczajny wypadek z twojej strony.
- Dlaczego to zrobiłeś?- zaraz przed tobą pojawił się Xiumin – Zgłupiałeś?
- Co taki chłopaczek może mi zrobić ?! - Jewook zaczął się śmiać i popchnął lekko Minseoka.
Odsunęłaś się lekko do tyłu. Wszyscy na stołówce się wam przyglądali. Mogłaś odezwać się szybciej i oszczędzić Xiuminowi tej niepotrzebnej akcji. Wtedy on miałby spokój a tylko ty byś oberwała.
- Jeśli jeszcze nie wiesz to zaraz możemy się przekonać – warknął Minseok – Przeproś ______!
- Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz- Jewook popatrzył na niego złowrogo.
- Xiumin, zostaw go – położyłaś rękę na ramieniu kolegi jednak on nie dawała wygraną.
Jewook chciał uderzyć Xiumina prosto w twarz. Nie zdążyłaś nawet zareagować. Jednak wszyscy na stołówce byli totalnie zdziwieni, kiedy to Xiumin zatrzymał rękę napastnika zanim ten coś zrobił.
Na twarzy Jewooka było widać lekkie zdziwienie. Kiedy chciał go znowu uderzyć Xiumin wykręcił mu rękę i zablokowało powalając na podłogę. Oparł się kolanem o jego plecy i wykręcił rękę jeszcze bardziej.
- Przeproś _______!
- Xiumin! – byłaś w totalnym szoku przez to, co właśnie się wydarzyło.
- Jewook, odpuść im. Inaczej to załatwimy – zaśmiała się Jehoon widząc brata leżącego na podłodze.
- Przepraszam!- warknął Jewook i dopiero wtedy został uwolniony.
Xiumin przetarł rękawy od swojego mundurka i czekał aż wkurzone i skompromitowane rodzeństwo odejdzie od was. Nadal nie wiedziałaś, co masz robić.
- Musimy teraz wyczyścić ci mundurek – zaśmiał się.

***

 Od ostatniego incydentu na stołówce nie wydarzyło się nic podejrzanego. Rodzeństwo nawet na nas nie poskarżyło a przecież zarzekali się, że „inaczej to załatwią”. Ty i Minseok tym czasem coraz bardziej się zaprzyjaźniliście. Twoje przyjaciółki nie uznawały tego za bardzo przez to już dawno się ode ciebie odsunęły.

 Właśnie była kolejna lekcja wychowania fizycznego. Tym razem ty zostałaś bez pary, ale jakoś specjalnie cię to nie obchodziło. Bardziej zastanawiałaś się, dlaczego akurat dzisiaj zmieniono plan lekcji tak, że Jehoon miała WF po drugiej stronie sali w tym samym czasie, co ty.
Wreszcie mogliście zacząć grać w siatkówkę. Nie przepadałaś grać w to na inną klasę. Jehoon była po drugiej stronie siatki i nieco cię denerwowała jej obecność. Chłopaki z twojej klasy siedzieli na ławce i przyglądali się wam. To również było nieco niezręczne.
 Gra nap oczątku toczyła się spokojnie. Na początku…
- _________!- krzyknęła Minhyo.
Od razu odwróciłaś głowę w jej stronę. Nawet nie wiedziałaś, o co jej chodzi. Zdałaś sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy ujrzałaś przed swoją głową czyjąś dłoń, która zasłoniła się twarz przed piłką. Okazało się, że Jehoon chciała uderzyć się piłką prosto w twarz.
 Powoli spojrzałaś w stronę swojego „wybawcy”. Nie mogłaś uwierzyć, że to był Xiumin. Siedział wcześniej parę metrów od ciebie i jakimś cudem znalazł się nagle przy tobie.
- Minseok…- chciałaś powiedzieć coś bardziej rozległego, ale nie mogłaś na razie nawet zaczerpnąć powietrza.
- W porządku? –spytał z uśmiechem.
- Dobrze dziewczyny, gramy dalej! Uważajcie na siebie! - krzyknął nauczyciel lecz nikt go nie słuchał.
Jehoon podeszła do was.
- Masz szczęście, że twój wilczek cię pilnuje- poklepała cię po ramieniu i z szyderczym uśmiechem wyszła z sali.
Xiumin zmarszczył brwi i patrzył złowrogo w jej stronę, kiedy wychodziła. A ty nie miałaś pojęcia, dlaczego Jehoon nazwała go w ten sposób…

