niedziela, 19 stycznia 2014

N ~ Nieznajomi

 Scenariusz dla Pri_Marshmallow
Miłego czytania :3




Pracowałam w kwiaciarni oddalonej od mojego domu o dwie uliczki. Zawsze rano wychodziłam z domu i mijałam się z moim sąsiadem z naprzeciwka. On do pracy jechał samochodem a ja szłam piechotą. Chodziliśmy w dwie rożne strony jednak wpadaliśmy na siebie na klatce schodowej. Wychodziliśmy i wracaliśmy o tej samej porze.
Trwaliśmy już tak pół roku. Nigdy się nie poznaliśmy ani nie rozmawialiśmy ze sobą. Nawet nie zwykliśmy na siebie patrzeć.
Chciałam go poznać, nie ukrywam tego. Czułam, że dogadalibyśmy się. Wyglądał dość przyjaźnie i na pewno byłoby fajnie czasem spędzić razem czas, jako przyjaciele.

 Dzisiaj tak samo jak codziennie wracałam do domu z pracy. Powoli zaczynało się robić ciemno o tej porze. Weszłam spokojnie po schodach. Nie zauważyłam jeszcze nieznajomego sąsiada. Zazwyczaj szedł zaraz za mną albo stał już przy drzwiach. Niestety dzisiaj go nie było.
 Przyznam, że się martwiłam. Może to i głupie, ale myślałam o tym, co mogło się stać, że dzisiaj go nie ma.
Zajęłam się robieniem kolacji. Mieszkałam sama i sama zarabiałam na siebie. Miałam część oszczędności od rodziców i to mi starczyło. Moje mieszkanie było malutkie. Jeden pokój, kuchnia połączona z salonem, korytarz i łazienka. Całkiem przytulnie się tu urządziłam.
- Chyba czas wyrzucić śmieci…- spojrzałam na wypełniony po brzegi i wyżej kosz na śmieci. Zebrałam je w worek i zaczęłam nakładać buty żeby iść na dół i je wyrzucić.
Otworzyłam drzwi do mojego mieszkania i od razu upuściłam worek. Podbiegłam do drzwi domu mojego sąsiada.
Leżał pod drzwiami i starał się otworzyć je, ale nie miał sił się podnieść. Jego twarz była zakrwawiona, był zwyczajnie pobity. Miał rozdartą koszulkę i spodnie na kolanie.
Byłam przerażona. Od razu znalazłam się obok niego i złapałam za ramiona.
- Co się stało? Pomóc ci?
Był ledwo przytomny. Pomogłam mu wstać i zaciągnęłam do siebie do mieszkania. Zastanawiałam się, kto i dlaczego mu to zrobił. Bardzo mnie to wystraszyło. Padł od razu na krzesło w kuchni i odchylił się na nim maksymalnie wycierając z twarzy krew rękawem. Szybko wzięłam pierwszą lepszą z brzegu chustkę i zaczęłam mu w tym pomagać. Perfekcyjnie zajęłam się jego ranami i przeczyściłam je wodą utlenioną. Przykleiłam plastry na jego rozciętą wargę. Ręce mi się trzęsły. Ciągle patrzył w podłogę. Widząc, że są to różowe okrągłe plastry w kropki zaśmiał się.
- Podoba mi się ten wzorek – powiedział i spojrzał na mnie.
- Cieszę się – odparłam lekko zawstydzona – Chciałabym o coś spytać…
- Jak to się stało?
- T-tak…
- Zwykła sprzeczka ze znajomym.
- Wiesz… Zwykła sprzeczka, ale nieźle cię urządził. Ledwo stałeś na nogach.
- Bardzo mnie po prostu bolała głowa. Dostałem w tył głowy kijem bejsbolowym.
- C-co?!
- Ale nic mi nie jest! – od razu otworzył szerzej oczy – Tak właściwie ja też mam pytanie.
- Tak?
- Dlaczego mi pomagasz?
Trochę nie wiedziałam jak to ująć w słowa. Dlaczego mu pomagałam? Może, dlatego że pomaga się ludziom, którzy leżą zakrwawieni pod drzwiami.
- Trochę mnie przeraziło to.
- Rozumiem… Nazywam się Hakyeon. A ty?
- ________ . Miło mi.
- Mi również. Dziwię się, że jeszcze się nie znamy… Zawsze widzę cię rano i popołudniu, ale nigdy nie miałem odwagi się odezwać.
Zaśmiałaś się. Skończyłaś doprowadzanie jego twarzy do normalnego stanu. Hakyeon przyjrzał się w lustrze, które było w korytarzu.
- Bardzo ładnie ci to wyszło… No a ja bardzo ci dziękuje. Sam bym sobie nie poradził – powiedział bardzo spokojnie i położył mi ręce na ramionach- Jestem wdzięczny. Co mogę dla ciebie zrobić?
- Nie no, to było bezinteresownie – zaśmiałam się niezręcznie – Wdzięczność starczy.
- Jeszcze kiedyś się rozliczymy – uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu – Jeszcze raz bardzo dziękuję i do zobaczenia.
Wyszedł z mojego mieszkania i pomachał do mnie. Kiedy tylko zamknęłam za nim drzwi przylgnęłam do nich i zsunęłam się na podłogę. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze będziemy ze sobą rozmawiać. Hakyeon był wdzięczny za to, co dla niego zrobiłam. Myślę, że to dobry początek naszej znajomości.