***

 Na dworze pogoda zmieniła się z wietrznej w deszczową. Nie miałaś ze sobą parasolki. Na samą myśl o moknięciu na przejściu dla pieszych przeszły cię dreszcze.
 Wyszłaś przed szkołę i westchnęłaś głęboko. Kiedy tylko miałaś przystąpić do szybkiego marszu do domu poczułaś coś na swoich ramionach.
- Szkoda że się rozpadało.
Xiumin pojawił się obok ciebie z uśmiechem i przykrył ci ramiona swoją marynarką od mundurka szkolnego.
- Ale przecież ty zmokniesz…- powiedziałaś nieco zawstydzona.
- Ja i tak czekam tutaj na autobus. Możesz sobie ją wziąć i jutro mi przynieść. Radziłbym ci iść, bo zaczyna coraz bardziej padać.
- Ale…
- No już!- zaśmiał się- Biegnij do domu, bo zmokniesz!
Uśmiechnęłaś się przyjaźnie. Pomachałaś do Minseoka i szybkim krokiem wyszłaś za mury szkoły.
Nie chciało ci się wierzyć, że Xiumin tak po prostu oddał ci swoją marynarkę. Schowałaś się w tym celu za murkiem szkoły żeby zobaczyć czy naprawdę tak będzie.
Ku twojemu zdziwieniu Minseok skręcił w drugą stronę niż ty. Wiedziałaś że wcale nie czeka na autobus.
Podbiegłaś do niego, kiedy był już rarogiem i ze śmiechem zarzuciłaś marynarkę na jego ramiona. Przez chwile przestało cię obchodzić to, że pada a włosy powoli ci przemokły.
Minseok był bardzo zdziwiony tym, że tu jesteś. Myślał, że dawno już poszłaś do domu.
- Nie możesz moknąć, zachorujesz! – powiedziałaś idąc tyłem odwrócona w jego stronę.
- Autobus nie przyjedzie dzisiaj i ten…
- Wiem, że nie jedziesz autobusem – powiedziałaś zatrzymując się- To bardzo miłe, że oddałeś mi swoją marynarkę. Ale i tak już zmokniemy…
Minseok zaśmiał się niezręcznie i wtedy zauważyłaś rumieńce na jego policzkach.
Słodki. Taki uroczy…
- Może jak już zmokliśmy to pójdziemy gdzieś?
Przytaknęłaś. Obraliście kierunek – cukiernia. Miałaś ze sobą trochę pieniędzy, Xiumin podobnie, więc postanowiliście wypić ciepłą czekoladę.
Usiedliście przy stoliku i czekaliście na zamówienie. Przypomniałaś sobie dzisiejszą sytuację na sali gimnastycznej.
- Xiumin… Jak to się stało, że tak szybko wtedy się pojawiłeś i z tą piłką… I w ogóle…
- Po prostu wcześniej przewidziałem to, że ona zechce cię uderzyć…- odwrócił wzrok i widziałaś, że nie bardzo chce się tłumaczyć.
Xiumin zabrał ręce ze stolika i zaczął się rozglądać po lokalu. Wreszcie kelnerka przyniosła wam wasze zamówienie i zabraliście się za wypicie tego.

 Kiedy skończyliście pić ciepłą czekoladę akurat na dworze przestało padać. Wyszliście na zewnątrz i przechadzaliście się po parku. Było trochę chłodno. Wzdrygnęłaś się.
 Minseok znowu położył swoją marynarkę na twoje ramiona.
- Mi zimno nie grozi – powiedział z uśmiechem,
- Ale zachorujesz…
- Nie, nie zachoruję – zaśmiał się- Chciałbym coś ci pokazać… Jeszcze nikt o tym nie wie…
Zaciekawiłaś się tym. Nie sądziłaś, że Xiumin pokaże ci coś, czego jeszcze nikt inny nie widział.
Zatrzymaliście się pod drzewem. Xiumin delikatnie złapał twoje dłonie i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Jesteś pierwszą osobą, która się ze mną zaprzyjaźniła – zaczął – To, co chciałem ci pokazać to moje uczucia do ciebie… Wiem, że pewnie teraz przestaniesz się do mnie odzywać, ale wiedz, że ja się lubię. Bardzo…
Minseok przysunął się do ciebie i powoli, z czułością złożył ciepły pocałunek na twoim czole. Czułaś jak w środku robi ci się cieplej i nie mogłaś określić swoich odczuć, co do tego. Twoje policzki były całe czerwone z zimna jak i z powodu Xiumina.
Poczułaś jak puszcza on twoje dłonie, ale nie chciałaś żeby to robił. Szybko się do niego przytuliłaś.
- Nigdy nie przestanę cię lubić…- powiedziałaś szybko.
Xiumin był lekko zdziwiony, ale szybko również cię przytulił. Wiedział, że jako jedyna dałaś mu szansę i na dodatek nie uciekłaś od niego.


Wiedzieliście, że właśnie znaleźliście swoje drugie połówki serduszka.

***

Niedługo po tym wszyscy zaczęli rozmawiać właśnie z tobą i z Minseokiem zostawiając fałszywych i raniących innych ludzi takich jak Taewon, Minhyo czy rodzeństwo Lee.
Wszyscy w końcu przejrzeli na oczy i przestali kierować się tym co mówią inni.
Wystarczyło się przecież bliżej poznać...

~ Sungmi

Dopiszę jeszcze krótką notatkę... Ostatnie komentarze pod scenariuszem z Myungsoo sprawiły, że prawie się rozpłakałam XD Bardzo dziękuje za wasze opinie i komentarze bo one naprawdę pomagają w pisaniu! 

czwartek, 23 stycznia 2014

Myungsoo ~ If I told you that I love you, Would you love me back?


Scenariusz dla Han RaeKyung <3

Pisałam go z perspektywy Myungsoo ponieważ zawsze dobrze mi się wczuć w jego rolę. Jejciu, tak się starałam żeby napisać dobry scenariusz z Myungsoo więc mam nadzieję że przypadnie ci do gustu! :3 

Miłego czytania !







Już dawno temu oddałem się w ręce muzyki. Kiedy tylko przyszedłem do pierwszej klasy liceum poczułem, że tu nie pasuję. Zaczynałem opuszczać każdą możliwą lekcję i w tym czasie błądziłem po mieście.
Spisane na papierze nuty zawładnęły moją duszą. Dobrowolnie się temu oddałem. Nie byłem ograniczony jednak tylko do muzyki… Pociągała mnie również fotografia. Miałem nieco kiczowaty aparat, który już raz wylądował w wodzie, ale o dziwo działał. A wszystko stało się tamtego dnia…

- _________ ! Nie kręć się, chce ci zrobić zdjęcie!- wydzierałem się na przyjaciółkę.
Ona specjalnie żeby mnie wkurzyć machała rękoma na boki i beztrosko się przy tym śmiała. Byliśmy jeszcze dziećmi, dopiero pierwsza klasa. Nawet nie wiedziałem jak mam ją uspokoić. Zawsze, kiedy przychodziła pora do zdjęcia to ________ stawała się nieznośna.
- ________ - burknąłem cicho i odwróciłem głowę w drugą stronę – Nie żartuj sobie…
- Myungsoo Oppa – podeszła do mnie i przytuliła delikatnie – Wiesz, że zawsze się z tobą drażnię.
- Ale teraz naprawdę chciałbym zrobić ci zdjęcie – specjalnie używałem mojego aegyo.
- Dobrze już dobrze. Ale zrób nam zdjęcie razem.
- Dobry pomysł.
_______ stała za mną z brodą opartą o moje ramię. Zrobiłem nam zdjęcie.
Byliśmy w takim pięknym miejscu. Staliśmy na mostku tuż nad oczkiem wodnym w pobliskim parku. Przed chwilą zerwaliśmy się z lekcji. ______ nigdy nie popierała moich ucieczek, ale dzisiaj były moje urodziny, więc postanowiła zrobić wyjątek i spędzić ten dzień ze mną. Tylko i wyłącznie ze mną.
Kiedy tylko zrobiłem zdjęcie odezwała się moja nieudolność. Aparat wyślizgnął mi się z ręki i wpadł prosto do wody. Prawie się wtedy rozpłakałem, ale zanim ja sięgnąłem po niego ręką ______ była już po kolana w wodzie i wyjęła go podając mi.
- Na następne urodziny kupię ci nowy aparat – uśmiechnęła się przyjaźnie.

Przyjaźniliśmy się od dziecka. Zawsze razem. Bawiliśmy się w piaskownicy tylko we dwoje przeganiając inne dzieci. Sąsiadki wołały za nami „papużki nierozłączki” lub „diabelskie rodzeństwo”. Tego drugiego używały akurat wtedy, kiedy ich dzieci skarżyły się na nas z płaczem, że wyganialiśmy ich od siebie.
_______ na samym początku naszej znajomości była tzw. chłopczycą. Wszyscy koledzy z okolicy zazdrościli mi, że wybrała akurat mnie na swojego najlepszego przyjaciela. Nie zawsze jednak było tak kolorowo. Często się kłóciliśmy, ale za godzinę któreś z nas przychodziło i po prostu znowu zaczynaliśmy rozmowę.
Jednak, jedna kłótnia bardzo zapadła mi w pamięci…