***

 Wreszcie koniec mojej pracy. Sprawdziłam czy wszystko jest na swoim miejscu, pozamykałam wszystkie okna. Kiedy zbierałam swoje rzeczy usłyszałam, że wszedł jeszcze jeden klient. Weszłam za ladę i wtedy zobaczyłam Hakyeona. Uśmiechał się lekko i przyglądał mi.
- Chciałbym kupić kwiaty. Może mi coś doradzisz?- spytał rozglądając się dookoła.
- A jakiś konkretny rodzaj?- podeszłam do niego.
- Może jakiś bukiet? Dla dziewczyny…
Starałam się utrzymać uśmiech na twarzy. Nie ukrywałam, że wiadomość, iż on ma dziewczynę bardzo mnie zaskoczyła. Chciałam żeby coś między nami „zaiskrzyło”. Wskazałam na kwiaty z wystawy.
- Myślisz, że się jej spodobają?
- Są bardzo ładne.
- Podobają ci się?- uśmiechnął się szeroko.
- T-tak.
- To chciałbym takie.
Wzięłam kwiaty i zaczęłam je ładnie ozdabiać. Co prawda to prawda… Mogłam już go wyprosić, bo było po czasie, ale podobał mi się. Niestety tak jak mogłam się spodziewać… Miał już kogoś.
Kiedy tylko skończyłam robić bukiecik Hakyeon był pełen podziwu. Zapłacił za kwiaty i był bardzo zadowolony.
- Idziesz już do domu?- spytał.
- Tak, już skończyłam robotę- lekko się uśmiechnęłam.
- To idziemy razem.
Czyli jego dziewczyna przyjedzie do niego? Jeszcze lepiej. Wcale nie chciałam jej poznać a mogliśmy na nią trafić przy wejściu.
Weszliśmy po schodach i nadeszła pora pożegnania.
- To… Dobranoc – powiedziałam i skierowałam się do swoich drzwi.
- _______ - powiedział spokojnym głosem i podszedł do mnie, kiedy się odwróciłam. Wręczył mi kwiaty- To w podziękowaniu za ostatnią pomoc. Dziękuję.
Prawie zaniemówiłam. Kolana lekko mi się ugięły. Wzięłam kwiaty a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Tylko pamiętaj żeby je wstawić do wody bo zwiędną – zaśmiał się- Tak po za tym mogę prosić o twój numer telefonu?
- Oczywiście – wyjęłam telefon.
Wymieniliśmy się numerami. Wszystko było takie piękne. Nie pomyślałabym, że te kwiaty będą dla mnie. Naprawdę.
- Więc, do zobaczenia jutro ______ !
***

Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Wszystko było doszczętnie zniszczone. Szyby powybijane, kwiaty rozrzucone przed całą kwiaciarnią. A raczej przed jej szczątkami.
Z całego mojego dwuletniego dorobku i prowadzenia tego miejsca nie zostało mi prawie nic. Policja właśnie rozglądała się i pytała przechodniów oraz szukała kamer. Moje kamerki ze środka były zniszczone. Tak jak wszystko.
Na całe szczęście nigdy nie zostawiałam pieniędzy w kasie. Tylko to było dobrą wiadomością. Zresztą… Kasa była nietknięta.
Zadzwoniłam do Hakyeona. Musiałam się dobrze go wypytać o to czy zamknęłam kwiaciarnię. Kiedy tylko to zrobiłam powiedział, że zaraz przyjedzie i pomimo moich protestów zrobił to.

- Ja naprawdę przepraszam – zaczął od razu i złapał mnie za ręce. Byłam lekko zdziwiona jego zachowaniem.
- Ale za co?
- Bo to moja wina. To przeze mnie oni tutaj przyszli.
- Ale kto? Dlaczego?
- Wczoraj miałem wrażenie ze ktoś mnie śledzi. I że znowu mnie pobiją. A to wszystko, dlatego że mam dług. Ale nie myślałem, że odegrają się na mnie twoim kosztem… Musieli obserwować mnie i widzieć nas razem i dlatego zniszczyli to miejsce!
To, co mówił Hakyeon było dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Nie wiedziałam, dlaczego aż tak mnie przeprasza. Ale był bardzo przejęty…