- Nie chcę się z tobą teraz przyjaźnić!- krzyknęła _______. Wytarła łzy z policzków brudną ręką i pobiegła w stronę domu.
Stałem cały ubrudzony ziemią a deszcz kropił na mnie coraz bardziej. Przed chwilą oboje zachowaliśmy się bardzo nieprzyjemnie. Poszło o… dziewczynę, a mieliśmy wtedy dopiero po 10 lat.
W szkole była uroczystość związana z pierwszym dniem wiosny. Graliśmy przedstawienie. Ja byłem rycerzem, który ratuje zwyczajną dziewczynkę przed smokiem.
Oczywiste było, że dziewczynkę miała zagrać _______. Jednak nie tym razem. Przed samym występem _______ całkowicie fatalnie się poczuła. Prawie zemdlała. Jej rolę miała odegrać Taehyun. Dziewczyna, której ______ nienawidziła. Zawsze się kłóciły. A najgorsze w tym było to że miałem ją na koniec lekko pocałować w policzek…
Przedstawienie rozpoczęło się. Trema lekko mnie zżerała od środka ale wszystko po za tym było w porządku. Kiedy nadszedł moment pocałunku w policzek Taehyun specjalnie przekręciła głowę prosto do mnie i nawet nie zauważyłem, kiedy trafiłem na jej usta. Odsunąłem się szybko psując prawie cały magiczny efekt występu. Dla niepoznaki uśmiechnąłem się do publiczności a ona zrobiła to samo.
- Jak mogłeś ją pocałować?! - _______ krzyczała na mnie, kiedy staliśmy przed jej domem a deszcz kropił na nas powoli.
- Nie wiedziałem, że odwróci głowę!
- Nienawidzę jej!
- Ale to tylko występ!
- Nie obchodzi mnie to! Nie chce was znać!
Chyba naprawdę Taehyun działała jej na nerwy. Przez nią mogłem popsuć całą moją relację z ______. Wiedziałem, że łatwo się denerwuje. To było przykre.
- Myungsoo!- rzuciła we mnie kawałkiem błota.
- Nie denerwuj się na mnie!- chciałem ją uspokoić i złapałem za ręce. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem że płacze przeze mnie- _______! To przez Taehyun!
-Mogłeś wcale jej nie całować…
- Dlaczego się o to złościsz? Jesteś zazdrosna?
- Po prostu bardzo jej nie lubię… Nie chcę się z tobą teraz przyjaźnić!

Po tym zdarzeniu miałem mętlik w głowie. ______ nie chciała ze mną rozmawiać i ignorowała mnie. Nie wychodziłem na dwór i nie bawiłem się z nikim, bo nikt mnie nie lubił… Po za nią. Wiedziałem, że w głębi duszy mnie lubi. Tylko, dlaczego była aż taka zła o ten występ?
Zrozumiałem wszystko trzy dni później.

Pogoda za oknem była idealna żeby wyjść i pospacerować albo pojeździć na rowerze. Cokolwiek. Wyjrzałem przez okno w poszukiwaniu kolegów. Nikt jednak się nie bawił. Patrzyłem jeszcze dłużej i wtedy zobaczyłem _______. Nie była sama. Szła trzymając za rękę mojego kolegę.
Czasami tu przychodził i grał z nami w piłkę. Nie zawsze, ponieważ jak wspominałem nie lubiliśmy zbyt dużo innych osób.
Woohyun, bo tak miał na imię, był dość udanym dzieckiem. Dobrze grał w piłkę nożną i przy okazji potrafił śpiewać. Już w tym wieku, kiedy dzieci zbierały się wieczorami na ławeczkach on potrafił nucić piosenki z reklam swoim pięknym głosem i dziewczyny mu wtedy ulegały. Taki młody podrywacz. Był rok starszy od nas.
Jedyne, co widziałem to jak Woohyun zrywa z ogrodu naszej sąsiadki czerwonego kwiatka i wręcza go _______. Bardzo mnie to dotknęło. Nie wiedziałem, że oni aż tak dobrze się znają.
Wyszedłem wieczorem na dwór. Usiadłem na krawężniku i mazałem kredą po ulicy. Nie miałem pojęcia, co mogę zrobić żeby ______ dalej chciała się ze mną przyjaźnić.
Kiedy miałem już iść do domu zauważyłem, że z podwórka ______ wychodzi Woohyun. Nie czekałem długo tylko od razu poszedłem tam.
Mogę powiedzieć tylko jedno…
Skończyło się fatalnie.
- Dlaczego nie przestaniecie się bić?!

Wtedy pierwszy raz zacząłem bójkę. Woohyun po prostu mi oddał i to, że był rok starczy niewiele mu pomogło, bo i tak oberwał. Ale ja również nie byłem bez skazy…
________ prawie się rozpłakała tamtego wieczoru. Zwyczajnie nie mogłem znieść tego, że zostawiła naszą przyjaźń i zaczęła zadawać się z Woohyunem. Nadal nie mogłem w to uwierzyć, ale zrobiła to specjalnie żeby mnie zdenerwować.

- Jak mogłeś zacząć się z nim bić?
- Byłem zły o to, że ze mną nie chcesz rozmawiać.
- Ale to nie powód żeby…
Syknąłem z bólu. Miałem lekko rozwaloną brew a ______ właśnie przemywała mi ranę wodą utlenioną. Zaraz przykleiła na to plaster.
- Wiem, wiem. Przesadziłem – westchnąłem głęboko- Ale przepraszam.
- Ja też przepraszam. To było celowo. Dalej przyjaciele?
- Na zawsze…

Wszystko skończyło się dobrze. Ja i ________ zaczynaliśmy coraz bardziej się rozumieć. Jeśli ktoś powiedział, że przyjaźń pomiędzy dziewczyną a chłopakiem nie istnieje to się mylił.
Kiedy tylko przyszliśmy do pierwszej liceum sądziliśmy, że to najlepszy dla nas czas. Trafiliśmy do tej samej klasy i dzięki temu siedzieliśmy razem w ławce. Zawsze razem.

- Myungsoo muszę ci coś powiedzieć – zaczęła podekscytowana _______.
- A co takiego? – zaśmiałem się.
Siedzieliśmy u mnie przed domem na chodniku. Tak jak zwykle wieczorami.
- Tak wyszło, że ja i Woohyun… Oficjalnie zostaliśmy parą…
Uśmiechnąłem się. Sztucznie. Bardzo.
Nie chciałem żeby do tego doszło. To oznaczało, że ______ będzie musiała poświęcać czas również jemu. Nie chciałem tego, to było zbyt dobijające.
Zawsze poświęcała czas tylko mi…

Od tamtej pory całkowicie oddałem się muzyce. ______ i ja spędzaliśmy coraz mniej czasu i nawet nie zauważaliśmy tego. Tak po prostu wyszło.
Ja zatracałem się w fotografii i nutach a ona w miłości. Tylko mnie ten fakt po jakimś czasie zaczynał dręczyć…
Dzisiaj siedziałem w klasie obok niej. Już dawno nie było mnie w szkole. Cały ostatni tydzień postanowiłem, że nie będę chodził do szkoły, ponieważ nie ma tam dla mnie miejsca. Ale dzisiaj były moje urodziny… Wiem, że to głupie, ale liczyłem na coś…
- ________ - zacząłem, kiedy tylko zadzwonił dzwonek – Możesz gdzieś ze mną wyjść dzisiaj?
- Dzisiaj spotykam się z Namu… Mianhae.
Nie mogłem tego znieść. Ciągle tylko o nim rozmawiała. Wiem, że była szczęśliwa, ale ja nie byłem. Egoistyczne podejście prawda?
Złapałem jej rzeczy i zacząłem pakować. Zanim jeszcze zadzwonił dzwonek na lekcje zerwaliśmy się z lekcji za moją inicjatywą i jej protestami.
Musiała za mną iść, bo zabrałem jej torbę i wcale nie chciałem oddać.
Chciałem jej wszystko wygarnąć.
To już dawno nie była przyjaźń.
Stanęliśmy na rogu murku szkoły. _____ patrzyła na mnie lekko zdziwiona ale i podenerwowana.
- Czego nie oddasz mi torby?!
- Nie złożysz mi życzeń?! Nie pamiętasz nawet o tym, że mam dzisiaj urodziny!
Byłem taki zdenerwowany, że rzuciłem naszymi rzeczami o ziemię. ______ patrzyła na mnie wielkimi oczyma. Widziałem jej zmieszanie. Widziałem, że jej policzki zaczynają się czerwienić ze wstydu.
- Przepraszam.
- Gdzieś mam twoje „przepraszam”. Nie chcę słuchać wyjaśnień… Chcę to zakończyć tu i teraz.
- Jak to zakończyć? „To” ?
- Tą pseudo-przyjaźń. Nie mogę znieść tego, że nie jest jak dawniej. Nie chcę cierpieć z twojego powodu.
- Myungsoo, ale…!
- Nie tłumacz się! – poczułem, że mógłbym się teraz rozpłakać. Nie chciałem jednak ukazywać przed nią swoich słabości – Zostańmy tylko znajomymi.
- Dlaczego nie chcesz się już przyjaźnić? – jej głos łamał się a do oczu napłynęły jej łzy.
- Nie istnieje coś takiego jak przyjaźń pomiędzy kobietą a mężczyzną. Teraz to wiem…

 Dalszą rozmowę przerwał nam nauczyciel. Akurat przyjechał do szkoły i zauważył, że uciekliśmy w lekcji. Jednak tym razem nie uszło nam to na sucho…
Kiedy tylko moi rodzice dowiedzieli się, że po raz kolejny uciekłem z lekcji postanowili zmienić mi szkołę. Wszystko nagle obróciło się do góry nogami przed mój kaprys.
Mogłem to tak nazwać. W końcu wszystko byłoby dobrze gdybym spokojnie porozmawiał z ______ po szkole. Ale nie. Ja musiałem wyrazić większość swoich emocji od razu.
Jakby tego było mało… Rodzice kazali zamieszkać mi w internacie. To był istny koszmar. Sprawiałem wiele problemów już od początku. Odciągnięto mnie od tego, co kocham i przy okazji od niej… od _____.
Jak miałem jej powiedzieć, że po prostu ją kocham? Nie mogłem przecież tego zrobić. Ona była z Woohyunem i bardzo dobrze im razem było. A co ja mogłem zrobić? Tylko patrzeć na to wszystko z boku. Źle było być przyjacielem. Nigdy nie pomyślałbym, że odpłynę pierwszy. Dopiero teraz do mnie doszło, że poczułem do _____ coś więcej, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Wtedy jak ujrzałem, że ona i Woohyun trzymają się za ręce. Też tak chciałem, ale nie miałem odwagi.
Wcześniej nie było z tym problemu. Przytulała mnie i ja ją. Trzymała za rączkę, ale bez żadnego większego uczucia po za przyjaźnią.
A ja musiałem to zepsuć swoimi uczuciami.