 Policja ustaliła zdarzenia, ja wynajęłam firmę, która sprzątnęła ten cały bajzel. Hakyeon pomagał mi. Ciągle widziałam, że być podenerwowany i nieco przybity zarazem. Nie chciałam żeby tak było nawet, jeśli to przez niego te osoby zrujnowały mój biznes.
Kiedy tylko to się skończyło pojechaliśmy do mnie do domu. Zastanawiałam się, dlaczego Hakyeon nie jest w pracy. Powiedział, że wziął sobie wolne.
- Powiedz mi jak to jest, że to przez ciebie – zaczęłam rozmowę robią herbatę.
- Bo ci co to zrobili wtedy mnie pobili… Chyba widzieli że wracaliśmy razem wczoraj i postanowili zacząć uderzać na moich przyjaciół. Ale nie martw się. Ja to wszystko naprawię.
- Nie musisz nic robić… Nie wiadomo czy to oni…
- To byli oni!- wstał z krzesła i podszedł do mnie łapiąc za ramiona- Tak naprawdę nie zaczepiałem cię, bo nie chciałem żeby coś ci się stało!
Przytulił mnie do siebie. W życiu bym się tego nie spodziewała. Czułam jak jego serduszko mocno bije i jaki jest zdenerwowany.
- ______ …- odsunął głowę w tył i spojrzał mi w oczy – Wybaczysz mi to? Nie możemy ze sobą rozmawiać… To źle się dla ciebie skończy.
- Ale ja wcale nie chce przestać z tobą rozmawiać – głos zaczynał mi się łamać.
- Tak będzie lepiej dla ciebie… Wyprowadzę się stąd niedługo. Wszystko ci wynagrodzę, zapłacę za to.
Pocałował mnie lekko w czoło i odsunął się. Udał się do wyjścia. Nie mogłam się ruszyć. Jedyne, co dało moim uczuciom wolną drogę to dźwięk zamykanych drzwi. Łzy poleciały mi z oczu i nie mogłam ich powstrzymać.
Hakyeon zostawił mnie z mętlikiem w głowie. Wcale nie chciałam zerwać nim kontaktu…

***

Od tamtej pory minęło już pół roku. Nie mogłam się pogodzić z tym, że rozstaliśmy się w taki sposób. Było mi ciężko, chociaż nie spędziliśmy ze sobą dużo czasu. Zaledwie tydzień rozmów codziennie. Jednak bardzo szybko można się przywiązać do człowieka…
Skończyłam działalność. Zostawiłam wszystko w tamtym miejscu. Tak dla pewności, żeby nic nie przypominało mi o nim.
Lepiej jest zapomnieć prawda?
Ale się nie da. Było trudno, w szczególności, że nie miałam pewności tego, co on do mnie czuł.
BYŁO.
 Zmieniłam pracę. Obecnie pracowałam, jako sprzedawczyni. Byłam bardzo zadowolona z nowej pracy. Chyba bardziej się opłacała niż moja poprzednia działalność. Tutaj przynajmniej nie na mnie będzie leżała odpowiedzialność za zniszczenia sklepu.

 Właśnie weszłam do domu. Byłam bardzo zdziwiona faktem, że drzwi były otwarte. Pomyślałam, że nieźle mi się upiekło, że nikt mnie nie okradł. Weszłam do kuchni.
Upuściłam zakupowy na podłogę i otworzyłam szeroko usta.
Tego w życiu bym się nie spodziewała.
- _______ - uśmiechnął się i niepewnie podszedł do mnie- Cieszę się ze cię widzę… Przepraszam, że mnie nie było…
- Hakyeon…
Przytulił mnie do siebie i pogładził po włosach.
- Nie mogłem przestać o tobie myśleć. Kiedy tylko załatwiłem wszystkie sprawy chciałem wrócić. Przyjmiesz mnie jeszcze?
- Jeszcze pytasz – zaśmiałam się i zaczęłam powstrzymywać łzy szczęścia.
Zauważył to od razu i sam zaczął się śmiać, po czym wytarł rękawem łzę z mojego policzka. Powoli zbliżył się żeby złączyć nasze usta w ciepłym pocałunku.
Naprawdę myślałam że mnie zostawił… Tym czasem miałam dowód na to że miłość przychodzi szybko i nie łatwo się jej pozbyć.
Wiadome było jedno…

Będziemy żyć długo i szczęśliwie. 


~ Sungmi

5 komentarzy:

  1. Świetne!
    Ten wątek kryminalny i w ogóle..., fajnie Ci wyszło i takie słodkie zakończenie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoe urocze pomimo tego całego zajścia z kwiaciarnia. Rozplywam sie

    OdpowiedzUsuń
  3. O boziu.... N taki słodki.... i pobili mojego kochanego N'a ja im dam! xD
    Super scenariusz taki lekki. Przyjemnie się czyta, choć ten początek był trochę mylący.
    Ten wątek z pobiciem kojarzy mi się w MV Huh Gak'a - Hello i I told you I wanna die.
    Ogólnie to cały scenariusz a raczej większa część pasuje do tego MV. :)
    Zapraszam do mnie :D http://bigkoreandream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Omo! Jakie słodkie! ;3
    Naprawdę świetny scenariusz! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś mam dzień komentowania, więc się nie dziw, ze masz komentarz pod dwuletnim opkiem. xD

    Zajebiste to, takie słodziaśne. <3 Uwielbiam N, ale w takiej roli sobie go nie wyobrażałam. Awww <3

    OdpowiedzUsuń