***

Tak bardzo nie chciałem iść do szkoły. Chciałem iść do domu i wreszcie zobaczyć okolicę. Wytrzymałem w internacie już rok a teraz zaczął się nowy rok szkolny. Więcej nie zniosę.
Wiadome było, że co tydzień mogłem wracać do domu na weekendy. Ale nie tak chciałem żyć. Chciałem być wolny.
Bardzo zmartwiło mnie to, że kiedy ostatniego tygodnia wróciłem do domu nie wszystko było takie samo…
________ wyprowadziła się. Mama powiedziała mi, że kazała mnie pozdrowić. Zmieniła również szkołę.
Żałowałem tego wszystkiego.
Postanowiłem. Ostatni dzień w tej budzie. Piątek. Będę błagać rodzinę żeby przeniosła mnie do starej szkoły. Nie chcę być ciągle sam w tamtym nadal obcym mi miejscu.

 Wstałem w piątek rano i już wiedziałem, że to będzie chory dzień. Za oknem pogoda momentalnie się pogorszyła. Nie chciało mi się kompletnie nic robić.
Leniwie ubrałem się i poszedłem na lekcje. Spóźniłem się ale nie bardzo mnie to interesowało. Wszedłem do klasy.
Przeżyłem totalny szok.
Serce zabiło mi szybciej.
- Myungsoo, siadaj szybko do ławki!- krzyknął nauczyciel śmiechem, żartem.
Jednak Janie mogłem nawet zrobić kroku przed siebie. Nabrałem powietrza w płuca.
- To wasza nowa koleżanka, ___ _______ - zapowiedział nauczyciel.
Mogłem dać sobie rękę uciąć, że to sen.
I straciłbym rękę.
_________ patrzyła na mnie zszokowana równie tak samo jak ja. Pierwsza otrząsnęła się i skinęła głową przed klasą.
- Proszę przyjmijcie mnie ciepło- powiedziała.
- Dobrze, więc usiądź sobie gdzie chcesz –powiedział nauczyciel- Zaczynamy lekcje. Myungsoo siadaj!
Potrząsnąłem głową i szybko poszedłem do swojej ławki, a _______ zaraz za mną. Odwróciłem głowę i złapałem ją za rękę. Usiadła ze mną w ławce.
***

- Chciałbym ci wszystko wyjaśnić…- powiedziałem, kiedy spokojnie usiedliśmy na ławce przed szkołą.
-To ja chciałam zacząć. Nie wiedziałam, że na ciebie jeszcze trafie… Szybko zrozumiałam, że pogrywałam tobą. Za to cię przepraszam. Ułożyłam wszystko w głowie podczas lekcji…
Zaśmiałem się tylko. Zdziwiła się lekko widząc moją radość. Szybko się do niej przytuliłem i wyściskałem.
- Myungsoo… No nic – westchnęła- Mówię dalej. A wiec postanowiłam, że chcę to naprawić, ale wtedy musiałam się wyprowadzić i nie zobaczyłam cię już więcej aż to dzisiaj. Tak czy inaczej… Źle mi bez takiego przyjaciela.
Poczułem to ukłucie w sercu. Jeśli ona chce się ze mną tylko przyjaźnić…
Niech będzie. Mam ją przy sobie. I nie mam zamiaru jej nikomu oddać. Nie tym razem.
- Idziemy jutro na miasto?
- Wiesz, co… Dość szybko ci przeszła ta obraza…- zaśmiała się i pogłaskała mnie po włosach.
- Po prostu tak się cieszę, że tu jesteś. Tęskniłem. Kiedy się wyprowadziłaś poczułem pustkę. No i to nie jest tak, że nie chcę się z tobą przyjaźnić… Wtedy mówiłem to, dlatego że byłem zdenerwowany. Nie sądziłem, że nasze stosunki tak się pogorszą przez to wszystko…
- Woohyuna?
Usiadłem prosto i poprawiłem włosy. Chyba to nie było aż tak oczywiste prawda…?
- Trochę tak. Byłem zazdrosny, bo jako dobry przyjaciel wcale nie chciałem dzielić się twoim czasem z kimś innym. Po prostu się nie przyzwyczaiłem, ale teraz jest inaczej!
- Już z nim nie jestem – uśmiechnęła się przyjaźnie i przymknęła chwilowo powieki- Na razie mój czas poświęcam tobie.

***

- Na następne urodziny kupię ci nowy aparat – uśmiechnęła się przyjaźnie.

Właśnie wtedy przypomniały mi się jej słowa sprzed roku. Siedzieliśmy w klasie na przerwie a ________ trzymała wyciągnięty w moją stronę nowy aparat fotograficzny. Nie mogłem tego tak po prostu przyjąć.
Co prawda, był on idealny. Taki, jaki chciałem, taki, o jakim jej mówiłem.
- Nie mam nic dla ciebie…- powiedziałem zrezygnowany.
- To jest prezent na twoje urodziny. Wiem, że spóźniony, ale obiecałam. Wtedy, kiedy stary aparat wpadł ci do wody.
- Wiesz, że on jeszcze działa?- zaśmiałem się.
- Chcę żebyś zrobił mi zdjęcie.
Nie wiedziałem, że _______ mnie o to poprosi. Nigdy nie była skłonna do zdjęć, chyba, że byliśmy na nich oboje. Tym razem sama mi to zaproponowała.
Poczułem wielkie ciepło na sercu.
Zrobiłem jej zdjęcie. Była taka śliczna. Nowy aparat naprawdę dobrze to ujął.
- Wyjdziemy gdzieś dzisiaj wieczorem? –spytałem z uśmiechem.
- Czemu nie – spytała- A gdzie?
- Przyjeść się, coś zjeść. Zobaczy się.
- Z chęcią.

 ________ była taka cudowna. Im dłużej z nią przebywałem tym bardziej się zakochiwałem. Chciałbym jej wszystko powiedzieć. Ale najgorsze, co ona mi powiedziała to to, że „źle jej bez takiego przyjaciela”. Właściwie, powinienem wtedy jej powiedzieć o tym, że nie chcę być jej przyjacielem.
Tyle znosiłem żeby być przy niej znowu.
Byłem głupi, ale nie to było ważne.

 Tego wieczoru wyszliśmy razem. ______ mieszkała trochę dalej od centrum, więc najpierw postanowiłem po nią pojechać autobusem a potem wrócilibyśmy kolejnym na miasto. Zaplanowałem to idealnie.
Now Or Never.
Wszystkie miejsca były zajęte. Musieliśmy stać. Byłem taki ucieszony, kiedy zamiast barierki _____ trzymała się mojej koszuli. Po za tym czułem słodki zapach. Były to jej malinowe perfumy.
Wysiedliśmy w centrum i postanowiłem, że pójdziemy do restauracji, którą niedawno obejrzałem na internecie. Weszliśmy do środka. Byłem bardzo podekscytowany.
- Dlaczego ciągle się uśmiechasz?- spytała zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Bo jestem tu z tobą spędzamy miło czas- zaśmiałem się – Przecież nie będę płakał.
- Też racja.
Wcześniej zamówiłem kwiaty i zostawiłem je tutaj. Był to bukiecik czerwonych róż. Mam nadzieję, że się jej spodobają.
Dlaczego było to aż bukiet? Chciałem po prostu pobić prezencik w postaci kwiatka z ogrodu sąsiadki Woohyun za starych czasów. Wiem, że to strasznie dziecinne, ale nie mogłem tego nie zrobić.
Kiedy _______ składała zamówienie ja powiedziałam, że zaraz wracam i poszedłem po kwiaty. Kelnerka podała mi je z uśmiechem.
Widziałem zaskoczenie na twarzy _______ pomieszane z zawstydzeniem. Wręczyłem jej róże.
- Podobają ci się?- spytałem nachylając się nad _______.
- T-tak… - powiedziała lekko wzruszona tym całym zdarzeniem- Ale nie sądziłam że przyjaciele….
- Przyjaciele tak nie robią. Wiem.
Po tych słowach musiałem zostawić ją z masą myśli. Tak liczyłem na to, że dzisiaj pozbędę się tego uczucia bycia TYLKO przyjacielem i że może akurat dzisiaj zostaniemy parą.
- Myungsoo słuchaj…- zmartwiła się trochę i odłożyła bukiet kwiatków na stół.
- Tak?
-PRZYJECIELE. My jesteśmy TYLKO PRZYJACIÓŁMI.
Dotarło to do najdalszych zakamarków mojego serca. Nie mogłem normalnie oddychać. Złość mieszała mi się z rozpaczą.
Przez to wszystko przestałem odróżniać jedno od drugiego.
Zerwałem się z krzesła i złapałem za bukiet tych cholernych róż. Z zamachem rzuciłem nimi prosto w _______. Wszyscy się nam przyglądali.
Każdy zastanawiał się, co ta biedna dziewczyna zrobiła.
Dużo.
Złamała mi serce, po raz kolejny.
Kiedy płatki róż opadły zdążyłem zauważyć jej łzy. Ale nie miałem na to siły już patrzeć.
Opuściłem ten lokal.
Sam pozwoliłem łzom spłynąć po moich policzkach.




***

 ________ od tamtej pory nie pojawiła się w szkole. Byłem przybity tą sytuacją. Kolejny raz brakowało nam odwagi czy stało się coś innego?
Nie mogłem sobie dać spokoju z tą myślą.
Przyjechałem do jej domu żeby jeszcze raz wszystko wyjaśnić i przede wszystkim – przeprosić ją.
- _________ leży chora w szpitalu – powiedział mi jej ojciec- Jeśli chcesz coś zrobić… Pośpiesz się. Dam ci adres. Mam nadzieję, że dasz sobie radę.

 Biegłem do szpitala ile sił w nogach. Wpadłem do recepcji tak, że od razu przyciągnąłem całą uwagę.
Szybko dostałem informację o _______. Zjawiłem się pod salą i bałem wejść do środka.
Ręce trzęsły mi się jakbym pierwszy raz miał się z nią spotkać.
A może to był ostatni raz?
Dlaczego nic nie powiedziała mi o chorobie?
W końcu otworzyłem drzwi. ________ leżała na łóżku i patrzyła się w telefon przesuwając palcem po ekranie. Kiedy mnie zobaczyła usiadła prosto. Widziałem wielkie zaskoczenie na jej twarzy.
Zamknąłem cicho drzwi i podszedłem bliżej.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Myungsoo…
Usiadłem na brzegu łóżka ______ i pogłaskałem ją po włosach.
- Co ci jest? – spytałem. Czułem że głos zaczyna mi się łamać.
- Nie wiem jak to określić. Ciężko wyleczalna choroba… Wiem, że mogę to wyleczyć… Ale…
- Ale co?
- Nie wiem ile zostało mi czasu.
Musiałem ją mocno przytulić. Pocałowałem ją w głowę i głaskałem jej piękne włosy. Pomimo tego szpitalnego zapachu czułem jej słodkie perfumy.
________ zaczęła głośno płakać.
- Przepraszam cię.
- To ja przepraszam – powiedziała pośpiesznie i wycierała łzy rękoma- Nie chciałam cię zranić. Naprawdę.
- Więc dlaczego tak się zachowujesz?
- Jakbyś się czuł jakbyś wiedział, że jest fatalnie? Nie chciałabym cię zranić jeszcze bardziej. Wolałabym żebyś o mnie zapomniał…
- Nawet tak nie mów.
- Myungsoo…! Ja nie chcę z tobą być, bo wiem, że to nie potrwa długo! Nie mogę być dla ciebie kimś więcej. Chcę żebyś znalazł sobie zdrową i miłą dziewczynę, która nie zostawi cię tak szybko jak ja mogłabym to zrobić…
Nie mogłem tego słuchać. Jeśli ______ myśli, że mógłbym być z kimś innym niż ona to myli się. Nie chcę innej dziewczyny. Nie chcę nikogo po za nią!
- Kocham cię.
_______ przytuliła się do mnie i zaczęła płakać.
- Bardzo cię kocham- powtórzyłem – Nie obchodzi mnie czy jesteś chora czy zdrowa. Kocham cię i już.
- Myungsoo Oppa… Nie powtarzaj tego tyle razy…
- Kocham cię. Kochasz mnie?
Pokiwała głową ściskając w rękach moją koszulkę i nadal szlochając.
Dłużej nie powstrzymałem łez.
- Byliśmy razem od dziecka. Od kołyski. Tyle przeszliśmy. Rozstaliśmy się i znowu jesteśmy razem. Błagam cię ________ -ledwo wypowiadałem słowa – Nie każ mi o tobie zapominać. Chcę uczestniczyć w twoim życiu, nie patrząc, jakie ono będzie. Ja cię kocham i nie zostawię cię. Nigdy.
- Też cię kocham, Myungsoo …! – mocniej się do mnie przytuliła.
- Na zawsze razem.
Odsunęła się ode mnie. Uśmiechnąłem się do niej i pokiwałem znacząco głową. Powoli złożyłem pocałunek na jej ustach…
Kiedy widziałem że jest zmęczona kazałem iść jej spać. Głaskałem ją po głowie przy czym cicho śpiewałem jej piosenki żeby szybciej zasnęła.
Przyjemnie było zobaczyć uśmiech na jej twarzy nawet w takiej chwili.

Codziennie przychodziłem do szpitala. Robiliśmy sobie śmiesznie zdjęcia, śpiewałem dla niej piosenki i pisaliśmy razem teksty. Chciałem za wszelką cenę odciągnąć ______ od myśli o swojej chorobie... I udało się.

***

Z biegiem czasu ______ czuła się coraz lepiej. Do dzisiaj wierzę, że nasza miłość sprawiła, że jej choroba odeszła w niepamięć.
Czasem było ciężko…
Czasem nie mogliśmy powstrzymać się od uśmiechu.
Było różnie.
W naszym życiu ja i ________ przeszliśmy wiele. Jednak razem pokonaliśmy każdą trudność.


Na zawsze razem.



~Sungmi